Fiat Tempra - ciosany indywidualista
Bez najmniejszych oporów można rzec, że istnieją samochody piękne i praktyczne zarazem. Jednak nie zawsze tak było. Do niedawna połączenie tych dwóch cech wydawało się niemożliwe. Auto było albo praktyczne, albo piękne.
Jednak czasy się zmieniły i obecnie nawet kombi potrafi urzekać sportową elegancją (Peugeot 407 SW, Mazda 6) i praktycznością vana. Jednocześnie samochody o iście sportowych osiągach potrafią zabrać na pokład nawet pięciu pasażerów z wcale nienajmniejszym bagażem (BMW M5, Audi RS6 Avant).
Ta wspaniała poniekąd era zaczęła się stosunkowo niedawno. Wcześniej na rynku brylowały auta praktyczne, a tuż obok nich auta piękne. Nie znano formuły „2 w 1”.
Fiat Tempra, średniej wielkości sedan włoskiego producenta zbudowany na bazie modelu Tipo, zadebiutowała na rynku w 1990 roku. Bez wątpienia sedan Fiata zaliczał się do pierwszej kategorii aut – był praktyczny i pozbawiony jakichkolwiek aspiracji stylistycznych. Dość arogancka i ostro ciosana stylistyka błyskawicznie przyciągnęła uwagę opinii publicznej. Do tego stopnia, że debiutująca wówczas Tempra uznana została najbardziej nowatorską konstrukcją zaprezentowaną podczas odbywających się targów motoryzacyjnych. Jednak nie odważna stylistyka o tym zdecydowała, a nowatorskość (o czym później).
Spoglądając z perspektywy czasu na auto mimowolnie na usta ciśnie się pytanie: „Co tych ludzi tak urzekło w tym aucie?” Bo po 21 latach od debiutu nie sposób powiedzieć, by Tempra była autem urodziwym – jest kanciasta do bólu i stylistycznie raczej bliżej jej do kartonu po mleku, niż do arcydzieła motoryzacyjnego na skalę światową.
Potężne, prostokątne i pozbawione jakichkolwiek okruchów finezji lampy przednie doskonale uzupełniają się z równie „fantazyjnymi” światłami tylnymi. Płaska i wykonana najprawdopodobniej przy pomocy ciężkiego walca drogowego maska perfekcyjnie współgra z „resztą blachy naciągniętą na szkielet auta”.
„Uroda jest podarunkiem na kilka lat.” Po kilka latach przemija. Praktyczność pozostaje. Widać z takiego założenia wyszli producenci auta i postawili na pragmatyzm w najczystszym wydaniu. Tempra nie zaskakiwała stylistyką, nie urzekała finezyjną linią nadwozia, ale przekonywała do siebie zastosowaną techniką i bogatym wyposażeniem. Nowatorskie, cyfrowe „zegary”, czujniki niedomknięcia drzwi, lusterka nie tylko sterowane elektrycznie, ale też podgrzewane, elektrycznie sterowane szyby i modny wówczas szyberdach sprawiały, że auto w pewnych kręgach uchodziło za prawie luksusowe. Centralny zamek, podgrzewane fotele, automatyczna regulacja zawieszenia, klimatyzacja automatyczna czy ciśnieniowe spryskiwacze reflektorów to tylko niektóre elementy wyposażenia, które mogły znaleźć się na pokładzie Tempry. O bezpieczeństwo podróżnych mogły dbać poduszki powietrzne.
Pod maską mogły pracować bardzo proste, gaźnikowe silniki benzynowe (o pojemnościach od 1.1 l do 1.6 l i mocach w zakresie 41 – 86 KM), lub nowoczesne silniki wykorzystujące technologię wtrysku, o pojemnościach w zakresie od 1.4 l do 2.0 l i mocy nawet ponad 160 KM – wersja 2.0 Turbo. Przewidziano także coś dla oszczędnych – wśród wersji wysokoprężnych brylowały proste wolnossące diesle o pojemności 1.7 i 1.9 l, oraz turbodoładowana jednostka 1.9 TDS o mocy 90 KM.
Oprócz wersji sedan światło dzienne ujrzały także wersje SW (Station Wagon, czyli kombi) oraz Coupe. Szczególnie ta pierwsza odmiana spotkała się z ciepłym przyjęciem, a to za sprawą imponującej przestrzeni, jaką udało się konstruktorom wygospodarować we wnętrzu auta.
Biorąc pod uwagę rozmiary zewnętrzne auta jego masa własna imponowała – przy długości ponad 430 cm auto w najuboższej wersji potrafiło ważyć zaledwie tonę! W obecnych czasach masa na tym poziomie właściwa jest raczej maleńkim autkom miejskim, co najwyżej napędzanym podstawowym litrowym silnikiem benzynowym.
Fiat Tempra to auto, które nawet dzisiaj ma szerokie grono zwolenników. Dość ordynarna i toporna stylistyka jednych odpycha, innym bardzo się podoba. Jakkolwiek na Temprę by nie patrzeć, jest to auto, które bez dwóch zdań wzbudza kontrowersje. A wzbudzać kontrowersje nawet po ponad 20 latach od debitu jest sztuką niemałą.