Tania terenówka na co dzień i do rajdów. Ile faktycznie trzeba zapłacić i jak kupować?
Off-road to nie jest tanie hobby, choć wydaje się, że auto do zabawy można kupić za 10-15 tys. zł. Niestety, realia rynkowe pokazują, że nie do końca tak jest. Żeby faktycznie jeździć po bezdrożach, brać udział w amatorskich imprezach, a jednocześnie móc podróżować tym samym samochodem na co dzień, trzeba mieć większy budżet, co nie oznacza, że ogromny. Uważam, że z kwotą 40 tys. zł już można coś zrobić.
Przeglądając rynek aut terenowych, z łatwością trafimy na propozycje za 10 tys. zł czy pojazdy, które już z odpowiednim ogumieniem i jakimś przygotowaniem kosztują ok. 15 tys. zł. Najtańsze w całkiem atrakcyjnym stanie można kupić do 20 tys. zł. Niestety, wbrew pozorom nie są to samochody, którymi da się jeździć na co dzień i po bezdrożach jednocześnie, a nierzadko wymagają one sporych nakładów, by przywrócić je do pełnej sprawności. Oto dwa najważniejsze fakty, które warto znać, nim podejmiecie decyzję o zakupie.
Fakt 1. Albo na co dzień, albo do off-roadu
Warto oddzielić samochód terenowy, którym zamierzacie jeździć na co dzień, od samochodu, którym macie zamiar startować w różnych imprezach lub amatorsko męczyć je w terenie. To się rzadko "zgrywa". Jedynie klasy turystyczne/rodzinne/amatorskie mogą służyć do tego, by wystartować w imprezie autem codziennym w standardowej konfiguracji. Jednak bądźmy szczerzy – to nie jest do końca prawdziwy off-road.
Jeśli zamierzacie zbierać pieczątki w trudno dostępnych miejscach, pokonywać przeszkody wodne i błotne, to musicie mieć auto tylko do jazdy w terenie. Wówczas wyposażenie nie ma znaczenia, sprawność wielu elementów także, wygląd to kwestia trzeciorzędna. Samochód ma się trzymać w całości, a nie wyglądać na zdrowy egzemplarz. Jak się w końcu złamie, to trudno.
Fakt 2. Auto terenowe kosztuje od 40 tys. zł w górę
Jeśli chcecie mieć samochód terenowy na co dzień, ale też taki, którym okazjonalnie wystartujecie w klasie turystycznej, a przyjedziecie i wrócicie nim na kołach, minimum budżetu to ok. 40 tys. zł. Nie ważne, za ile kupicie samochód, a ile w niego włożycie. Nie ma samochodów terenowych, które nadają się do wszystkiego, a kosztują mniej.
Zakup auta za 20 tys. zł to dopiero początek zabawy. Musi mieć przynajmniej podniesione zawieszenie (w niemal każdym modelu), terenowe opony, jedną wyciągarkę, porządne zderzaki, być w pełni sprawne mechanicznie. Jeśli przesadzicie z oponami, to bardzo szybko trzeba będzie naprawić mosty. Jeśli nie mosty, to silnik. Summa summarum prędzej czy później do kwoty 40 tys. zł dojdziecie, a to od was zależy, którą drogą pójdziecie.
Można bowiem kupić auto za 15-20 tys. zł i drugie tyle włożyć w jego usprawnienie, albo kupić już gotowe za taką kwotę. Mowa tu oczywiście o najtańszych pojazdach, takich jak Opel Frontera, Jeep Cherokee, Suzuki Grand Vitara, Land Rover Discovery I, japońskie pick-upy z lat 90. XX wieku. W przypadku takich modeli jak Nissan Patrol, Toyota Land Cruiser, Jeep Wrangler - trzeba mniej więcej 40 tys. zł wydać na samo auto, ale jeśli jest sprawne, modyfikacje można ograniczyć do niezbędnego minimum (opony, wyciągarka, lift).
