Zużycie paliwa - dane fabryczne a rzeczywistość
5.05, 5.09, 5.12 a w niektórych regionach nawet 5.17 PLN za litr paliwa - sytuacja na stacjach paliw potrafi solidnie namieszać w domowych budżetach. Astronomiczne ceny paliw sprawiają, że coraz częściej "kombinujemy" jakby tu zaoszczędzić choćby litr paliwa na każdych 100 km. 5 PLN na 100 km to w sumie niewiele, ale jak miesięcznie przejeżdża się 3000 tys. km, to robi się z tego już konkretna kwota.
Zastanawiając się nad wyborem auta porównujemy dane katalogowe zużycia paliwa i automatycznie na naszych twarzach pojawia się kpiący uśmieszek. Dlaczego? Bo te wartości niestety nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Ale czy to oznacza, że są absolutnie bezużyteczne?
Nie do końca. Wyobraźmy sobie, że producenci aut podawaliby zużycie paliwa na podstawie testów przeprowadzonych w rzeczywistości. Każdy producent wyjeżdżałby na dowolną trasę, podczas której mierzyłby zużycie paliwa pojazdu. Podobnie czyniono by z pomiarami w ruchu miejskim. Ale czy taka metodyka byłaby słuszna? Czy auto w warszawskich korkach zużywa tyle samo, co na Sochaczewskich uliczkach? Przecież i tu i tu mamy do czynienia z warunkami miejskimi. Zatem jak to jest?
Wszystko na świecie podlega standaryzacji. Kupujemy owoce w kilogramach, napoje w mililitrach lub litrach, jajka na sztuki, a płytki ceramiczne w metrach kwadratowych. Wszystko musi być uporządkowane zgodnie z pewną ustaloną wcześniej skalą.
Podobnie jest ze zużyciem paliwa podawanym przez producentów samochodów. Należało ustalić jakieś odgórne i identyczne dla wszystkich standardy, zgodnie z którymi wszyscy, dosłownie wszyscy, bez wyjątku, producenci aut na świecie przeprowadzają pomiary. Tym sposobem udało się osiągnąć jednolitość warunków pomiarowych dla wszystkich aut.
Owszem, te wartości dalekie są od tego, co osiągamy w warunkach rzeczywistych, na drodze. Jednak dzięki temu, że zarówno VW Passat 2.0 TDI o mocy 140 KM i Ford Mondeo 2.0 TDCi o identycznej mocy porównywane są fabrycznie w tych samych warunkach, mamy orientacyjne wyobrażenie o ekonomice każdego z tych aut.
Wyobraźmy sobie, że nie byłoby wspomnianych standardów, że panowałaby dowolność warunków pomiarowych. Wówczas producenci staraliby się wybrać takie warunki pomiaru, w których samochody zużywałyby minimalne, wręcz niemożliwe do uzyskania nawet w warunkach laboratoryjnych, ilości paliwa: podróż z wiatrem, z górki, na najwyższym możliwym przełożeniu, nieustannie hamując silnikiem. A za kierownicą siedziałby kierowca o posturze anorektyka. Czy wówczas byłoby lepiej?
Owszem, fabryczne zużycie paliwa, podawane w katalogu pojazdu, niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. 4.5 l oleju napędowego na każde 100 km w przypadku limuzyny ważącej 1700 kg to wartość wręcz śmieszna. I niemal niemożliwa do uzyskania w warunkach normalnej eksploatacji. Ale to, że samochody, którymi jeździmy, zużywają dużo więcej paliwa, niż deklarują producenci tych aut, w największym stopniu zależy… od nas samych. Od tego jak jeździmy, czy hamujemy silnikiem, czy potrafimy przewidywać sytuacje na drodze, czy rozsądnie obchodzimy się z pedałem gazu i czy z hamulców korzystamy przy każdej nadążającej się okazji. Czy mkniemy od świateł do świateł, byle tylko wystartować pierwsi i dojechać do następnego skrzyżowania jako pierwsi. To my najbardziej warunkujemy ilość zużywanego przez nasze auto paliwa.
Pogoda, siła i kierunek wiatru, konfiguracja terenu, opady deszczu, rodzaj nawierzchni drogi – wszystkie te czynniki (i jeszcze wiele więcej) wpływają na ilość zużywanego przez samochód paliwa. Jednak wystarczy przeprowadzić bardzo prosty test, który pokaże, że nasz samochód potrafi być oszczędny. Wystarczy wybrać się na przejażdżkę w teren niezabudowany, kiedy natężenie ruchu jest niewielkie, i starać się podróżować z prędkością 80 – 90 km/h, bez zbędnego przyspieszania i zwalniania, przewidując co za chwilę wydarzy się na drodze. Wówczas sami zobaczymy, że nie jest tak źle. Wiem co piszę, bo sam ostatnio przeprowadziłem taki „mikroekspoeryment” – samochodem segmentu „D” z silnikiem benzynowym o mocy ok. 150 KM przejechałem 300 km nocą ze średnią prędkością z całej trasy na poziomie 75 km/h (chwilami jechałem 95 km/h, a chwilami 65, w zależności od konfiguracji trasy). Wynik? 6.6 l/100 km!!! A dane fabryczne mówiły o… 6.5 l/100 km. Przypadek? Niekoniecznie, wynik ten udało mi się powtórzyć – innym razem na dystansie 140 km, przy podobnej prędkości średniej, auto zużyło 6.5 l/100 km. Widać można!