Postoimy, czyli bezsilność kierowców w korkach
Korki na polskich drogach nikogo nie dziwią. Zaskakujące są natomiast zachowania kierowców. Decydują się na tracenie czasu w zatorach, które mogliby ominąć, korzystając ze smartfona lub nawigacji.
Rozpoczęły się wakacje. Czas odpoczynku niestety jest również okresem wzmożonego ruchu na drogach. Nie brakuje też poważnych utrudnień na głównych szlakach komunikacyjnych. Szczególnie zatłoczone są drogi prowadzące do nadmorskich miejscowości. Wielokilometrowe korki przestają kogokolwiek dziwić.
Panaceum miała być sukcesywnie rozbudowywana sieć dróg szybkiego ruchu i autostrad. „Ekspresówki” zdają egzamin. Problem pojawia się w miejscach, w których nowo wybudowane odcinki dróg łączą się ze starymi szlakami komunikacyjnymi. Zróżnicowana przepustowość dróg prowadzi do powstawania zatorów.
Jak sprawy mają się w przypadku autostrad? Korzystanie z wiodącej na północ A1 nie daje 100% gwarancji braku przymusowego przestoju. Wypadek lub poważniejsza kolizja potrafi kompletnie zablokować autostradę – rzadko rozmieszczone węzły utrudniają wyznaczenie dogodnego objazdu. Znacznie bardziej prawdopodobne jest utknięcie w kolejce samochodów oczekujących przed bramkami. Żeby nie być gołosłownym powiedzmy, że 22 czerwca kierowcy tracili ponad godzinę w czterokilometrowym korku pod Toruniem.
Stojąc w korku tracimy nie tylko czas. Do bilansu strat trzeba też dodać zużyte paliwo i nadszarpnięte nerwy. Można również wspomnieć o sprzęgle i dwumasowym kole zamachowym – nieustanne ruszanie i zatrzymywanie samochodu przyspiesza ich zużycie.
Jak postępują kierowcy, dojeżdżając do utrudnień na drogach? Niemal wszyscy zatrzymują się i czekają na dalszy rozwój wydarzeń. Zwykle już po kilku minutach wiadomo, czy przed nami znajduje się niewielki korek czy poważny zator. Większość kierowców, bez względu na skalę utrudnień, nie decyduje się na szukanie objazdu, mimo że bez trudu mogliby wyznaczyć alternatywną trasę.
Nie dysponujemy szczegółowymi statystykami, ale na podstawie własnych obserwacji zaryzykujemy stwierdzenie, że przynajmniej co czwarty z kierowców jadących na wakacje korzysta z nawigacji. Na pokładach wielu (połowy?) samochodów znajduje się choć jeden smartfon, który może z powodzeniem zastąpić klasyczną nawigację – wystarczy uruchomić wirtualne mapy (np. Google Maps czy Targeo), by nie tylko wyznaczyć drogę do celu, ale również uzyskać aktualną informację o natężeniu ruchu. Dysponując wiedzą o rozmiarach i położeniu korków możemy podjąć decyzję o pozostaniu na pierwotnie planowanej trasie bądź poszukaniu alternatywnej drogi.
Obmyślenie strategii zwykle jest konieczne, gdyż najbardziej oczywiste rozwiązania nie zawsze się sprawdzają. Część kierowców, słysząc komunikaty radiowe o potężnych korkach na autostradowych bramkach, decyduje się na opuszczenie drogi na wcześniejszym punkcie poboru opłat. Zwykle okazuje się, że lokalna infrastruktura nie wytrzymuje obciążenia zwiększonym ruchem. Tworzą się kolejne korki – szansą na ich uniknięcie jest znajomość terenu, umiejętne korzystanie z map informujących o natężeniu ruchu bądź zapytanie innych kierowców o objazd za pomocą CB radio.
Czy objeżdżanie korków jest właściwą decyzją? By poznać odpowiedź, konieczne byłoby przeprowadzenie wielu eksperymentów z samochodem pełzającym w korku oraz kierowcą korzystającym z objazdu. Nigdy nie wiadomo, czy zator nagle nie zostanie udrożniony, a na bocznej drodze nie natkniemy się na poważne utrudnienia. Zazwyczaj poszukanie objazdu przynosi dobre efekty. Główne szlaki komunikacyjne są połączone z wieloma drogami drugiej i trzeciej kategorii. Wiele z nich poprowadzono równolegle – skorzystanie z objazdu nie jest więc równoznaczne z nadłożeniem wielu kilometrów. W ostatnich latach stan większości bocznych szos poprawił się na tyle, że można z nich korzystać bez obaw o stan podwozia czy kół. Mało tego, jazda po malowniczo położonych drogach może okazać się naprawdę przyjemna.