Wysoki przebieg. Zmora kupujących używany samochód
Polscy kierowcy panicznie boją się samochodów z wysokimi przebiegami. Wielu z listy zakupowej skreśla auta, które przejechały ponad 200 tysięcy kilometrów. Czy ma to sens?
Na polskim rynku wtórnym królują samochody z przebiegami ok. 150-190 tysięcy kilometrów. Liczniki podają taki przebieg zarówno w autach kilkuletnich, jak i pojazdach sprzed dekady lub starszych. Większej roli nie odgrywa rodzaj jednostki napędowej czy rozmiar samochodu. Przebiegi przekraczające 250 tysięcy kilometrów są rzadziej spotykane, a „trójka” na początku to ewenement.
Już „dwójka” w pierwszym polu drogomierza jest niemalże wyrokiem. Sprawia, że samochód staje się niezwykle trudny do sprzedania. Potencjalni nabywcy grymaszą i domagają się znacznego obniżenia ceny. Jeżeli właściciel jest zadowolony z auta, prędzej zrezygnuje z próby pozbycia się go, niż zdecyduje się na sprzedaż za relatywnie niewielkie pieniądze. Ewentualnie zirytowany serią nieudanych pertraktacji usunie największą „wadę” auta – kombinację cyfr na liczniku.
Obawy przed wysokimi przebiegami nie wzięły się znikąd. Przez lata obcowaliśmy z samochodami produkowanymi za żelazną kurtyną. Dla wielu z nich, w szczególności dwusuwów, wysokie przebiegi faktycznie były mordercze. Nim samochód dokonał żywota na złomowisku, zwykle przechodził kapitalny remont jednostki napędowej. Auta wytwarzane na zachodzie Europy były dużo trwalsze. Pod ich maskami pracowały niewysilone motory, które umożliwiały pokonanie bez poważniejszych awarii pół miliona kilometrów i więcej.
Rozmowy na temat typowych przebiegów mijają się z celem. Intensywność użytkowania pojazdów jest niezwykle zróżnicowana. Z przeprowadzonych przez Eurotax analiz polskiego rynku wynika, że auta pokonują średnio ok. 10-26 tys. km rocznie, przy czym wynik zależy od pojemności silnika. Próbę usystematyzowania wiedzy o przebiegach podjęło też niemieckie TUV. Z opracowań wynika, że im większy samochód, tym wyższe roczne przebiegi. Po zgrubnym przeliczeniu danych otrzymujemy 7-10 tys. km rocznie w segmencie A, 10-15 w segmencie B, 15-25 dla kompaktów oraz 20-30 w segmencie D. Większe limuzyny, vany i duże SUV-y zwykle pokonują 20-40 tys. km rocznie.
A teraz konkretne przykłady. W pierwszych 2-3 latach eksploatacji Audi A6, BMW serii 5, Mercedesy klasy E, Volvo V70 czy Volkswageny Passaty przejeżdżają średnio 70-87 tys. km. Po 10-11 latach średnie dla tych modeli sięgają już 170 tys. km. Pamiętajmy, że mowa o opracowaniach statystycznych. Na średnią dla każdego modelu pracują zarówno auta, które pokonują po kilka tysięcy kilometrów rocznie, jak i takie, które w ciągu roku przejeżdżają po kilkadziesiąt tysięcy kilometrów.
Ograniczona podaż aut z wysokimi przebiegami na polskim rynku nie oznacza, że zostały one zutylizowane na złomowiskach. Wymagania rynku oraz wiara kierowców we wskazania drogomierzy skłaniają nieuczciwych sprzedających do znacznego "korygowania" przebiegów. Ewenementem nie jest nawet „skręcanie” 500 tys. km. do poziomu 200-250 tys. km. Przebiegi opłaca się fałszować. Niski nie tylko ułatwia sprzedaż samochodu, ale również zwiększa jego wartość. Przynajmniej o kilka tysięcy złotych.
