Poradnik kupującego - auta luksusowe
Jaki wybrać silnik? Jakie wyposażenie? Czy warto dopłacać za dodatkowe konie i gadżety? Benzyna, diesel czy może hybryda? O tym przeczytacie w poniższym poradniku kupującego. W części szóstej zajmiemy się autami luksusowymi.
Wersja nadwoziowa
Tak naprawdę trudno tu mówić o wersjach nadwoziowych, jako że jest właściwie tylko jedna – sedan. Jednakże nawet w tej z najwyższych klas, limuzyna limuzynie nie równa. Mamy bowiem klasyczne, nieco ponad pięciometrowe sedany (przeznaczone dla osób, które lubią same prowadzić samochód) oraz ich wersje przedłużone (obowiązkowe dla tych, których wozi szofer). Jeśli jednak ktoś należy do tej pierwszej grupy i nie chce jeździć czymś luksusowo nudnym, może wybierać spośród czteroosobowych, sportowo usposobionych sedanów. Na drugą grupę osób zaś czekają auta, które zdają się plasować jeszcze wyżej i nastawione są na absolutny luksus i komfort.
Silnik
Jaki wybrać? Chciałoby się rzec – dowolny. W tej klasie nie ma kompromisów i każda wersja silnikowa zapewnia osiągi pozwalające zostawić daleko w tyle większość użytkowników dróg. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać, ponieważ i tu zawitał downsizeing…
Benzyna – jedyne źródło napędu godne dżentelmena. Trudno o bardziej szlachetny środek transportu od wielkiej limuzyny z pomrukującym V12 pod maską. Dla tych jednak, którzy nie czują się aż tak „arystokratycznie” i spalanie na mieście powyżej 20 l/100 km uważają za nietakt, przygotowano silniki z dwa razy mniejszą ilością cylindrów, ale nadrabiających to turbodoładowaniem.
Diesel – na pierwszy rzut oka – profanacja. Wyrafinowana limuzyna i klekot dostawczaka? Cóż, niekoniecznie. Wysoka kultura pracy i świetne wyciszenie gwarantują niezmącony spokój w kabinie, a ogromny moment obrotowy i aksamitnie pracujący automat dają poczucie jazdy autem naprawdę mocarnym. Co ciekawe, zdaje się kończyć moda na jednostki V8 (swego czasu będących dumą niemieckich marek), co rekompensuje się coraz wymyślniejszym i bardziej wydajnym turbodoładowaniem. Nie należy jednak przesadnie popadać w zachwyt nad wyciskaniem mocy z małych silników i nie schodzić poniżej jednostek V6.
Hybryda – bądźmy szczerzy – hybrydy to wciąż bardziej ciekawostki, niż faktyczny sposób na oszczędzanie paliwa. Jeśli robimy duże przebiegi i nie lubimy co chwilę tankować, lepiej będzie, kiedy kupimy diesla. Hybrydy zostawmy osobom, które głównie stoją w korkach w mieście. Niekoniecznie będzie wtedy oszczędniej, ale możliwość poruszania się bezgłośnie w korku daje poczucie podróżowania czymś niezwykłym, a przecież o to chodzi w klasie aut luksusowych. Ponadto, częstą praktyką jest tu łączenie silnika elektrycznego z mocną jednostką benzynową. Napęd hybrydowy służy tu zatem jako nowoczesny i ekologiczny sposób na poruszanie się w korkach oraz jako „dopalacz”, kiedy wypadniemy na pusty fragment drogi. Warto jednak pamiętać, że hybrydy najczęściej są znacznie droższe od porównywalnych diesli, czasem występują w połączeniu ze skrzyniami bezstopniowymi, które nie każdy lubi, a do tego zestaw baterii oznacza zmniejszenie bagażnika do rozmiarów kompaktowego hatchbacka.
Wyposażenie
W klasie, która zdaje się nie znać kompromisów… wciąż można je spotkać. Producenci kuszą wyrafinowaną techniką, ale słono każą za nią dopłacać. W przypadku niektórych modeli standardowo oferowana jest nawet materiałowa tapicerka! Trzeba być zatem przygotowanym na to, że pomimo horrendalnej ceny wersji podstawowej, przyjdzie nam zapłacić równowartość niedużego mieszkania za same dodatki. Którymi z nich warto się zainteresować?
Nawigacja – Dlaczego warto dopłacić krocie za ten element, z którego nie będziemy zapewne często korzystać? Z tego samego, dla którego kupujemy auto tej klasy – oczekujemy najlepszego bez względu na koszty. A każdy chyba przyzna, że fabryczna nawigacja z 10-calowym ekranem, współpracująca z wyświetlaczem komputera pokładowego oraz HUDem jest jedynym sposobem na nawigowanie licującym z autem luksusowym.
