Dyktatorzy kochali dobre samochody
Co łączy dyktatorów z różnych kontynentów, oprócz bezwzględnych rządów, fatalnego wizerunku i ? często ? finalnie tragicznego rozstania z władzą? Bardzo dobry, wręcz wyszukany gust motoryzacyjny i garaż pełen naprawdę dobrych samochodów.
Unikaty Saddama
Pamiętacie zapewne, jak 11 lat temu, po zakończonej sukcesem inwazji na Irak, amerykańscy żołnierze postanowili wysadzić w powietrze niezbyt znajomo wyglądającego SUV-a. Zdjęcia z tej przedziwnej operacji obiegły świat, wywołując wiele protestów – zniszczonym autem był bowiem unikatowy Lamborghini LM002, eksperymentalny model wyprodukowany przez włoską markę w liczbie zaledwie 300 egzemplarzy. Jak łatwo się domyślić, przez swoje ostatnie lata służył rodzinie Saddama Husejna (jeździł nim jego syn, Udaj).
O kolekcji samochodów zgromadzonej przez Husejnów krążą już tylko legendy – a to dlatego, że podobny los, jak terenowe Lamborghini, spotkał m.in. kilka modeli Ferrari (w tym różową Testarossę oraz F40), BMW Z1 (tylko 8 tysięcy wyprodukowanych egzemplarzy) czy Porsche 911. Z całą pewnością z posiadłości irackiego dyktatora uratowano natomiast bordowego Rolls-Royce'a Corniche – limuzyna z otwieranym dachem w 2008 roku trafiła nawet na aukcję w serwisie Ebay, za 370 tysięcy dolarów.
Saddam miał w swoim garażu jeszcze jeden wyjątkowy pojazd – przepięknego Mercedesa 600, w rzadkiej (59 egzemplarzy!), czterodrzwiowej wersji Landaulet (najczęściej powstawały wersje 6-drzwiowe). Luksusowe auto (przebieg 5200 km!) zostało w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach wywiezione z Bagdadu, a następnie sprzedane do motoryzacyjnego Petersen Museum w Los Angeles.
Hitler kochał Mercedesy
Słabość Husejna do Mercedesa 600 nie jest niczym zaskakującym w świecie bezwzględnych satrapów – tą limuzyną, w różnych jej odmianach, jeździli mniej lub bardziej krwawi wodzowie m.in. Jugosławii (Josip Broz Tito), Rumunii (Nicolae Ceau?escu), Haiti (Francois Duvalier), Cesarstwa Środkowoafrykańskiego (Jean-Bedel Bokassa; dziś Republika Środkowoafrykańska), ZSRR (Leonid Breżniew), Kuby (Fidel Castro), Ugandy (Idi Amin), Chin (Mao Zedong) czy Korei Północnej (Kim Ir Sen). Dlatego też produkowany w latach 1963-1981 samochód nazywany jest często „okrętem flagowym dyktatorów”.
Nabożny stosunek do Mercedesów miał także Adolf Hitler i to pomimo faktu, że najprawdopodobniej nie miał prawa jazdy. Dwa modele, które cenił sobie najbardziej, jako pasażer oczywiście, to W31 Typ G4 (produkowany w latach 1934-1939) oraz 770. Tego pierwszego można by określić jako protoplastę dzisiejszych SUV-ów – sześciokołowy G4 ważył 4 tony, dysponował 5-litrowym silnikiem i równie dobrze radził sobie na asfalcie, jak i terenowych wertepach. Dawał on także Fuhrerowi większe poczucie bezpieczeństwa. Mimo to, powszechnie najczęściej kojarzy się go z modelem 770, który, w dwóch seriach, produkowano w latach 1930-1943. 770, zwany także „Grosser Mercedesem”, był najbardziej powszechną limuzyną rządową nazistów – to właśnie w niej Hitlera fotografowano publicznie najczęściej. Co ciekawe, jeszcze przed wojną, Mercedes 770 drugiej generacji był najdroższym samochodem oferowanym na terenie III Rzeszy, ale jego cena nie była podawana do publicznej wiadomości. Konfigurowano ją „auf anfrage” - na życzenie, wiadomo jednak, że dochodziła ona do 65 tysięcy marek.
Jak głosiła nazistowska legenda, Hitler nie tylko cenił sobie cuda ówczesnej motoryzacji, ale i był w stanie osobiście ją kształtować. Gdy na początku lat 30. Ferdynand Porsche rozpoczął pracę nad niemieckim samochodem dla ludu, wódz III Rzeszy miał nie tylko precyzyjnie określić jego właściwości (mały, tani, praktyczny – dla rodziny 2+3), ale i nawet naszkicować sylwetkę późniejszego Garbusa na serwetce w jednej z monachijskich kawiarni. To dość charakterystyczny i ponadczasowy element budowania kultu jednostki.
