Abarth Grande Punto - wskrzeszenie legendy
"Jeśli chcesz znaleźć źródło, musisz iść do góry, pod prąd". Iść pod prąd? Słowa Największego Polaka w oczach wielu stoją w sprzeczności z tym wszystkim, co wpajane było nam do głów od lat najmłodszych: poprzez pierwsze lata edukacji, później na salach uniwersyteckich, a następnie na ścieżkach kariery. "Iść pod prąd? Ale przecież... to takie... odmienne?!" No właśnie - "odmienne", co wbrew pozorom nie zawsze oznacza "gorsze".
Karl Abarth, młody, ambitny austriacki inżynier, skonfliktowany z przełożonymi z zakładów Porsche, porzuca pracę i w 1949 roku rozpoczyna własną przygodę z motoryzacją. Z jego inicjatywy powstaje firma Abarth i od razu zaczyna eksperymentować z produktami włoskiej marki Fiat. A dokładniej, przystępuje do modyfikacji konstrukcji opracowanych przez Fiata w celu nadania im indywidualnego stylu i subtelnego pierwiastka sportowego. W 1971 roku Abarth staje się oficjalnym tunerem włoskiej marki.
W 2007 roku, po latach hibernacji, Abarth wprowadził na rynek model, który po dziś dzień wzbudza wielkie zainteresowanie. Abarth Grand Punto, bo o nim mowa, to potomek idei – idei zrodzonej w ciele człowieka, który nie potrafił podporządkować się schematom, w głowie człowieka, który nieustannie poszukiwał własnej drogi, własnego „ja”, swojego „źródła”.
Abarth Grande Punto to auto w pewnym sensie nietuzinkowe – zarówno z zewnątrz, jak i od środka nie zdradza swych nieprzeciętnych możliwości. Delikatny zewnętrzny tuning optyczny, w postaci śnieżnobiałego lakieru skomponowanego z czerwonymi inkrustacjami ozdobnymi na progach i lusterkach oraz drapieżne 17-calowe felgi ze stopów lekkich bynajmniej nie krzyczą: „Hey, jestem szybki!”. Nawet dokładając do tego delikatnie poszerzone nadkola, czarny spojler na dachu, podwójną końcówkę wydechu oraz przyciemniane lustra reflektorów przednich nadal nie jest on autem wyzywającym i pretensjonalnym. Wnętrze, pomijając logo ze skorpionem na kole nieco spłaszczonej u dołu kierownicy oraz sportowe fotele, praktycznie nie różni się od cywilnych wersji Grande Punto ze znaczkiem Fiata na masce.
Jednak, to co najważniejsze w tym aucie ujawnia się dopiero podczas jazdy: usztywnione i wzmocnione zawieszenie, agresywniej zestopniowana skrzynia biegów z sześcioma przełożeniami oraz silnik. To właśnie ten szesnastozaworowy silnik T-Jet jest esencją tego auta – z pojemności 1.4 l inżynierom udało się wykrzesać 155 KM! Doładowana turbosprężarką machina może poszczycić się maksymalnym momentem obrotowym o wartości 206 Nm (230 NM w trybie „Sport Boost”) przy 3 tys. obr./min. To wystarczy, by ważące 1260 kg auto osiągało pierwszą setkę już po 8 sekundach, a prędkość maksymalna swobodnie przekraczała 200 km/h (dokładnie 208). Co ciekawe, iście sportowe osiągi wcale nie muszą być okupione niepohamowanym apetytem na paliwo – według zapewnień tunera średnio Grande Punto ma się zadowalać 7 l/100 km. Nawet gdyby szacunki producenta były zaniżone o 10 – 15%, to i tak spalanie na poziomie 7.5 – 8 l na 100 km przy doskonałych osiągach auta jest do zaakceptowania.
Komu 155 KM nie wystarcza, może zamówić pakiet Kit Esseesse, w ramach którego producent modyfikuje m.in. oprogramowanie jednostki T-Jet, dzięki czemu moc wzrasta do niebagatelnych 180 KM. Z tym pakietem Grande Punto przyspiesza do „setki” w 7.5 s i osiąga 215 km/h!
Cena? 65 tys. PLN za wersję 155-konną. Za pakiet Kit Esseesse trzeba wyłożyć dodatkowe 20 tys. PLN, co daje już 85 tys. PLN. Ale i to nie wszystko – cennik auta naszpikowany jest opcjami dodatkowymi, za sprawą których ostateczna wartość pojazdu może bez problemu zbliżyć się do pułapu 100 tys. PLN. A to już sfera, w której osiągalne stają się usportowione aut kompaktowe, np.: Seat Leon Cupra R o mocy 265 KM. Indywidualizm nigdy nie był tani, ale w tym przypadku Abarth chyba nieco się zagalopował.