Poradnik kupującego - segment A
Jaki wybrać silnik? Jakie wyposażenie? Czy warto dopłacać za dodatkowe konie i gadżety? Benzyna, diesel czy może gaz? O tym przeczytacie w poniższym poradniku kupującego. W części pierwszej zajmiemy się autkami z segmentu A.
Kiedyś wybór był prosty – kupowało się Tico, albo Cinquecento. Albo Poloneza, bo choć plasował się co najmniej dwie klasy wyżej, kosztował tyle samo. Dziś zaś na polskim rynku autko segmentu A ma wielu producentów – Volkswagen, Toyota, Skoda, Fiat, Chevrolet, Kia i jeszcze paru innych. To, które z nich wybierzecie zależy od was samych, waszych oczekiwań, preferencji i sympatii czy też antypatii do poszczególnych marek. Zanim jednak udacie się do salonu obejrzeć upatrzone autko, warto wcześniej przemyśleć czego od niego oczekujecie i jaką wersję powinniście wybrać. Lepiej zrobić to samemu, niż czekać, aż sprzedawca w salonie „wybada nas” stosując analizę potrzeb, a potem będzie namawiał do konkretnej wersji metodą cena – korzyść. Co zatem powinien zawierać nasz „rachunek sumienia” przed wybraniem się do salonu?
Wersja nadwoziowa
Oczywistą odpowiedzią jest: „ta bardziej praktyczna”. Bez względu na to, czy kupujemy takie auto do przewożenia całej rodziny, czy szukamy miejskiego toczydełka. W przypadku tego typu samochodów zawsze prawidłową odpowiedzią jest „poproszę wersję 5-drzwiową”. Część producentów w ogóle nie oferuje odmian 3-drzwiowych, a to dlatego, że poza mniejszą praktycznością, nie różnią się niczym od tych z dodatkową parą drzwi. Wybór zatem jest jeden i niezmiennie słuszny.
Silnik
Nie należy w tej klasie liczyć na zbyt duży wybór – niektórzy producenci oferują tylko jeden silnik (np. Citroen i Toyota) albo ten sam w różnych odmianach mocy (np. Skoda, Seat i Volkswagen). Zazwyczaj jednak jakiś wybór mamy, więc warto się wcześniej nad nim zastanowić.
Benzyna – silnik benzynowy wydaje się być najlepszym pomysłem, jeśli kupujemy autko miejskie. Na co jedynie warto zwrócić uwagę, to dążenie producentów do zmniejszania kosztów oraz spalania poprzez stosowanie małolitrażowych 3-cylindrowych silników (Fiat nawet 2-cylindrowe). Jeśli przyzwyczajeni jesteśmy do jeżdżenia „dorosłymi” samochodami, dźwięki i wibracje, jakie powodują jednostki mające mniej niż 4 cylindry, mogą nas irytować. Warto zatem przejechać się takim autem i ocenić, czy charakterystyka i niska kultura pracy takich silników nie będzie nam przeszkadzała.
Diesel – jest niezbyt dobrym wyborem. W tej klasie można polecić go jedynie przedstawicielom handlowym, bo trudno o innych kierowców, którzy tak małym autkiem robiliby tak duże przebiegi, aby usprawiedliwić horrendalną, biorąc pod uwagę przedział cenowy, różnicę w kosztach zakupu. Ponadto, jeśli nie robimy dużych przebiegów, jest wielce prawdopodobne, że nowoczesny diesel źle to zniesie i będziemy musieli płacić krocie za jego naprawy. Dlatego też, wielu producentów rezygnuje z takich wersji i skłania się ku…
LPG – ogólnie mam tu na myśli zasilanie gazem. Wprowadzenie takich wersji obiecała Kia, a także Volkswagen w swoim trio: Up!, Citygo i Mii. Pomysł bardzo ciekawy – dopłata znacznie mniejsza niż do diesla i znacznie wyższa tolerancja małych przebiegów, a oszczędności na paliwie wymierne. Niestety wciąż brak tych wersji w polskich cennikach. Jedynie Skoda oferuje montaż dedykowanej instalacji LPG, podobnie jak Chevrolet w modelu Spark.
