Samochód za niecałe 2000 złotych - inwestycja podwyższonego ryzyka?
Po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej samochód szybko przestał być dobrem luksusowym. Przez otwarte granice popłynął strumień leciwych i tanich pojazdów. Dzięki nim rynek wtórny urósł do imponujących rozmiarów.
Dość powiedzieć, że w najpopularniejszych serwisach ogłoszeniowych znajdziemy setki tysięcy ofert sprzedaży przeróżnych aut. Jak by tego było mało, każdego miesiąca do kraju trafiają dziesiątki tysięcy „używek”. Jest więc w czym wybierać. Ceny? Od kilkuset złotych wzwyż.
Jakich aut szukać? Przede wszystkim mało egzotycznych. Próba wyróżnienia się z tłumu za niewielkie pieniądze może być naprawdę przykra w skutkach. Im rzadszy samochód, tym znalezienie używanych części czy tanich zamienników będzie trudniejsze. Topnieje także szansa, że znajdziemy warsztat, który będzie w stanie zdiagnozować i usunąć usterki, w walce z którymi sami polegniemy.
Samochód za niecałe 2000 złotych na pewno nie będzie w świetnej kondycji. Trzeba pamiętać, że niektóre, nawet pozornie groźnie wyglądające usterki, nie dyskwalifikują auta. Wręcz przeciwnie – stanowią świetny punkt wyjścia do negocjacji ostatecznej ceny. Istnieje również pula mankamentów, po stwierdzeniu których należy zrezygnować z zakupu.
Akceptowalne usterki
Na co można przymknąć oko? Większego znaczenia nie ma estetyka wnętrza oraz karoserii. Samochodu nie dyskwalifikują też porysowane i pęknięte zderzaki, czy powgniatana blacha. Nie należy bać się także korozji drzwi, maski, przednich błotników czy pokrywy bagażnika. To elementy, których wymiana nie nastręcza problemów, a używane części w akceptowalnym stanie kupimy na szrocie za kilkadziesiąt złotych. Oczywiście o każdej stwierdzonej wadzie należy wspomnieć podczas rozmowy na temat ceny pojazdu.
Podobnie mają się sprawy z rozbitymi bądź wypalonymi reflektorami. Mogą ułatwić zbicie ceny wywoławczej, a za używane elementy nie zapłacimy dużo. Pęknięta szyba oznacza problem podczas badania okresowego lub kontroli policyjnej, więc również będzie kwalifikowała się do wymiany. Używany szyba do popularnych modeli kosztuje ok. 100 złotych. Za nowy zamiennik zapłacimy dwa razy tyle, natomiast wymiana pochłonie 80-100 zł.
Przesadnie nie należy martwić się stukającym zawieszeniem. Wiele starszych aut posiada wahacze z wymiennymi sworzniami, na które trzeba będzie przeznaczyć kilkadziesiąt złotych. Zamienniki wahaczy, drążków kierowniczych, gumowych tulei czy łączników stabilizatora mają podobne ceny. Para amortyzatorów kosztuje 100-200 złotych. Oczywiście przez zakupem nie wolno rezygnować z oględzin podwozia. Ceny poszczególnych elementów nie są wysokie, a ich wymiana to prosta czynność, jednak kompleksowa naprawa będzie już sporym obciążeniem dla budżetu.
Warto otworzyć również maskę i posłuchać silnika – metaliczne pukanie, szczególnie przy zmianie obciążenia, może świadczyć o zużyciu panewek. Kosztowną naprawę zapowiadają też kłęby pary (ciecz chłodząca przedostaje się do komór spalania) lub niebieskawy dym z rury wydechowej (spalanie oleju). Rzućmy także okiem na układ chłodzenia. Ślady oleju na powierzchni płynu oraz w zbiorniczku wyrównawczym mogą sygnalizować wypalenie uszczelki pod głowicą albo pęknięcie bloku lub głowicy. Odkręćmy korek oleju. Jeżeli zbiera się pod nim emulsja w kolorze kawy, jest wielce prawdopodobne, że układ chłodzenia będzie wymagał poważniejszej naprawy (uszczelka pod głowicą lub pęknięcie). W najlepszym przypadku mamy do czynienia z niedomagającą odmą. Znaczny koszt usunięcia wymienionych problemów sprawia, że rozsądniejszą decyzją będą poszukiwania innego samochodu. Pomiar kompresji można pominąć. W leciwym silniku i tak będzie daleka od doskonałości, więc można z góry przygotować się na straty mocy, przedmuchy i podwyższone zużycie oleju.
Jeżeli skrzynia biegów nie działa precyzyjnie, ale przełożenia wchodzą bez zgrzytania, nie jest najgorzej - najczęściej regulacji lub naprawy wymagają wodziki lewarka. Gorzej, gdy skrzynia mocno haczy lub zgrzyta. Jeżeli ma to miejsce również podczas delikatnego operowania lewarkiem, synchronizatory najprawdopodobniej są u kresu swojej wytrzymałości. Naprawa zwykle jest nieopłacalna, natomiast używana skrzynia kosztuje kilkaset złotych. Warto starać się o taką obniżkę ceny wywoławczej. Droga, w stosunku do wartości samochodu, jest także naprawa przekładni kierowniczej. Jej niesprawność zdradzają duże luzy oraz stukanie podczas kręcenia kierownicą. Jeżeli samochód posiada wspomaganie (rzadkość wśród najtańszych aut), zwróćmy uwagę, czy pompa wspomagania nie zaczyna hałasować podczas operowania kierownicą.
