Studzenie turbiny i silnika po dynamicznej jeździe - czy jest to potrzebne?
Zadbaj o turbinę, a odwdzięczy ci się dłuższą eksploatacją bez problemów. Gdzie jednak są granice? I jak właściwie powinniśmy studzić turbinę?
Kiedyś obecność turbosprężarki pod maską była doskonałym pretekstem do umieszczenia na samochodzie paru dumnych napisów "Turbo" i dodania sportowych dodatków, jak spoilery czy duże koła. Dzisiaj to jednak norma i w zasadzie trudniej jest kupić samochód z silnikiem wolnossącym niż doładowanym.
Można mówić, że to komplikuje eksploatację i wprowadza dość drogi w naprawie element, ale z drugiej strony - dzięki doładowaniu mamy silniki o większej mocy, które sprawnie napędzają samochody już od niskich obrotów. Komfort użytkowania takiego silnika jest znacznie większy, przynajmniej w samochodach do jazdy na co dzień.
Czy tego chcemy, czy nie, o turbosprężarkę warto dbać. Jeśli nie wiecie jak to robić lub chcecie sobie przypomnieć, czytajcie dalej.
Warunki pracy turbiny
Dlaczego turbina jest elementem specjalnej troski? Bo pracuje w ekstremalnie ciężkich warunkach. Jest napędzana gazami wylotowymi silnika, które rozpędzają znajdujący się wewnątrz obudowy wirnik nawet do 200 000 obr./min. w temperaturze kilkuset stopni Celsjusza.
Takie temperatury i obroty wymagają odpowiedniego chłodzenia i smarowania, za które w obu przypadkach odpowiada olej silnikowy. Jeśli wyłączymy mocno rozgrzany silnik, odetniemy dopływ środka smarującego do turbiny, a dokładniej do jej łożysk ślizgowych i oporowych, które wciąż bezwładnie pracują.
Efekt? Temperatura gwałtownie wzrasta, następuje zwęglenie oleju, zatykają się kanały olejowe i zacierają łożyska.
W niektórych autach, szczególnie w samochodach sportowych, stosuje się zabezpieczenia przed takim nagłym wyłączeniem rozgrzanego silnika i po wyłączeniu go, układ smarowania nadal pracuje. W większości samochodów możecie jednak nie mieć takiego systemu.
Jak studzić silnik?
Turbinę należy schładzać przede wszystkim po intensywnej jeździe. To znaczy po jeździe sportowej lub długotrwałej jeździe z wysoką prędkością, na przykład na autostradzie.
Po zatrzymaniu najlepiej odczekać co najmniej 90 s z silnikiem pracującym na biegu jałowym, by wirnik turbiny zdążył wytracić prędkość, a pracujący olej obniżył temperaturę sprężarki. Jeśli jeździliśmy krótko, ale intensywnie, na przykład dynamicznie po mieście, studzenie możemy skrócić do 30 s.
Najprostszą i najbardziej naturalną zasadą jest zaparkowanie, odpięcie pasów, zabranie wszystkiego, co potrzebne i wyłączenie silnika dopiero w ostatnim kroku. Ciężko jednak wyobrazić sobie, żeby zjeżdżając do tankowania na autostradzie stać 90 s przy dystrybutorze - to może wydawać się wiecznością, jeśli za wami uformuje się kolejka.
Czas studzenia turbiny na postoju możemy znacznie skrócić, jeśli na 1-2 km przed planowanym postojem zwolnimy do takiej prędkości, przy której silnik będzie pracował pod niedużym obciążeniem, na niskich obrotach.
Dbanie o silnik na torze
Ekstremalnym przypadkiem intensywnej jazdy jest oczywiście jazda torowa. Samochodami drogowymi, którymi chcecie jeszcze wrócić na kołach do domu, najlepiej podzielić sesje na 15 min. jazdy i 15 min. odpoczynku.
Planując czas na torze, dobrze zostawić sobie czas na wykonanie okrążenia chłodzącego, na którym będziemy już utrzymywać niską prędkość obrotową silnika. Kiedy już się zatrzymamy, a wykonaliśmy okrążenie chłodzące, silnik powinien jeszcze popracować przez co najmniej 2 min. W wyjątkowo ciepłe dni ten okres powinniśmy jeszcze znacznie wydłużyć.
Wspomnę jednak pewną anegdotę z treningów porsche na torze Silesia Ring. Jechałem 911 GT3 w grupie składającej się jeszcze z 911 GT3 RS, GT2 RS i Turbo S. Był to najwyższy dostępny wtedy w Polsce stopień treningów Porsche Driving Experience, więc tempo było wysokie, a samochody dostawały ciężkie baty. Po skończonej sesji i wykonaniu okrążenia chłodzącego na dystansie ponad 3 km usłyszałem przez radio: "Zatrzymujemy się. Samochody z turbo zostawiamy włączone, a wolnossące GT3 i GT3 RS gasimy od razu". Na miejscu byli mechanicy obsługujący na bieżąco te samochody, każdy za ponad milion, więc chyba wiedzieli, co robią.
Przesada czy konieczność?
Warto zachować zdrowy rozsądek i jeśli jedziecie do sklepu oddalonego o 5 km, to studzenie turbiny nie zaszkodzi, ale jest raczej profilaktyką. Jeśli jednak nie wyrobimy sobie tego nawyku w dłuższych trasach i przy ostrzejszym traktowaniu samochodu, narażamy się na wydatki.
Zakładając, że turbina jest zaprojektowana na pracę przez czas odpowiadający 300 tys. km przebiegu, to wyłączanie silnika bez zwracania uwagi na temperaturę może skrócić tę żywotność nawet do 100 tys. km. Turbina w popularnych silnikach kosztuje około 2,5-3,5 tys. zł, a na przykład w BMW 335i i 2-litrowych Volvo - nawet 6-7 tys. zł. Regeneracja kosztuje zazwyczaj 1-2 tys. zł.
Warto też pamiętać, że choć producent może zakładać interwał wymiany oleju na 20 czy 30 tys. km, to jeśli chcemy, żeby samochód i turbosprężarka posłużyły nam jak najdłużej, warto ten interwał skracać do co najwyżej 15 tys. km.
Redaktor