Wyposażenie
Kiedyś wersje wyposażeniowe małych autek różniły się głównie obecnością lub brakiem takich elementów, jak tylna wycieraczka i trzecie światło stopu. Dziś wiele się w tej kwestii zmieniło, ale wciąż można wyjechać z salonu „golasem”. Zastanówmy się jednak czy warto.
Poduszki powietrzne – im więcej tym lepiej. Ten relatywnie niezbyt drogi dodatek zauważalnie poprawi nasze bezpieczeństwo w razie wypadku, więc nie warto na nim oszczędzać. Zwłaszcza, że nawet model, który uzyskał 5 gwiazdek w testach zderzeniowych nie zniesie dobrze uderzenia większego samochodu. Każde auto ma obecnie seryjne przynajmniej dwie poduszki, ale nie wahajmy się przed dokupieniem jeszcze dodatkowych czterech.
ESP – ABS jest już obowiązkowy w każdym aucie, a ESP będzie za dwa lata. Kupując nowy samochód, już teraz warto rozważyć jego domówienie, nawet do miejskiego autka. To, że nie będziemy nim szaleć po krętych drogach, nie znaczy, że nie pomoże nam w drodze z pracy do domu, gdy droga będzie śliska i coś wyskoczy nam pod koła.
Wspomaganie kierownicy – kiedyś nie trzeba było chodzić na siłownię – wystarczyła chwila manewrowania po ciasnym parkingu Dużym Fiatem. W autach klasy A nie trzeba się co prawda tyle męczyć, ale to bardzo przydatny i praktyczny dodatek.
Centralny zamek – kiedyś szpan, kiedy mogliśmy szarmancko zatrzasnąć drzwi i od niechcenia, oddalając się od auta, nacisnąć przycisk na pilocie. Dzisiaj jednak to coś oczywistego i nie ma sensu przypominać sobie czasów, kiedy kierowca jako ostatni wysiadał z samochodu, aby pozamykać wszystkie drzwi od środka, a następnie obchodził auto wkoło, sprawdzając czy aby na pewno są zamknięte. W naszym klimacie rozwiązuje również problem zamarzających zimą zamków (jeśli oczywiście mamy zdalne sterowanie, które w tej klasie wymaga czasem dodatkowej dopłaty). Dodatek obowiązkowy.
Elektrycznie sterowane szyby – cóż złego jest w korbce? Niby nic. Tak czy siak, szyba się otwiera, a możliwość bezproblemowego otwarcia szyby pasażera przez kierowcę przyda się nam może trzy razy. Jednakże robienie tego korbką wydaje się dosyć… staroświeckie. Nie warto oszczędzać.
Elektrycznie sterowane lusterka – jeśli samochodem jeździ jedna osoba, raczej mało przydatne. Docenić je można jednak podczas parkowania, gdy chcemy stanąć na przykład wzdłuż krawężnika. Przydatny dodatek, ale nie niezbędny.
Klimatyzacja – pewien znajomy podczas oglądania jego pachnącego nowością samochodu, kiedy zapytałem go dlaczego nie dokupił klimatyzacji, odpowiedział retorycznie „A po co? Szyby się przecież otwierają”. Trudno mu nie przyznać racji, jak również tym wszystkim, którzy chorują każdego lata w największe upały, bo mają klimatyzację w samochodzie. Pamiętajmy jednak, że to my wybieramy temperaturę chłodzenia, a nie auto, a także o tym, że „klimę” trzeba regularnie odgrzybiać i czyścić filtry. Wtedy z pewnością się nie rozchorujemy, a komfort użytkowania samochodu będzie nieporównywalnie większy. Dodatek to niestety zazwyczaj drogi, ale wart uwagi, zwłaszcza, że można znaleźć go w korzystnych cenowo pakietach, albo zwyczajnie w wyższych wersjach wyposażeniowych, do których dopłata bywa niższa, niż cena samej klimatyzacji.