Duże wycieki płynów eksploatacyjnych to wbrew pozorom poważny problem. Co prawda uszczelki i simmeringi są śmiesznie tanie, ale dotarcie do nich może wiązać się z koniecznością wyjęcia wielu elementów. Tanie są również gumowe osłony przegubów, ale na ich wymianę trzeba poświęcić nieco czasu. Po stwierdzeniu problemów z uszczelnieniami i osłonami nie rezygnujmy z zakupu, ale twardo negocjujmy cenę.
Tego nie kupuj
Stanowczo odradzamy natomiast zakup samochodu, w którym wykryliśmy zaawansowaną korozję na podłużnicach, punktach mocowania zawieszeń oraz kielichach amortyzatorów. To usterki zagrażające bezpieczeństwu! Wspawano "ćwiartkę" podłogi lub manipulowano w okolicach pola numerowego? Skreślamy z listy zakupów! Poważnym problemem jest też korozja progów, podłogi, podszybia czy tylnych błotników. Oczywiście utalentowany spawacz doprowadzi do ładu nawet poważnie „zgnity” samochód, jednak w wielu przypadkach koszt fachowej naprawy przewyższyłby jego wartość.
Ślady niedbale przeprowadzonych napraw powypadkowych stanowią światło ostrzegawcze. Jeżeli blacharz nie zadał sobie trudu, by doprowadzić karoserię do stanu nie budzącego wątpliwości, nie liczmy, że inne elementy – np. układ chłodzenia czy instalacja elektryczna – zostały fachowo potraktowane. Samochód doprowadzony tanim kosztem do stanu używalności potrafi być skupiskiem wielu niespotykanych w danym modelu usterek. Czy warto ryzykować?
Przed zakupem dokładnie sprawdźmy dokumentację. Czy sprzedający figuruje w dowodzie rejestracyjnym? Jeżeli oferuje nam samochód znajomego, który wyjechał za granicę, a nie posiada stosownego pełnomocnictwa, dla własnego dobra warto zrezygnować z zakupu. Gdy oferuje pojazd, którego nie zdążył przerejestrować, domagajmy się także pierwszej umowy kupna-sprzedaży. Dokładnie zweryfikujmy numer nadwozia z numerem znajdującym się w dowodzie rejestracyjnym. Warto również sprawdzić, czy auto nie jest przedmiotem zastawu komorniczego. Pamiętajmy, że wszelkie niedociągnięcia lub niejasności w dokumentach będą działały na naszą niekorzyść podczas próby rejestracji nowo zakupionego auta.
Spora grupa najtańszych samochodów nie posiada ważnego przeglądu technicznego oraz aktualnej polisy ubezpieczeniowej OC. W nieco lepszym scenariuszu terminy na przedłużenie obu kończą się za kilkanaście dni. Często to właśnie one motywują do sprzedania samochodu. Jeżeli był sporadycznie używany, chęć pozbycia się kosztownego problemu jest naprawdę racjonalna. W końcu przedłużenie ubezpieczenia OC, uszczupli stan konta o kilkaset złotych. W najlepszym przypadku! Również badanie techniczne bywa problemem. Sprzedający ma zwykle świadomość wad, które musiałyby zostać usunięte przed przeglądem. Jeżeli nie lubi samodzielnie majsterkować przy aucie, zdaje sobie sprawę, że naprawy mogłyby wyciągnąć z jego portfela kolejne kilkaset złotych.
Obecnie znalezienie samochodu za tysiąc złotych nie stanowi większego problemu. Kto zdecyduje się na wydanie dwóch tysięcy, będzie miał dużo większy wybór. Jeżeli właściwie ocenimy stan pojazdu, dokonamy niezbędnych napraw i będziemy mieli odrobinę szczęścia, wejdziemy w posiadanie auta, które posłuży nawet przez kilka lat. Wcześniej tani samochód trzeba doprowadzić do porządku. To żaden problem, jeżeli lubimy majsterkować - konstrukcje większości pojazdów sprzed dwóch dekad nie są skomplikowane. Na oględziny najlepiej wybrać się w towarzystwie bardziej doświadczonego kierowcy, który chłodnym okiem spojrzy na interesujący nas samochód. Emocje są złym doradcą, a tych nie brakuje, gdy kupujemy cztery kółka.
Przykładowe ceny ofertowe:
Fiat Tipo 1.4, 1993 r., 270000 km, 850 zł
Polonez Caro 1.5, 1994 r., 170000 km, 950 zł
Skoda Favorit 1.3, 1991 r., 43000 km, 1000 zł
Peugeot 106 1.4, 1992 r., 180000 km, 1200 zł
Hyundai Accent 1.5, 1996 r., 195000 km, 1200 zł
Opel Kadett 1.4, 1991 r., 189000 km, 1400 zł
Fiat 126p, 1999 r., 69400 km, 1600 zł
Renault Clio 1.2, 1991 r., 220000 km, 1600 zł
Seat Ibiza 1.4, 1995 r., 190000 km, 1700 zł
Daewoo Nexia 1.5, 1997 r., 178000 km, 1700 zł
Opel Astra 1.7 TD, 1993 r., 210000 km, 1990 zł
Przykładowe ceny części – koszt zakupu elementów do najpopularniejszych modeli:
Opony (komplet, używane w przyzwoitym stanie) – 150-400 zł
Tarcze i klocki hamulcowe (przód, nowe) – 100-200 zł
Reflektor (przód, używany) – 30-80 zł
Sprzęgło (używane, komplet) – 80-150 zł
Drzwi (używane) – 60-200 zł
Maska (używana) – 50-200 zł
fot. Newspress