Hyundai i20 - kolejny "i"-przebój?
Ostatnimi czasy coraz bardziej nurtuje mnie pytanie czy oby na pewno Dan Brown, autor m.in. "Kodu Leonarda da Vinci" czy "Aniołów i demonów", nie porzucił profesji pisarza na rzecz posady w dziale marketingu Hyundaia? Bo każda kolejna nazwa modelu koreańskiego potentata, poczynając od najstarszego stażem i30, poprzez i10 i ostatnio i20 nosi w sobie tajemnicze, zwiastujące technologiczną nowoczesność "i".
Co więcej, z Korei coraz bardziej wieje skrzętnie skrywaną nowoczesnością, a Hyundai, obok Kii, to marka która ostatnimi laty najbardziej zaskakuje europejskich konsumentów. Model i20 to doskonały na to przykład.
Debiutował na rynku trzy lata temu, podczas salonu paryskiego. Już na stoisku wystawowym w oczy rzuciło się uderzające podobieństwo do debiutującego nieco wcześniej Opla Corsy D. Przerośnięte światła przednie i jeszcze zadziorniej wygięte w łuk tylne przyciągały i nadal przyciągają uwagę. Dalsza inwigilacja nie pozostawiała złudzeń – zdaje się, że obrali ten sam, bezkompromisowy szlak, którym od kilku lat z powodzeniem kroczy nie tylko producent aut z Russelsheim, ale i inni konstruktorzy – im bardziej kontrowersyjna sylwetka, tym więcej oczu przyciągnie. A im więcej oczu na sobie, tym wyższe statystyki sprzedaży.
Jednak przy projektowaniu i20 konstruktorom udała się sztuka, która innym przychodzi z wielkim trudem – połączyć wrażenie stabilizacji i bezpieczeństwa aut rodzinnych z dynamizmem i agresywnością aut sportowych. Otóż miejski Hyundai nie dość, że koi oko przyjemną proporcjonalnością i spójnością sylwetki, to na dodatek poprzez zdecydowane przetłoczenia na masce i drzwiach bocznych skojarzone z krągłościami całej sylwetki dowodzi, że może być także drapieżny. Szczególnie, gdy zdobi go piękny ciemnoczerwony metalizowany lakier.
I20 z założenia ma konkurować z autami miejskimi, z których najważniejsze to: nowoczesna i ekstrawagancka Fiesta, wyoblone Grande Punto, wspomniana wcześniej Corsa i niemiecko – czeska Fabia. Gdzie Hyundai i20 wciśnie swoje pięć groszy?
Już na pierwszy rzut oka nie sposób odmówić mu oryginalności i zdrowego pragmatyzmu. Wnętrze, utrzymane w czarno – siwo – srebrnej tonacji, z ciekawie zaprojektowanym kołem kierownicy, wygląda intrygująca i zachęca do zajęcia pozycji za kierownicą. Zestaw zegarów stylistyką nie porywa, ale do ich czytelności zastrzeżeń mieć nie sposób. Fotele wyglądają na nieco przymaławe, jakby były skrojone w sam raz dla niskich Azjatów, ale jak się z czasem okazuje, mogą być (i są) wygodne. Deska rozdzielcza jest… normalna w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. Szukanie ekscentrycznych stylistycznych smaczków nie ma tutaj najmniejszego sensu, bo w tym aucie widać liczy się przede wszystkim zdroworozsądkowe podejście do życia. Zresztą, jednym z lepszych dowodów na to jest przestrzeń, jaką udało się wygospodarować w aucie o długości nieprzekraczającej 4 m! Pasażerowie przednich siedzeń narzekać nie powinni – miejsca jest pod dostatkiem nawet dla dość rosłych pasażerów. Nie bez znaczenia jest tutaj szerokość auta wynosząca ponad 170 cm. Tylna kanapa także nie powinna budzić zastrzeżeń, o ile ma się na uwadze wymiary auta – miejsca powinno tam być wystarczająco dużo. Dopełnieniem całości jest bagażnik, niezwykle foremny i ustawny, oferujący nieosiągalne jeszcze tak dawno w tej klasie 300 l (dokładnie 295)!
Pod maską cztery propozycje: trzy benzynowe i jedna wysokoprężna w dwóch wariantach mocy. Poczynając od najmniejszego silnika benzynowego DOHC o pojemności 1.2 l i mocy 78 KM, poprzez stukonnego średniaka CVVT o pojemności 1.4 l, a na najmocniejszym 1.6 l CVVT o mocy 126 KM kończąc wszystkie jednostki benzynowe są nowoczesne, dynamiczne i oszczędne. Przyspieszenie do 100 km/h najsłabszemu w stawce, 78-konnemu benzyniakowi, zajmuje niespełna 13 s. Najszybszy i najmocniejszy wśród benzyniaków 1.6 na wykonanie tego samego zadania potrzebuje zaledwie 9.5 s i maksymalnie może mknąć nawet 190 km/h. A zapotrzebowanie na paliwo – no cóż, producent obiecuje średnio ok. 5.7 l na 100 km, ale biorąc pod uwagę moc jednostki napędowej prognoza ta wydaje się być mocno optymistyczna.
Pomyślano także o czymś dla oszczędnych: jednostka wysokoprężna 1.4 CRDi w zależności od wariantu może mieć 75 lub 90 KM. W obu konfiguracjach jest bardzo oszczędna i zgodnie z zapewnieniami producenta powinna zużywać średnio ok. 4.5 l oleju napędowego na 100 km. Dynamika jest tutaj jednak już wyraźnie gorsza – słabszy diesel potrzebuje aż 16 s na rozpędzenie się do 100 km/h. To dużo.
Cennik otwiera trzydrzwiowa wersja Classic, napędzana silnikiem 1.2 l za 42 900 PLN. Za najtańszą wersję wysokoprężną trzeba zapłacić 54 900 PLN (pięciodrzwiowy Classic Plus). By cieszyć się doskonałymi osiągami najmocniejszego silnika benzynowego trzeba wyłożyć u dilera już ponad 61 tys. PLN. Co prawda, jest to pięciodrzwiowa wersja Style, czyli najbogatsza w ofercie. Co otrzymujemy w zamian? Dobrze wykonane auto miejskie, zapewniające bardzo wysoki poziom bezpieczeństwa (pięć gwiazdek w zaostrzonych testach Euro – NCAP) i przyzwoite wyposażenie (komplet poduszek powietrznych, klimatyzacja, elektryka, ABS, ESP i wiele innych). Czy warto kupić? Na pewno warto wejść do salonu i sprawdzić na własnej skórze.