Niczym dziki zwierz
Sportowe wozy od wielu lat porównywano do zwierząt. Czym bardziej były dzikie, szybsze, dynamiczniejsze, tym lepiej. Rodziły się z pasji, z chęci zadziwiania innych i nawet najprostsza i najtańsza konstrukcja miała w sobie to coś. Niestety, dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Masowa produkcja i nieokiełznana chęć zysku sprawiają, że tylko najdroższe wozy z najbogatszych stajni potrafią wzbudzić u nas wielkie „Ach...”
Pomyślmy chwilę i szczerze powiedzmy sobie ile dzisiejszych, nowych samochodów jest naprawdę szalenie zwierzęcych? Ciężko prawda!? Ale jeśli cofniemy się myślami w czasie, znajdziemy ich całkiem sporo. A jeśli do tego wyobrazimy sobie wóz o unikalnym wyglądzie, niesamowitej mocy, drapieżnej sylwetce i przeraźliwym ryku? Nie wiem jak tobie, ale mi przed oczyma staje AC Cobra.
Założenie tej przepięknej konstrukcji było bardzo proste. Wpakować tyle silnika ile się da w stosunkowo małą i lekką konstrukcję o drapieżnym wyglądzie. I stało się. W tego brytyjskiego roadstera wpakowano potężną jednostkę Forda V8. Nie trzeba było widzieć tego auta na żywo, by uświadomić sobie jaki może być wynik połączenia tak wielkiego motoru z konstrukcją, która ważyła zaledwie jedną tonę czyli mniej więcej tyle co tradycyjna „polówka".
Pod maskę jednej z najznakomitszych konstrukcji marki AC Cars a i zarazem jednej z najznakomitszych konstrukcji ubiegłego stulecia trafiło 480 KM. „Jadowita" Cobra blisko 50lat temu potrafiła do setki przyspieszyć już w cztery sekundy! Nieprawdopodobnym osiągnięciem była też możliwość rozpędzenia się z nadwoziem o otwartej konstrukcji do niesamowitej prędkości 290 km/h. (Dodajmy w tym miejscu, że rekord ten padł w 1963 roku. Osiągając prędkość 293 km/h a Cobra została wpisana do księgi rekordów Guinessa jako najszybsze, seryjne auto świata, broniąc tego wyniku jeszcze przez długie lata).
Nikt w najśmielszych nawet snach, nie spodziewałby się, że tak może się potoczyć współpraca inżyniera z rzeźnikiem. W 1903 roku inżynier John Weller zbudował pojazd, sponsorowany przez rzeźnika Johna Portwine´a. Auto było zbyt drogie, więc by zwojować coś na rynku, postanowili zbudować prosty i tani pojazd trójkołowy. I tak to się zaczęło...
Budowano jednocześnie wspaniałe pojazdy sportowe jak również powolne lecz solidne samochody inwalidzkie. Niezliczone próby sportowe też nie obeszły się bez echa. W rozwijanie auta zaangażował się sam Carroll Shelby a w zamian nieobliczalna Cobra odwdzięczała się coraz to większymi sukcesami.
Wspaniała strategia, niesamowite osiągi oraz unikalna sylwetka sprawiły, że Cobra szybko trafiła na salony, gdzie wstęp miały tylko najpiękniejsze i najdroższe auta świata. Bardzo szybko udowodniła też, że bez tak wspaniałego rodowodu czy nazwiska, jakie miały przecież Ferrari, Lamborghini czy Porsche, może stać się uwielbiana i pożądana nie tylko przez prawdziwych pasjonatów motoryzacji.
W kolejnych latach jej świetność wcale nie odchodziła w zapomnienie. Cobra stała się klasą sama dla siebie. Jej wygląd, tak charakterystyczny bije po oczach po dziś dzień oryginalnością znaną chyba tylko z samochodów Porsche. Pojawiły się role filmowe i nadzieja na ponowne pojawienie się w sprzedaży w odmłodzonej lecz równie mocnej wersji.
Obecnie miłość do tej sylwetki łączy właścicieli oraz wielbicieli auta w niezliczone kluby. Model 427 bije cenowe rekordy a na rynku pojawia się ogromna liczba replik.
Czy któraś z dzisiejszych, motoryzacyjnych odsłon, nafaszerowana elektroniką i wyświetlaczami LCD rozkocha w sobie tylu zwolenników co zwierzęca Cobra? Niech czas sam udzieli nam odpowiedzi na to proste pytanie.