Head Up Display – albo po prostu HUD, czyli „wyświetlacz na szybie”. Dzięki niemu możemy odczytywać przydatne informacje, jakby pojawiały się tuż przed maską naszego samochodu. Miły i praktyczny dodatek, informujący o prędkości, wybranym trybie pracy skrzyni biegów oraz wskazaniach z nawigacji. A wszystko wyraźnie, czytelnie i w kolorze.
Kamery – może być ich w aucie… sześć. Jedna kamera patrzy w tył, druga w przód, a dwie umiejscowione w lusterkach wzdłuż samochodu. Dzięki temu dokładnie widzimy gdzie jedziemy na ciasnym parkingu, mamy dostęp do widoku z lotu ptaka na najbliższą okolicę naszego auta, a także na to, w co właśnie wjeżdża prawe przednie koło. Bajery? Spróbujcie zaparkować długim na ponad 5-metrów i szerokim na dwa kolosem w miejsce parkingowe przewidziane dla niezbyt wyrośniętego kompaktu. Wtedy zrozumiecie, że zestaw kamer wart jest każdych pieniędzy. Dodatkowo niektórzy producenci oferują dwie kamery w zderzaku, pozwalające wyglądać „zza winkla”, przed włączeniem się do ruchu. Dodatek również wart swojej ceny – czasami próby zerknięcia, czy nie wjedziemy komuś pod koła są niebezpieczne nawet w zwykłym samochodzie, o mastodontach, których długie maski skrywać mogą 12-cylindrowe silniki, nie wspominając.
Night Vision – dodatek znany już od lat i stopniowo udoskonalany. Oprócz obrazu z kamery na podczerwień możemy liczyć na przykład na identyfikowanie przechodniów, którzy wyróżniani się na ekranie, aby nie uszli naszej uwadze. Jest to jednak jedynie pomocnik podczas jazdy nieoświetlonymi fragmentami dróg, bo nie sposób jechać wpatrując się w ekran – można jedynie zerkać na niego. Ciekawe i przydatne, ale trudno uznać za niezbędne.
Lakier – limuzyna powinna być czarna. Albo srebrna. Ewentualnie biała, ale wtedy wygląda, jak auto na ślub. W takich kolorach najczęściej widzimy auta luksusowe, co wynika nie tylko z sympatii ich właścicieli do stonowanych kolorów, ale również z tego, że dostępne lakiery często wydają się być różnymi odcieniami szarości. Pamiętajmy jednak, że wielu producentów oferuje również możliwość indywidualnego wyboru koloru z szerokiego spektrum barw. Nie namawiam bynajmniej do zakupu Mercedesa klasy S w kolorze kanarkowym, ale przecież nie każdy musi być czarny lub srebrny.
Skórzana tapicerka – najbardziej podstawowy element wyposażenia odpowiadający za poczucie luksusu w aucie. Zazwyczaj wykończenie całego wnętrza skórą kosztuje tyle, co nowe miejskie autko, ale deska rozdzielcza nawet z najlepszych tworzyw sztucznych nie zapewni nam bardziej nobilitującego klimatu, niż w dobrym samochodzie klasy średniej.
Drewniane inkrustacje – naturalnie dostępne są też zazwyczaj aluminiowe, albo nawet z włókna węglowego, ale te zostawmy autom sportowym. Nic tak dobrze nie dopełnia jasnobeżowego wnętrza, jak ciemny orzech.
Fotele przednie – zazwyczaj możemy liczyć na seryjną elektryczną regulację przednich foteli oraz ich podgrzewanie. Za dopłatą możemy doposażyć je również w wentylację, funkcję masażu, a także aktywne boczki, które będą nas łapać w zakrętach. Warto również zainteresować się rodzajem fotela – producenci często oferują je za dopłatą w odmianie sportowej lub komfortowej, dobrze więc sprawdzić, które bardziej nam odpowiadają i uwzględnić to przy konfigurowaniu swojego auta.
Kierownica – obowiązkowo elektrycznie sterowana (wtedy po wyłączeniu silnika automatycznie odsuwa się wraz z fotelem, aby ułatwić wysiadanie, odrobinę poprawiając nasz komfort, niczym dobry lokaj) i podgrzewana. Odradzam natomiast wykańczanie jej drewnem – jest wtedy śliska, nie posiada wyprofilowania, aby wygodnie i pewnie można było ją trzymać, a podgrzewanie działa tylko na skórzanej części.
Tylna kanapa – zwykło się uważać, że pasażerowie siedzący z tyłu są z definicji pokrzywdzeni. Jednak nie w tej klasie – można ją bowiem również wyposażyć w elektryczną regulację, podgrzewanie i wentylację, a nawet zamienić na indywidualne fotele z identyczną ilością bajerów, jak te przednie. Jeśli zatem planujemy podróżować (albo często kogoś wozić) z tyłu, warto zastanowić się nad dokupieniem tych opcji, jak również ekranów w tylnych zagłówkach – wtedy najdłuższa nawet podróż z pewnością nie zmęczy, ani nie znudzi.