Jak wygląda rynek aut terenowych?
Samochody terenowe można podzielić na kilka grup pojazdów z uwzględnieniem ceny.
Do 15 tys. zł macie wybór pomiędzy autami nienadającymi się do jazdy na co dzień (np. Suzuki Samurai, Suzuki Jimny, Daihatsu Feroza/Rocky, Łada Niva). Za takie pieniądze kupicie egzemplarz, który może być już po pewnych modyfikacjach lub się do tego nadaje. Niskobudżetowe, niezbyt skomplikowane konstrukcje odwdzięczają się wysoką sprawnością w terenie, ale i niską wytrzymałością i awaryjnością.
Za 20-30 tys. zł kupicie samochód, którym można przyjemnie jeździć na co dzień, ale też może być już po modyfikacjach off-roadowych, które pozwolą wystartować w niewymagającej imprezie. Są to też samochody, które mogą stanowić dobrą bazę i w tej kwocie da się je już w pewnym stopniu zmodyfikować. Dobrym przykładem są m.in. Jeepy Cherokee (XJ i KJ) i Grand Cherokee (ZJ i WJ), Mitsubishi Pajero, Opel Frontera, a także koreańskie auta jak Kia Sorento czy Hyundai Galloper.
Z kwotą ponad 30 tys. zł można robić podejście do dwóch klasycznych aut terenowych: Jeep Wrangler lub Nissan Patrol.
W przypadku Jeepa Wranglera chodzi o pierwszą generację (YJ), którą można kupić za 20-25 tys. zł i dość tanio przystosować do jazdy w terenie. Za 30 tys. zł auto już odwdzięczy się dzielnością i sprawnością, a w budżecie do 40 tys. zł można zrobić z tego samochodu dobrą terenówkę lub wystartować z projektem na bazie Wranglera II, czyli TJ.
W przypadku Patrola, jeśli nie ma to być pojazd wyłącznie do jazdy w terenie, który dla przeciętnego Kowalskiego jest po prostu gratem na kołach, to minimum, jakie trzeba wydać na samochód-bazę, wynosi 20 tys. zł. Drugie tyle trzeba włożyć w silnik (fabryczny nie nadaje się do off-roadu) – jego naprawę (prędzej czy później wybuchnie) lub wymianę na inny (nieoryginalny) i trochę na modyfikacje (opony, zawieszenie).
Nissan Patrol jest o tyle wdzięcznym pojazdem, że wszelkie modyfikacje znosi bez trudu i już na seryjnym zawieszeniu można założyć duże koła z agresywnym bieżnikiem. Można też szukać gdzieś pomiędzy i za 30 tys. zł kupić auto już mocno terenowe, ale przed awarią silnika lub za bardzo nieprzerobione, ale z naprawionym lub wymienionym silnikiem.
Na szczycie samochodów terenowych są w zasadzie dwa modele: Toyota Land Cruiser i Mercedes Klasy G.
Najtańsze są Land Cruisery Prado (90), które bez modyfikacji nie zajadą daleko w teren, ale za 20-25 tys. zł można je kupić jako bazę. Doprowadzenie do dobrego stanu i zmodyfikowanie do jazdy po bezdrożach powinno się zmieścić w budżecie 40 tys. zł. To samo dotyczy starszych, małych land cruiserów serii 70. 30 tys. zł to minimum, jakie trzeba wydać na Land Cruisera J12 lub tzw. setkę do dalszych modyfikacji. Tu oczywiście nie obejdzie się bez wydania ok. 10 tys. zł. Choć i tyle może nie wystarczyć.
Mercedes Klasy G jest najdroższym autem terenowym, ale też - zdaniem wielu - najwytrzymalszym. Minimum 30-40 tys. zł zapłacicie za modele wojskowe lub użytkowe, natomiast cywilne W463 zaczynają się od ok. 80 tys. zł.
Redaktor