Juke - nowość Nissana
Najnowsze dziecko Nissana – Juke - zadebiutowało w Genewie w 2010 roku. Jego prototyp nosił nazwę Qazana. Od kilku tygodni we Frankfurcie nad Menem dziennikarze z całego świata spotykają się by lepiej poznać nowe dzieło projektantów Nissana.
Jako jeden z pierwszych klientów firmy Nissan również zostałem zaproszony do wspólnego odkrywania cech tego oryginalnego samochodu. Oprócz mnie i osoby towarzyszącej, w prezentacji brała udział para z Francji oraz drużyna dziennikarzy z Rosji.
Po przylocie na miejsce od razu zajął się nami team Nissana. Po przywitaniu w lotniskowym hotelu, od razu dostaliśmy kluczyki do auta. Być może klucze nie są odpowiednim słowem, gdyż był to tylko pilot, którego wystarczy mieć w kieszeni, a sam samochód odpalany jest przyciskiem. Pierwsze wrażenie było pozytywne – samochód z zewnątrz prezentuje się okazale: muskularna sylwetka osadzona na dużych, szerokich kołach. Opadająca linia dachu obiecuje sporo emocji podczas jazdy. Klamka tylnych drzwi ukryta w słupku powoduje, że na pierwszy rzut oka auto przypomina rasowe coupé.
Wnętrze w testowanym modelu miało osłonę tunelu i boczki w kolorze szarym, co w połączeniu z przyciemnionymi tylnymi szybami powodowało, że było dość ciemne, jednak wcale nie ponure. Pozycja za kierownicą jest umiarkowanie wysoka – wygląd zewnętrzny może sugerować wyższą pozycję za kierownicą. Wsiadanie i wysiadanie dla osoby mojej postury (175 cm wzrostu) nie sprawiało żadnego problemu.
Pierwszy etap naszej podróży miał ok. 100 km i odbywał się zróżnicowaną trasą prowadzącą do Wiesbaden. Przy pakowaniu naszych bagaży okazało się, że jednak dobrze zrobiliśmy nie biorąc ich zbyt wiele – bagażnik nie grzeszy pojemnością, dopiero po złożeniu tylnych siedzeń można cieszyć się w miarę rozsądną przestrzenią. Na szczęście odbywa się to szybko i łatwo.
Testowany egzemplarz posiadał silnik 1.5 dCi wprost od Renault. Na niemieckiej autostradzie sprawował się dość żwawo jak na swoją niewielką pojemność. Przyspieszanie i wyprzedzanie przy prędkości oscylującej w granicach 150 km/h nie sprawiało mu wielkiego wysiłku, a kultura jazdy plasowała się na poziomie golfowskiego TDI, czyli całkiem przyzwoicie, aczkolwiek słychać czasem charakterystyczny klekot. Na szczęście wyraźnie słyszalny, przyjemny syk turbiny rekompensował drobne niedociągnięcia.
Na autobahnie napotkaliśmy w pewnym momencie korek, więc mieliśmy czas lepiej poznać funkcje udostępnianie przez komputer pokładowy – nowy system nazwany przez konstruktorów I-CON czyli Integrated Control. Pozwala on w prosty i czytelny sposób dostosować opcje klimatyzacji bądź jednego z trzech trybów jazdy – Eco, Normal oraz Sport. W wersji diesel ustawienie „Sport" zmienia jedynie opór koła kierownicy, w wersjach benzynowych odpowiada również za to, jak nasz Juke będzie reagował na mocniejsze naciśnięcie pedału gazu. Powyżej panelu I-CON znajduje się duży, czytelny i wyraźny wyświetlacz który w zależności od woli kierującego wyświetla informacje systemu GPS bądź opcje radioodtwarzacza i systemu Bluetooth. Zwinność tego samochodu oraz piękno trasy sprawiały, że przez całą drogę do Wiesbaden nie schodził nam z twarzy uśmiech. Jazda nowym Nissanem sprawia naprawdę sporo przyjemności przeciętnemu kierowcy. Szerokie, wygodne fotele dobrze trzymają kierowcę na miejscu, szeroki tunel tylko poprawia to wrażenie.
