System start-stop bez tajemnic. Czy to działa? Czy warto mieć go w aucie używanym? Czy wyłączać? Poradnik
Systemy wyłączające silnik na postojach już kilka lat temu stały się częstym elementem w nowych samochodach, więc dziś coraz śmielej przebijają się na rynek wtórny. Minęło już dość czasu, by ocenić, jak to rozwiązanie przekłada się na stan używanych aut i czy warto z tej innowacji korzystać.
System start-stop: co to jest?
Systemy o tej nazwie to zespół rozwiązań konstrukcyjnych i komputerowych w samochodzie, dzięki którym znajdujący się w nim silnik jest wyłączany w momentach mniejszego obciążenia, czyli na przykład na postojach. W takich sytuacjach dalsza praca obecnych na pokładzie urządzeń pokroju klimatyzacji, multimediów czy wspomagania układu kierowniczego jest zapewniana przez pobór energii z akumulatora (lub, w przypadku hybryd, z bardziej rozbudowanych układów akumulatorowych). Ponowne włączenie silnika następuje w momencie ruszenia lub zużycia zgromadzonego zapasu energii.
Choć pierwsze - eksperymentalne - systemy start-stop zaczęły się pojawiać już w latach 80. XX wieku, rozwiązanie to podbiło na dobre branżę motoryzacyjną w latach 2005-2010. Wtedy to producenci samochodów sięgnęli po tę innowację, widząc w niej szansę na nadal dość prosty i tani sposób na sprostanie nowym, coraz bardziej rygorystycznym normom emisji spalin.
Przeprowadzane na różnych kontynentach badania wykazywały, że przeciętny samochód w ciągu swojego życia spędza ok. 11 proc. czasu na postojach podczas jazdy. Jeśliby więc opracować system, dzięki któremu silnik w takich momentach się automatycznie wyłącza, główkowali producenci, to w łatwy i tani sposób udałoby się osiągnąć niższe wyniki zużycia paliwa i emisji CO2. Różnice może nie byłyby zawsze duże, ale wystarczające, by zakwalifikować auto do grupy bardziej ekologicznych i uzyskać na wybranych rynkach przywileje podatkowe.
To nie przypadek, że tak dużo samochodów ma wynik emisji spalin na przykład 49 g CO2/km, 99 g czy też 119 g. W określonym momencie na jakimś ważnym dla producenta rynku podatek lub jakiś inny przywilej musiał obejmować wyłącznie auta emitujące poniżej 50, 100 lub 120 g CO2/km.
Jak jest zbudowany system start-stop?
Jak się okazało, względnie prosty pomysł do skutecznego działania potrzebował całkiem zaawansowanych zmian pod maską. Na dłuższą metę nie sprawdziłyby się tradycyjne rozruszniki czy akumulatory o takiej wytrzymałości co te znane do tej pory. Przemysł został więc zmuszony do przejścia na nowe, znacznie bardziej zaawansowane akumulatory oraz na rozruszniki zintegrowane z alternatorem.
Wiele elementów musiało więc zyskać bardziej wyrafinowaną, a przy tym solidniejszą formę. Na tym jednak nie koniec. Musiały zostać wprowadzone także skomplikowane systemy kontrolujące i zarządzające energią, które pilnują tego, by akumulator zachował odpowiednią temperaturę i zdolność rozruchową, by inne urządzenia nie pobierały prądu w momencie rozruchu i by nie doprowadzić do szybszego zużycia pozostałych podzespołów, na przykład turbosprężarki czy skrzyni biegów. Nagle system start-stop robi się więc całkiem złożonym systemem ingerującym głęboko w osprzęt samochodu. Lepiej więc by korzyści z niego płynące były wymierne…
Czy jazda z systemem start-stop się opłaca?
Z tym jest jednak, delikatnie mówiąc, różnie. Oszczędności, jakie przynosi system start/stop, nie da się jednoznacznie ocenić, bo zależą one od wielu czynników. Przede wszystkim samego silnika i sposobu eksploatacji samochodu. Można założyć, że w wyjątkowo sprzyjających okolicznościach (duży silnik benzynowy, pojemny akumulator, jazda w gęstym ruchu miejskim) oszczędność może wynieść nawet 2 l/100 km. W znacznie większej liczbie przypadków będą to jednak niewielkie części dziesiętne lub nawet setne litra paliwa na 100 km. Różne statystyki mówią o oszczędności paliwa na poziomie 3–10 proc.
Z perspektywy czasu okazuje się jednak, że oszczędności na paliwie są niewspółmiernie do potencjalnych wydatków wynikających z zastosowanych zmian konstrukcyjnych. Nowe podzespoły są bardziej wytrzymałe, co podnosi ich cenę, ale jednocześnie ich żywotność też nie jest nieograniczona. W praktyce okazuje się, że te wysokowytrzymałe akumulatory - przy korzystaniu z systemu start-stop - wytrzymują około 5-6 lat. Wymiana z kolei wiąże się z kosztem od 200 do 1200 zł za sam akumulator i około 50 zł za przeprowadzoną w serwisie adaptację systemową (jeśli komputer pokładowy pokazuje błędy). W przypadku rozruszników sytuacja jest trochę lepsza: ich żywotność jest wydłużona parokrotnie w stosunku do tradycyjnych odpowiedników, a są od nich droższe o 60-100 proc.
Ogólnie samochodów z systemami start-stop nie należy się bać. Choćby dlatego, że już lada moment uniknięcie ich także na rynku wtórnym będzie niemożliwe. Niestety, każdy będzie musiał liczyć się z trochę większymi kosztami eksploatacji. Na pocieszenie pozostaje fakt, że na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat u żadnego z producentów aut nie pojawiły się poważne usterki czy powszechne problemy wynikające z zastosowania tego rozwiązania. Mimo wszystko rekomendujemy jednak wyłączanie tego systemu, ponieważ korzyści dla ekonomiki jazdy i środowiska w praktyce pozostają tylko na papierze, a zużycie podzespołów jest jak najbardziej realne.
Redaktor