„Korygowanie” przebiegów nakręca spiralę absurdu. Często okazuje się, że samochód, którego licznikowy przebieg wynosi tylko 150-200 tysięcy kilometrów, wymaga wielu napraw. W takiej sytuacji mało kto zadaje sobie pytanie o rzeczywisty przebieg pojazdu, ciesząc się z rezygnacji z zakupu innego, równie dobrze wyglądającego egzemplarza z większym przebiegiem. W końcu tam wydatki byłyby o wiele wyższe...
Gros samochodów przybywa do Polski zza zachodniej granicy. Za Odrą wysokie przebiegi nikogo nie dziwią. Nie wierzycie? Polecamy lekturę ofert sprzedaży jednego z najpopularniejszych modeli na polskim rynku wtórnym, czyli Passata B5. Weźmy pod lupę 10-latki. Przebiegi na poziomie 250-350 tysięcy kilometrów nie będą rzeczą szczególną. Legitymuje się nimi ok. 12% Passatów z lat 2002-2004. W Polsce udział takich aut topnieje do ok. 8%. Niby niewielka różnica, jednak biorąc pod uwagę nasze upodobanie do tanich samochodów oraz porównywalne ceny aut w Polsce i w Niemczech (a na imporcie ktoś musiał jeszcze zarobić...), wnioski nasuwają się same. Inny przykład. Passaty w charakterystycznym kremowym kolorze, który wskazuje na eksploatację w roli taksówki. Za Odrą 340-600 tysięcy kilometrów na liczniku, w Polsce bez trudu znajdziemy taki samochód z przebiegiem 250 tys. km.
Czy istnieje graniczny przebieg, którego przekroczenie oznacza poważne wydatki? Niestety nie. Większość pojazdów bez najmniejszego trudu znosi pierwsze 100-150 tysięcy kilometrów. Po takim „przelocie” silniki, jeżeli są pozbawione wad konstrukcyjnych, nie noszą większych oznak zużycia, a moce i momenty obrotowe nie odbiegają znacząco od parametrów fabrycznie nowych motorów. Zwykle dobrze trzymają się też zawieszenia, układy kierownicze i skrzynie biegów.
Fali poważniejszych niedomagań można spodziewać się w okolicach 200 tysięcy kilometrów, chociaż nie jest to regułą. Na pewno trzeba przygotować się na wymianę sprzęgła, dwumasowego koła zamachowego, filtra cząstek stałych, przegubów, elementów zawieszenia, a być może także regenerację przekładni kierowniczej i turbosprężarki. W niektórych modelach zaczyna rosnąć zużycie oleju. Silniki mogą generować mniejsze moce i momenty obrotowe, jednak zwykle ubytki nie są odczuwalne – wychodzą na jaw na hamowni.
Kondycji samochodu nie sposób określić wyłącznie na podstawie przebiegu. Kluczowym czynnikiem jest sposób eksploatacji pojazdu oraz świadomość techniczna jego właściciela. Jeżeli nie oszczędzał na serwisowaniu auta, pamiętał o konieczności wymiany i regularnej kontroli stanu oleju, nie nadwerężał zimnego silnika, a brutalnym przepinaniem biegów nie zniszczył synchronizatorów skrzyni, to kondycja danego egzemplarza powinna być dobra nawet przy bardzo wysokich przebiegach.
Mało tego, samochód pokonujący przede wszystkim duże odległości autostradami, może okazać się znacznie mniej zużyty od auta, które jeździło wyłącznie na krótkich dystansach w mieście – podczas takiej eksploatacji w silniku dochodzi do wielu niekorzystnych zjawisk. Wysokie roczne przebiegi zwykle skłaniają właścicieli do ponadprzeciętnej dbałości o pojazdy. W końcu przeciwwagą dla drobnych oszczędności jest awaria na trasie i multum problemów z nią związanych.
Szukając używanego samochodu nie warto omijać szerokim łukiem egzemplarzy z wysokimi przebiegami. Znacznie ważniejszy jest faktyczny stan techniczny pojazdu. Wartości podawane przez liczniki kilometrów często są fikcją, wykreowaną przez potrzeby rynku. Przypominamy, że zmiana wskazań elektronicznych drogomierzy najpopularniejszych modeli na rynku wtórnym trwa kilka minut i kosztuje 100-300 zł.
fot. Newspress