Aktywny tempomat – tempomaty w tej klasie są bardzo zaawansowane i mają więcej funkcji, niż te, stosowane w popularnych autach. Pozwalają nie tylko na utrzymywanie bezpiecznego odstępu za jadącym przed nami autem, ale również zupełne zatrzymanie samochodu i ponowne ruszenie. Nie rozpędzają się też bezmyślnie, jeśli paręset metrów przed nami inne samochody stoją w miejscu – „widzą” bardzo daleko, dzięki czemu możemy im niemal w pełni zaufać. Niektóre również, podczas awaryjnego hamowania, monitorują też to, co dzieje się za naszym samochodem, aby zbyt gwałtownym zatrzymaniem się nie spowodować, że ktoś wjedzie nam w bagażnik.
Napęd 4x4 – bądźmy szczerzy – kupując auto luksusowe oczekujemy również świetnych osiągów. Trudno jednak z nich korzystać, jeśli auto ma problemy z jej przeniesieniem nawet na lekko wilgotnej nawierzchni i boimy się dodawać gazu w zakręcie w obawie przed driftem 2-tonowym mastodontem. Takie auto musi być wyważone, stabilne i pewnie stać na kołach. Napęd 4x4 powinien zatem znaleźć się na naszej liście niezbędnych opcji.
Ceramiczne hamulce – z racji na ogromne moce silników i dużą masę aut luksusowych, często można do nich dokupić, a przynajmniej do ich topowych wersji, hamulce ceramiczne. Ich zadaniem jest nie tyle poprawienie drogi hamowania, co zagwarantowanie kierowcy, że nigdy, absolutnie nigdy się nie przegrzeją. Czy jednak będziemy zabierać naszą limuzynę na tor? Albo zjeżdżać w dół krętą górską drogą na wciśniętym hamulcu przez długi czas? Raczej nie, więc trudno polecić wydanie, nawet przeszło 50 tys. zł na ten dodatek. Zwłaszcza, że koszty ewentualnej wymiany tarcz (mimo, że mają teoretycznie wystarczać na lata), mogą być jeszcze wyższe.
LEDy – czyli następcy ksenonów, które obowiązkowo powinny znaleźć się w naszym samochodzie. A czy warto jeszcze więcej dopłacać za inny rodzaj świateł? Różnica nie jest aż taka, jak pomiędzy światłami halogenowymi i ksenonami, ale przecież kupując luksusową limuzynę nie interesują nas rozwiązania „wystarczające”, zwłaszcza, że ksenony kupić można już nawet do miejskich autek.
Bezkluczykowe zapalanie – co złego jest w przekręcaniu kluczyka w stacyjce, albo otwieraniu auta pilotem? Niby nic, ale cóż złego było w otwieraniu auta kluczykiem, zamiast radiowo? To po prostu nowe rozwiązanie, które od lat dostępne jest nawet w kompaktach. Tym bardziej powinniśmy je mieć w naszej limuzynie.
Elektryczna klapa bagażnika – jest do drobiazg, ale jeden z tych wielu, dla których decydujemy się na auto luksusowe, a nie kompakt. Warto dokupić.
Ogrzewanie postojowe – skrobanie szyb? Lodowato zimne wnętrze? Nie do pomyślenia w aucie luksusowym, dlatego też warto zainwestować w ogrzewanie postojowe, które zapewni nam miłe ciepełko nawet w największe mrozy.
Asystenci kierowcy – monitorowanie martwego pola, zmęczenia kierowcy, „czytanie” znaków drogowych, czy czuwanie przed niezamierzonym zjechaniem z naszego pasa ruchu. Choć dostępne już nawet w niektórych kompaktach, w klasie luksusowej nadal wymagają dopłaty. Nie warto jednak na nich oszczędzać, jak na każdym wyposażeniu wpływającym na bezpieczeństwo.
Opcjonalne nagłośnienie – jeśli zależy nam na najwyższej jakości, nie możemy pominąć nagłośnienia. Seryjne systemy wystarczą większości kierowców, ale niejeden zmieni zdanie, kiedy usłyszy możliwości opcjonalnych systemów. Firmowane przez takich producentów, jak Bose, Harman Kardon, czy Bang & Olufsen, potrafią zapewnić niezwykłe doznania, przy których określenie „kino samochodowe” nabiera nowego znaczenia.
Oferta rynkowa:
Aston Martin Rapide, Audi A8, Bentley Arnage, Bentley Continental Flying Spur, Bentley Mulsanne, BMW serii 7, Jaguar XJ, Lexus LS, Maserati Quattroporte, Maybach, Mercedes klasy S, Porsche Panamera, Rolls-Royce Ghost, Rolls-Royce Phantom,