Przegląd auta elektrycznego — ile to kosztuje?
Z każdym kolejnym rokiem, w którym samochody elektryczne są już normą na drogach, a coraz większa grupa kierowców rozważa pojazd o takim napędzie, zaczyna pojawiać się sporo pytań dotyczących realnego kosztu utrzymania EV.
Wielu zainteresowanych może pamiętać slogany sprzed kilku lat z hasłami „za darmo”. I początkowo faktycznie można było nawet ładować prąd „za darmo”. Tesla w pierwszych latach oferowała korzystanie ze swoich ładowarek w cenie zakupu pojazdu. Wszystko się jednak zmieniło, a każda kilowatogodzina kosztuje. Dobrze dobrany abonament na ładowanie baterii, bądź korzystna taryfa w przypadku ładowania w domu wciąż zapewniają spore oszczędności. Jak ma się jednak sprawa z innymi aspektami użytkowania EV?
Samochody elektryczne to nie jest wielka nowość, sam mechanizm silnika elektrycznego jest bardzo prosty i nie ma tylu ruchomych elementów co silnik spalinowy. To nawet mało powiedziane. Biorąc pod uwagę zespół napędowy, to silnik ma jeden ruchomy element, a przekładania ma w zasadzie jeden bieg. Poza tym kręcą się koła i to by było na tyle. Z tego właśnie względu można się spodziewać, że przegląd takiego samochodu w celu sprawdzenia jego stanu, będzie prostszy, łatwiejszy, a co za tym idzie — tańszy. I w rzeczywistości tak jest, co potwierdzają nie tylko pogłoski, ale same koncerny.
Ile kosztuje przegląd samochodu elektrycznego?
Volkswagen od początku promocji swojego modelu ID.3 wspomina o 30-procentowej różnicy w cenie przeglądu między autem spalinowym a elektrycznym. Oczywiście na korzyść EV. Peugeot także potwierdza, że wizyta w ASO będzie o ⅓ tańsza. Hyundai w swoich wyliczeniach jest jeszcze bardziej odważny i mówi, że przegląd samochodu elektrycznego jest 50% tańszy. Silnik, jak i skrzynia to szczelnie zamknięte elementy. Zużycie hamulców jest znacznie niższe, ponieważ auta elektryczne „hamując silnikiem” i odzyskują energię kinetyczną. Wszystko to sprowadza się do tego, że w autach elektrycznych jest mniej elementów, inspekcja jest krótsza, a obsługa posprzedażowa łatwiejsza.
Na dobrą sprawę wszystko jest wyjaśnione i ciężko dodać coś więcej o zespole napędowym. Zasadniczo prostota konstrukcji stoi za takim, a nie innym rezultatem. Warto także dodać, że samochody elektryczne znacznie łatwiej kontrolować zdalnie — dużo łatwiej zbierać dane przez komputer, którego wyniki będą bardziej kompleksowe, niż w przypadku aut spalinowych. Więc dopóki jakaś część nie daje wyraźnego sygnału, że coś jest nie tak, to nikt nie musi nigdzie zaglądać.
Pytanie jednak, co z bateriami?
Bateria sama w sobie także nie jest wynalazkiem wielce skomplikowanym, a co za tym idzie kontrolowanie jej stanu i przewidywanie zużycia jest także względnie proste. Wymiana akumulatorów jest droga, ale jest to wydatek, który przyjdzie zapłacić po wielu latach. Najwięcej danych ma Tesla, a ta jawnie mówi, że średnie zużycie po około 200 000 km wynosi mniej niż 10%, a to wciąż mało i taki samochód może jeszcze długo jeździć z niewiele mniejszym zasięgiem.
Warto jednak zaznaczyć, że niektóre samochody mają różne chłodzenie akumulatorów, a to także wpływa na żywotność i wydajność baterii. Chłodzenie cieczą jest znacznie lepsze. Nissan Leaf pierwszej generacji ze względu na pasywne chłodzenie, po 200-300 tys. kilometrów traci 50% swojego ładunku. Wymiana baterii w zależności od samochodu stanowi wydatek rzędu od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Wymiana to jedno, a serwis to drugie, a i w tym przypadku zazwyczaj jest niepotrzebny. Ewentualna poprawa wydajności lub zabezpieczeń jest najczęściej automatycznie aktualizowana zdalnie.