Prędkość zalecana. W Polsce... nieznana!
Kto zamierza spędzić wakacje na zachodzie, północy albo południu Europy, i będzie podróżował samochodem, niemal na pewno spotka znaki zalecające określoną prędkość na danym odcinku drogi. Szkoda, że polscy ustawodawcy kompletnie zaniedbali to zagadnienie.
Jaką prędkość można uznać za bezpieczną? Taką, która zapewnia kierowcy pełną kontrolę nad samochodem. Jest ona zupełnie inna dla ciężarówki obciążonej wielotonowym ładunkiem, rodzinnego vana, motocykla czy sportowego coupe z utwardzonym zawieszeniem i oponami gwarantującymi świetną trakcję.
Ustawianie pojedynczego znaku, który drastycznie ogranicza dozwoloną prędkość na danym odcinku drogi dla wszystkich pojazdów, kończy się zwykle w jeden sposób. Kierowcy uznają obostrzenie za nieadekwatne do stanu faktycznego i z premedytacją je łamią. Im częściej tego typu sytuacje mają miejsce, tym mniejsza chęć do respektowania prawa.
Problem częściowo rozwiązują znaki zalecające maksymalną prędkość - na przykład na ostrym zakręcie lub dłuższej serpentynie. Zamiast odgórnie narzucać limit 50 km/h, można zalecić jazdę z taką prędkością. Kto czuje się na siłach i posiada pojazd pozwalający na pokonanie wirażu w tempie 70 km/h lub wyższym, nie będzie musiał wybierać między świadomym łamaniem prawa lub niepotrzebnym zwalnianiem. Niebieskie kwadraty z białą liczbą 130 są też świetnie znane bywalcom niemieckich autostrad.
Znaki rekomendujące prędkość bywają też ustawiane na odcinkach, gdzie są prowadzone roboty drogowe lub szerokość drogi jest zmniejszona z innych przyczyn. O ile w dzień, gdy praca wre a ruch jest duży, zwalnianie ma sens, tak w nocy, przy minimalnej liczbie aut na drodze, kiedy maszyny oraz ich obsługa nie pracują, utrudnienia często można bezpiecznie minąć bez konieczności hamowania. W takiej sytuacji ocena sytuacji i dobór właściwej prędkości należy do kierującego. Jak wygląda sytuacja na krajowym podwórku? W miejscach robót są ustawiane znaki, których zwykle nikt nie przesłania ani nie odwraca, gdy prace nie są prowadzone lub - co gorsza - dobiegły końca.
Oczywiście zalecany limit prędkości nie jest wyłącznie ukłonem w stronę prowadzącego. W krajach, gdzie są używane tego typu znaki, kierowca, który weźmie udział w wypadku spowodowanym przez innego użytkownika drogi, przekroczył rekomendowaną prędkość i zostanie to udowodnione, musi liczyć się z możliwością obarczenia częścią winy za wypadek lub kolizję. To z kolei może oznaczać spore problemy z ubezpieczycielem. W grę wchodzi odmowa wypłaty odszkodowania lub zmniejszenie jego wysokości.