Cadillac STS - amerykański sen
Cadillac, ta nazwa nieodzownie kojarzy się z luksusem i ze Stanami Zjednoczonymi. Każdy, nawet beztroski czterolatek, zna Cadillaca i wie, że samochody tej amerykańskiej marki z Detroit adresowane są do wąskiej grupy wyjątkowo wymagających klientów, dla których luksus ma być namacalnym luksusem, a nie tylko chwytliwym sloganem.
Stąd do wykończenia wnętrz tych aut stosowane są materiały najlepszej jakości, takie jak skóra, aluminium czy drewno wszelakiej maści (np.: eukaliptusowe). I co najważniejsze, po ów kosztowne materiały konstruktorzy Cadillaców sięgają równie często, co lekarze rodzinni po antybiotyki do zwalczania najdrobniejszych infekcji i przeziębień.
Cadillac STS, czyli Seville Touring Sedan, to następca modelu Seville debiutującego w latach… 50-tych XX wieku. Ten blisko pięciometrowy sedan w założeniach miał wypełnić lukę pomiędzy flagowym, majestatycznym DTS-em, a mniejszym CTS-em. Jednak w praktyce bardzo często ów klasyfikacja bywa umyślnie zaburzana, a model STS przypisywany jest raz do segmentu aut klasy wyższej, a innym razem pozycjonuje się go w segmencie aut luksusowych. Jakkolwiek by go nie sklasyfikować, model STS to niemal pięć metrów luksusu w najlepszym wydaniu.
Model STS został wprowadzony do produkcji w 2005 roku i w ofercie amerykańskiego potentata, należącego wówczas do GM, zastąpił model Seville. W 2008 roku poddano go kosmetycznemu faceliftingowi, który jeszcze bardziej podkreślił indywidualizm i elegancję modelu.
Przypatrując się całej linii produktów amerykańskiego koncernu, poczynając na modelu CTS, poprzez opisywanego STS-a, a na majestatycznym DTS-ie kończąc, ma się nieodparte wrażenie, że konstruktorzy Cadillaców umyślnie kroczą wszędzie tam, skąd wszyscy inni producenci uciekają: gdy w okresie bujnie rozwijającej się motoryzacji inne auta były kanciaste, Cadillac był zaokrąglony i gładziutki niczym tafla wody. Obecnie, gdy niemal wszyscy producenci skłaniają się ku delikatnym liniom, Cadillac propaguje ostre kąty i zdecydowane płaszczyzny. I być może nie wszystkim ów stylistyka przypadnie do gustu, ale bez wątpienia dodaje autom Cadillaca indywidualizmu i pozwala wyróżnić się z tłumu.
W przypadku aut tego pokroju nie przystoi rozprawiać o jakości zastosowanych materiałów, pojemności bagażnika, czy przestrzeni na nogi w tylnym rzędzie siedzeń. Wszystko to, mimo, że skrojone w miarę potrzeb (choć obiektywnie patrząc nie zawsze – bagażnik tylko 390 l), ma drugorzędne znaczenie – przede wszystkim liczy się styl i emocje, jakich dostarcza przemierzanie kolejnych kilometrów tym autem. Mercedes klasy S, Audi A8, czy BMW serii 7, to auta, do których prowadzenia warto zatrudnić szofera i rozkoszować się podróżą na tylnej kanapie. W przypadku Cadillaca największych emocji doświadczymy prowadząc go samodzielnie.
Ogromna przestrzeń wewnątrz przedziału pasażerskiego (zasługa niemal 3-metrowego rozstawu osi), perfekcyjne wykonanie i dobór materiałów oraz wyposażenie godne najlepszych aut luksusowych – oto prawdziwy Cadillac. Jednak jeszcze szybsze bicie serca wywołuje dobór jednostek napędowych: dwie benzynowe, z których mniejsza to widlasta V6 o pojemności 3.6 l i mocy 258 KM oraz prawdziwe monstrum – potężny, ośmiocylindrowy, widlasty motor o pojemności 4.6 l i mocy 325 KM! Obie jednostki zapewniają doskonałe osiągi i… mizerną ekonomikę eksploatacji. Ale to w przypadku tego auta jest nieistotne – liczą się tylko osiągi. Większa jednostka napędowa, sygnowana logiem Northstar, rozpędza to niemal dwutonowe auto do 100 km/h w czasie 6 s! Ale to i tak nie jest szczyt jego możliwości – Cadillac ma także w ofercie wersję STS oznaczoną symbolem STS-V Supercharged. Ta majestatyczna limuzyna z silnikiem V8 o pojemności 4.4 l przyspiesza do 100 km/h w czasie poniżej 5 s. Napęd na tył, ośmiobiegowa automatyczna skrzynia biegów i moment obrotowy o wartości niemal 600 Nm mówią same za siebie. Zresztą moc także – 475 KM! Więcej niż Porsche 911.