Fabryczne radio – ma zasadniczo dwie zalety – najczęściej całkiem zgrabnie wkomponowuje się w deskę rozdzielczą samochodu i nie kusi złodziei. Niestety z definicji jest dość drogie, a do tego oferuje jakość dźwięku niewspółmierną do ceny. Tylko dla estetów.
Automatyczna skrzynia biegów – autkami miejskimi najczęściej jeździ się właśnie po mieście, a tam automat jest jak znalazł. Niestety rozwiązanie to najczęściej znacząco podnosi cenę samochodu. Ponadto w tego typu autach liczyć możemy jedynie na skrzynię zautomatyzowaną, która powolnie zmienia biegi, pogarsza osiągi, spalanie i ma tendencje do szarpania przy zmianie przełożenia. Tylko dla spokojnie usposobionych kierowców, którzy lubią być wyręczani.
Nawigacja – GPS kojarzy się raczej z wakacyjnymi wypadami rodzinnym kombi, niż autkiem miejskim, służącym do podrzucenia dziecka do szkoły i dojechania do pracy. Nie każdy jednak używa swojego „malucha” tylko do tych celów, a producenci proponują teraz ciekawe rozwiązania na tym polu. Zamiast drogich, fabrycznych systemów, oferują urządzenia powstałe we współpracy z firmami specjalizującymi się w urządzeniach do nawigacji. W efekcie otrzymujemy urządzenie wyglądające jak akcesoryjny GPS, ale z uchwytem wbudowanym w deskę rozdzielczą (niwelujemy tym samym przyssawkę do szyby i ładowarkę, której kabel zawsze w czymś przeszkadza) i dodatkowymi funkcjami. Przykładowo, w „trojaczkach” koncernu Volkswagena możemy, między innymi, odtwarzać z niego muzykę, przeglądać informacje z komputera pokładowego, a także widzimy wskazania czujników cofania.
Czujniki cofania – w małych autkach wydają się zbędne – krótkie i wąskie nadwozia o pudełkowatych kształtach zazwyczaj nie nastręczają trudności, nawet na ciasnych parkingach. Co więcej, jeśli okaże się, że mimo tego mamy problemy z parkowaniem, za niewielką sumę możemy kupić je w sklepie z akcesoriami. Dodatek przydatny zatem głównie dla początkujących kierowców i zazwyczaj korzystniej zamontować zestaw niefabryczny.
System awaryjnego hamowania – zaskakująco szybko przeskoczył z Volvo S60, w którym zadebiutował, do autek klasy A. Jego zadaniem jest zapobieganie kolizjom przy prędkościach do 30 km/h. Jeśli nasze auto będzie potrafiło samo się zatrzymać przy takiej prędkości, to unikniemy co najwyżej niewielkiej stłuczki. Systemy te są jednak na tyle tanie, że warto się nimi zainteresować.
Komputer pokładowy – dla wielu osób jego obecność jest czymś oczywistym, ale zasadniczo rzecz biorąc komputery przydają się tylko wtedy, gdy zależy nam na permanentnym kontrolowaniu zużycia paliwa. Dzięki informacji o spalaniu chwilowym i możliwości mierzenia średniego zużycia na krótkich dystansach, możemy doskonalić swoje umiejętności ecodrivingu. Jeśli zaś nie chcemy tego robić, komputer pokładowy to zwykły bajer, bo średnie spalanie na długim dystansie sami możemy policzyć.
Alufelgi – poprawiają wygląd każdego samochodu i tylko z tego powodu warto je kupić. Czy wybrać je z listy wyposażenia opcjonalnego, czy dokupić później to już inna sprawa. Wszystko zależy od kosztów i tego, czy podoba nam się wzór oferowany przez producenta. Kupując je na wolnym rynku mamy o wiele większy wybór i najczęściej niższą cenę.
Oferta rynkowa:
Chevrolet Spark, Citroen C1, Fiat 500, Fiat Panda, Fiat Panda Classic, Ford Ka, Hyundai i10, Kia Picanto, Mini One, Opel Agila, Peugeot 107, Renault Twingo, Seat Mii, Skoda Citygo, Smart Fortwo, Suzuki Alto, Toyota Aygo, Toyota iQ, Volkswagen Up!