Przedwojenni łowcy prędkości
Jak się rozpędzisz zabraknie ci tchu.
300 km/h to iście magiczna granica. Od pewnego czasu stała się wyznacznikiem prestiżu dla super-samochodów. Jednak marzenia, by osiągnąć tak wysoki próg tkwiły w ludziach od momentu, gdy uświadomiono sobie, że motoryzacja na dobre zakorzeni się w ówczesnym świecie.
Trzeba przyznać, iż nawet marzenia o tym, by osiągać zawrotne prędkości w latach rozkwitu motoryzacji nie było łatwe. Dlaczego? Chociażby dlatego,że wśród lekarzy krążyła opinia, że przy 32 km/h człowiek przestanie oddychać. Na całe szczęście dążenia prawdziwych pasjonatów zwyciężyły spropagowaną myśl, by pozostać przy konnych zaprzęgach.
Pierwsze rekordy
Pierwszy zdobywca rekordu prędkości wykazał się niezwykłą odwagą, gdy 18 grudnia 1898 r. osiągnął prędkość 63,158 km/h. Był nim młody Francuz Graf Gaston de Chasseloup-Laubat a za narzędzie posłużył mu prosty pojazd elektryczny. Jego wyczyn rozbudził apetyty kolejnych śmiałków. Już trzy tygodnie później przesunięto tę granicę o kolejne 3 km/h. Niecałe pół roku później, bo 19 kwietnia 1899 r. osiągnięto już magiczną granicę 100 km/h. Był to przełomowy moment dla łowców prędkości – na tablicy wyników pojawiły się trzy cyfry!
Błyskawica sięga po 200km/h
Nastał nowy wiek, nowe możliwości i wciąż rosnące apetyty. Wiek dwudziesty okazał się naprawdę szybki i to od samego początku. Już w 1909 roku sięgnięto po 200 km/h. Dokonał tego ponownie Francuz Victor Hemery w słynnym i szeroko przez nas opisywanym pojeździe Blitzen-Benz. 202,692 km/h było naprawdę imponującym wynikiem ale apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Niezliczeni śmiałkowie ponosili kolosalne koszta i mozolne próby, by z osławionych 200 uczynić 300 km/h. W ich umyśle ciągle krążyła myśl, że skoro w zaledwie 10 lat można było podnieść poprzeczkę o całe 100 km, to równie szybko przesuną ją o kolejne 100. Niestety prędko uświadomili sobie, że czym prędzej chcesz jechać, tym prędzej fizyka stara się Ciebie powstrzymać. Aby sięgnąć po wynik z trójką z przodu potrzeba było ogromnej mocy i potężnych nakładów finansowych. Tylko naprawdę zawzięci i odważni śmiałkowie byli w stanie, z pomocą ówczesnych sponsorów, podjąć takie próby.
Marzenia się spełniają, człowiek osiąga 300
Do takich ludzi należał Henry O´Neal. Po długich przygotowaniach zasiadł za kierownicą prawdziwego potwora. 28 marca 1927 roku jego ekipa zebrała się na plaży w mieście Daytona. Samochód, który mu do tego przygotowano był niezwykłej konstrukcji. Przypominał rozciętą na pół rakietę i śmiało mógł stać się inspiracją dla samochodu Batmana. Na swym boku napisane miał „1000 HP Car" a całość dumnie dekorowała wymalowana, brytyjska flaga. Jego sekret tkwił w sile napędowej. Niesamowitego ciągu nadawały mu dwa lotnicze silniki. Każdy po 22,4 litra pojemności w wymarzonym układzie V12, które generowały moc po 400KM.
Brytyjczykowi wcale nie było łatwo przystąpić do tej próby. Kilka dni przed wspomnianym 28 marca, tragicznie zginął jego konkurent, którego bolid, z ogromnym impetem wbił się w morski piasek.
Jednak chęć pobicia rekordu świata, nawet tak ryzykownego, wzięła górę. O´Neal wystartował i oficjalnie przekroczył trzy setki osiągając 327,973 km/h!!
Kolejna setka i kolejna śmierć
Pozostając przy międzywojennych latach, warto wspomnieć, iż polowania śmiałków na kolejne rekordy wciąż nabierały tempa. Konstruowano nowe pojazdy, nowe wyścigi i stwarzano kolejne kategorie. Do walki włączały się nowe drużyny, zaciekle z sobą rywalizując. Dnia 28 stycznia 1938 roku, Niemiec Bend Rosemeyer dokonuje rzeczy niewyobrażalnej. Jego Auto Union, matczyna marka dzisiejszego Audi, rozpędził się do zawrotnych 430 km/h. Niestety, koledzy z drużyny nie mieli powodów do radości. Niemiec ten szalony rekord przypłacił życiem.
Dziś większość super samochodów osiąga 300 km/h. Wystarczy zasiąść za kierownicą któregoś z nich, by osobiście przekroczyć tę magiczną granicę. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że patrząc w tym momencie na prędkościomierz, z wrażenia zabraknie nam tchu.