BMW Z3 - zabawka dla dużych chłopców
W górskim i niezwykle malowniczym zakątku Północnej Szkocji, w rejonie Highlands, niezwykle popularnym sportem ekstremalnym jest wspinaczka górska. Jednak nie jest to taka zwykła, rekreacyjno - niedzielna wspinaczka górska, tylko prawdziwie ekstremalny i niebezpieczny sport wyczynowy.
Zgodnie z obowiązującym schematem prawdziwy i pełnowartościowy szkocki hillwalker, to taki, który zdoła zdobyć wszystkie z 284 Munros, czyli szczytów o wysokości przekraczającej 3000 stóp (914.4 m).
Co wspinaczka górska w rejonie Highlands ma wspólnego w BMW Z3? Bezpośrednio nic, ale ideologicznie więcej niż wydawałoby się na pierwszy rzut oka. Wspinaczka górska to sport, którego głównym celem jest sprawdzenie samego siebie i swoich umiejętności. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wchodziłby na szczyt góry, po bardzo stromym zboczu, z którego silny wiatr zwiał już w przepaść niejedno istnienie ludzkie, bez ważnego powodu. Tym powodem jest walka z samym sobą, sprawdzenie siły swoich mięśni, ale przede wszystkim siły swojego charakteru w starciu z żywiołem, w starciu z naturą.
Jazda BMW Z3 to także swego rodzaju sprawdzian samego siebie, swoich umiejętności. Mocne, napędzane na tylną oś, pozbawione jakichkolwiek systemów wspomagających kierowcę auto to wspaniała „zabawka” dla kierowców „urodzonych z kierownicą w dłoniach”.
Debiutujący w 1996 roku niewielki roadster od razu zrobił niesamowitą furorę na rynkach europejskim i amerykańskim. Zwarta, agresywna i emanującą mocą sylwetka, chrapy na błotniku, długa maska, zadziorne reflektory przednie i niemal ascetyczne wnętrze były tym, czego spragnione prawdziwych sportowych aut społeczeństwo wyczekiwało już od dawna. Tylny napęd, niewielka masa własna i doskonały układ kierowniczy sprawiały, że zasiadający za kierownicą małego sportowego Bawarczyka prawdziwi kierowcy ani myśleli z niego wysiadać. Adrenalina uzależnia – kierujący Z3 są żywym tego przykładem.
Auto, jako jedno z nielicznych już na rynku, urzekało prostotą budowy i minimalnym stopniem skomplikowania. Obecnie niemal wszystkie sportowe auta naszpikowane są elektronicznymi systemami bezpieczeństwa, które często gęsto „myślą” za kierowcę i wyprzedzają jego reakcje. W BMW Z3 tego nie było. Tam liczył się tylko kierowca, kierownica i droga. Najlepiej kręta.
Czterometrowe nadwozie zbudowane na bazie modelu E46 zaskakiwało sztywnością i zwartością. Niewielkie zwisy, minimalna wysokość i doskonale dobrana szerokość zapowiadały emocje, które czekały na kierowcę po zajęciu miejsca za kierownicą. Sportowa, ascetyczna i typowa dla aut BMW kierownica doskonale leżała w dłoniach i jeszcze lepiej współgrała z minimalistycznym wnętrzem. Zero bajerów, zero udziwnień – pragmatyzm w najczystszym wydaniu. Proste zegary, ergonomia na najwyższym poziomie i ilość miejsca niewystarczająca nawet liliputom – oto prawdziwe auto sportowe!
BMW Z3 miało zachwycać jazdą, a nie wszystkim tym co ją umila. To właśnie samo doświadczenie prowadzenia tego auta miało być największym „funem”. I ani doskonały zestaw audio, ani przepełniona przyciskami konsola środkowa nie miały tej przyjemności odbierać.
A że pod maską mogły pracować naprawdę mocarne jednostki napędowe, to „fun” był gwarantowany. Podstawowe silniki o pojemnościach 1.8 l i 1.9 l to raczej nieporozumienie. Jednostka dwulitrowa to już nieco lepszy wariant, choć nie idealny. Prawdziwy „fun” zaczynał się od jednostki 2.2 l, poprzez motor 2.8 l, a na ekstremalnych 3.2-litrowych wersjach „M” kończąc. 321-konne BMW Z3 M rozpędzało się do 100 km/h w mniej niż 5 s, a jego prędkość maksymalną ograniczono do 250 km/h. Bez „elektronicznego kagańca” nie wiadomo gdzie zatrzymałaby się wskazówka prędkościomierza.
BMW Z3 to auto tylko dla wybranych. Tylny napęd, potężna moc, doskonałe wyważenie i precyzyjny układ kierowniczy nie pozostawiały złudzeń, że aby cieszyć się jazdą tym autem trzeba było mieć nieprzeciętne umiejętności. Jednak Z3 to nie tylko zabawka w dłoniach dużych chłopców – Z3 pozwala się sprawdzić, swoje umiejętności i zdolność panowania nad autem bez jakichkolwiek systemów wspomagających. Wspaniałe!