Drugi etap, prowadzący od restauracji w Wiesbaden, gdzie mogliśmy odpocząć przy kawie i ciastku, pozwalał lepiej poznać właściwości jezdne Juke´a. Prowadził on bowiem poprzez kręte drogi, poprowadzone poprzez wzgórza. Inżynierowie Nissana odpowiedzialni za zestrojenie zawieszenia naprawdę zrobili dobrą robotę – auto jest sztywne, nie kołysze się na zakrętach, jednak nie jest twarde, zarówno pasażer jak i kierowca nadal mogą czerpać przyjemność z jazdy. Pokonywanie ostrych zakrętów przy dużych prędkościach jest bezpieczne, zjazdy z większych pagórków sprawiają mnóstwo radości, a tryb „Sport" powoduje, że prowadzenie jest precyzyjne i bardzo emocjonujące. Po 223 kilometrach spędzonych w Nissanie Juke, wysiedliśmy z niego zawiedzeni, że to już koniec drogi...
Wieczorem, po zakwaterowaniu i krótkim odpoczynku w luksusowym hotelu, zostaliśmy zaproszeni na oficjalną prezentację prasową i bankiet, które odbywały się w studiu konferencyjnym położonym w przemysłowej dzielnicy Frankfurtu.
Drugi dzień naszej wizyty we Frankfurcie przywitał nas deszczem i zachmurzonym niebem. Mimo to chętnie wsiedliśmy do poprzedniego dnia poznanego malucha. Tym razem jednak mogliśmy zabrać na przejażdżkę po mieście wersję benzynową. 20 kilometrów wzdłuż rzeki i pomiędzy wielkimi wieżowcami banków minęło bardzo szybko. Zapewne przez to, że silnik o pojemności 1.6 litra, wzmocniony turbosprężarką, oraz włączony tryb „Sport" sprawiły, że jazda tym niewielkim wozem nabrała sporych rumieńców. Silnik na biegu jałowym pracuje tak cicho, że jest praktycznie niesłyszalny we wnętrzu samochodu. Dopiero mocniejsze naciśnięcie pedału gazu powoduje, że zaczyna przyjemnie mruczeć. Sama jazda tą wersją ma zupełnie inny charakter niż dieslem. Auto błyskawicznie reaguje na gaz, zmiany biegów w manualnej skrzyni są precyzyjne i szybkie dzięki małemu skokowi pedału sprzęgła. Szerokie opony zapewniają niezbędną przyczepność, a rozmiary samochodu pozwalają na „wciśnięcie się" w wiele miejsc w mieście, gdzie inni nie dadzą rady.
Po powrocie pozostało nam jeszcze tylko zrobienie paru pożegnalnych zdjęć, wymiana kontaktów z nowo poznanymi ludźmi oraz wymeldowanie się z hotelu i podróż na lotnisko nowym Murano diesel, tym razem jedynie w charakterze pasażerów.
Z mojego punktu widzenia Nissan zrobił świetną robotę. Zadziorne, pełne ostrych linii nadwozie wzbudza powszechne zainteresowanie. Niejednokrotnie przyciągaliśmy spojrzenia przechodniów, a pasażerowie i kierowcy innych samochodów machali nam i pozdrawiali nas światłami. Obok tego samochodu nie można przejść obojętnie. Każdy znajdzie tu coś dla siebie – esteta będzie zachwycony poziomem wykonania detali, kierowca z zacięciem sportowym będzie zadowolony z osiągów, które pozwala rozwijać wersja benzynowa wyposażona w turbosprężarkę, a każdy kto ceni sobie oszczędność powinien zainteresować się wersją z silnikiem diesla. Rozmiary auta z jednej strony pozwalają na łatwe przemieszczanie się po mieście, a z drugiej strony samochód ten nie jest tak bardzo ograniczony jak typowo miejskie pojazdy. Juke łączy w sobie najlepsze cechy aut z różnych segmentów, ale nie mnoży ich wad. Może w końcu komuś udało się stworzyć prawdziwego crossovera?