Nieskromny Fiat 500 Kadafiego
Ponad 70 lat później podobną fantazją wykazał się libijski dyktator Muammar Kadafi, projektant prototypowego auta nazwanego Saroukh el-Jamahiriya (tłum. „Libijska Rakieta”), którego cenę skalkulowano na ok. 2 mln euro. Model wyglądał trochę jak wyścigowa łódź, był ponoć niesamowicie bezpieczny i wykonany jak przystało na gust pułkownika. Wnętrze wyłożono skórą i libijskimi dywanami, zaś pod maską miał pracować 3-litrowy silnik o mocy 230 KM. Niestety, nie wiadomo, co stało się z dwoma prototypami „Rakiety” po wojnie domowej, która objęła kraj w 2011 roku i doprowadziła do obalenia Kadafiego.
Warto przy okazji dodać, że choć libijski autokrata nie stronił od wystawnych limuzyn (miał m.in. opancerzonego, klasycznego Mercedesa S600 Pullman z połowy lat 90. oraz topową wersję białego BMW Serii 7), jednym z jego ulubionych aut był… Fiat 500. To w pewnym sensie zrozumiałe - Kadafi kochał Włochy. Ale trzeba pamiętać, 500-tka libijskiego dyktatora była naprawdę wyjątkowa – zrobiona na zamówienie, zielono-złota, bez drzwi, za to z elektrycznym silnikiem i narodowymi symbolami zamiast logo Fiata. A teraz uwaga – maluch dla Kadafiego zmodyfikowany przez firmę Castagna Milano kosztował ok. 175 tysięcy funtów!
Na widok samochodów z Italii, co łatwiej zrozumieć, wzdychał także Benito Mussolini. Przywódca faszystowskich Włoch uwielbiał szybką jazdę, a szczególnie cenił sobie Alfę Romeo i w swojej niemałej prywatnej kolekcji szczycił się posiadaniem m.in. modelu 6C 2300 Pescara Spyder z 1934 roku, który ścigał się w słynnym Mille Miglia. Innym legendarnym samochodem Il Duce była Alfa Romeo 6C Sport Berlinetta z 1939 roku. Z kolei w bardziej oficjalnych sytuacjach Mussolini korzystał z bardziej luksusowych limuzyn – Lancii Arteny III Serie Torpedo z 1935 roku (w wersji ze składanym, materiałowym dachem), Fiata Torpedo z 1939 roku, a także Lancii Astury, która potocznie nazywano nawet „Asturą Mussoliniego”. Żeby było ciekawiej, zamiast szofera, Benito wynajął Ercole'a Borratto'ego, byłego kierowcę testowego Alfy Romeo. Wspomnijmy jeszcze, że Mussolini i Hitler obdarowywali się najlepszymi autami rodzimej produkcji. I tak z Berlina do Włoch pojechał Mercedes G4, zaś w przeciwnym kierunku, jako upominek dla Fuhrera – wzmiankowany przed momentem Fiat 2800 Torpedo.
Dyktatorzy i ich Ferrari
Skoro jesteśmy przy włoskiej motoryzacji, nie można zapominać o miłości do Ferrari, którą przejawiali najczęściej dość egzotyczni wodzowie. Król Faruk I, panujący w Egipcie w latach 1936-1952, miał kilka modeli tej marki, a wśród nich – robiony na zamówienie model 212 Inter z 1952 roku. Podobne cudo nabył też Juan Peron, prezydent Argentyny (rządził w latach 1946-1955). Jego 212 Inter był jeszcze bardziej wyjątkowy – żółto-czarną karoserię wystylizowała firma Ghia. Jean-Claude Duvalier, który krwawą władzę na Haiti przejął od swojego ojca Francois w wieku ledwie 19 lat, ubóstwiał szczególnie Ferrari 356 GT 2+2. Z kolei Rafael Trujillo, dyktator Dominikany – Ferrari 330GT. Trujillo równie mocno cenił sobie klasyczne amerykańskie krążowniki, między innymi imponującego Chevroleta Bel Air z 1957 roku. Jak na ironię, to właśnie w tym samochodzie wpadł w zasadzkę, która zakończyła nie tylko jego tyranię, ale i życie. 30 maja 1961 roku Bel Air z prezydentem Dominikany został ostrzelany na przedmieściach stolicy. Że też Trujillo nie przyszło do głowy, by zamówić w Ameryce opancerzoną wersję swojej limuzyny...