Najpierw radość, później problem - dodatki, które utrudniają odsprzedaż auta
Rynek wtórny rządzi się własnymi prawami. Tutaj kart nie rozdają już kampanie marketingowe oraz zapewnienia sprzedającego. Kupujący mają określone preferencje. Warto o tym pamiętać, jeżeli kupujemy używany samochód, ale planujemy jego szybką odsprzedaż bądź nie chcemy ponieść dotkliwej straty finansowej podczas sprzedawania salonowego auta po kilku latach eksploatacji.
Odpowiednio dobrany kolor potrafi diametralnie zmienić estetykę samochodu. Jaskrawe barwy dodają dynamiki, stonowane i ciemne to propozycja dla amatorów elegancji i luksusu na czterech kołach.
W Polsce najczęściej wyszukiwane są czarne, srebrne i niebieskie samochody. Na drugim biegunie znajdują się auta złote, fioletowe, zielone i beżowe. Co ciekawe, zainteresowanie używanymi pojazdami w białym kolorze jest dużo mniejsze od popularności tego koloru na rynku pierwotnym. Trudno się dziwić. Biały samochód trudno utrzymać w czystości. Kombinacja świeżych linii nadwozia z jasnym lakierem wygląda ciekawie. Kilkulatek w białym kolorze mniej cieszy oko. Szczególnie, gdy posiada halogenowe reflektory zamiast LED-ów oraz felgi o małej średnicy - wygląda jak samochód, który pierwsze lata życia spędził we flocie, a nie został skonfigurowany przez motoryzacyjnego indywidualistę.
Ogromną rolę odgrywa również wersja nadwoziowa. W Polsce najłatwiej zmieniają właścicieli praktyczne kombi oraz niewiele mniej funkcjonalne, 5-drzwiowe hatchbacki i liftbacki. Sedany segmentów B i C cieszą się umiarkowanym wzięciem, ale w klasach średnich i wyższych auta z trójbryłowym nadwoziem są bardzo pożądane. Niszą są 3-drzwiowe hatchbacki, coupe oraz kabriolety – w naszej strefie klimatycznej łatwiejsze do odsprzedania są te z blaszanymi dachami.
Samochody w niektórych wersjach silnikowych budzą mizerne zainteresowanie na rynku wtórnym. Kupujący często skreślają bazowe odmiany, które są ospałe i zużywają ilości paliwa nieproporcjonalne do zapewnianych osiągów. Niewiele dopłacając można otrzymać ten sam model z silnikiem 1.4 zamiast bazowego 1.2.
Niezwykle ważne są też opinie o danej jednostce napędowej. Świetnym przykładem jest volkswagenowski motor 2.0 TDI PD. Problemy z pompowtryskiwaczami, układem smarowania oraz głowicami sprawiły, że jego obecność pod maską znacząco utrudnia sprzedaż samochodu. Auta z jednostkami 1.9 TDI oraz 2.0 TDI CR bez trudu znajdują nabywców.
Pożądane nie są również flagowe jednostki napędowe. Skomplikowana budowa – widlaste układy cylindrów, coraz częściej podwójne doładowanie i bezpośredni wtrysk paliwa – oznacza wysokie koszty obsługi serwisowej. W przypadku jednostek benzynowych dochodzi do tego wysokie zapotrzebowanie na paliwo. Kto kupuje używany samochód, zwykle musi mocniej zaciskać pasa od nabywcy nowego auta. Koniec końców ceny najmocniejszych wariantów silnikowych często okazują są zadziwiająco przystępne.
Automatyczne oraz zautomatyzowane skrzynie biegów są pożądanym dodatkiem w fabrycznie nowych samochodach. Amatorzy używanych aut podchodzą do nich z umiarkowanym entuzjazmem. Wizja wyższego komfortu jazdy często przegrywa z opiniami (zwykle nie bezpodstawnymi) o awaryjności automatycznych skrzyń oraz wysokimi cenami ich napraw. Ze szczególnym dystansem są traktowane samochody z bezstopniowymi skrzyniami. Koszty ich obsługi serwisowe to nie wszystko. Wielu osobom nie odpowiada charakterystyka pracy przekładni CVT.
Podobnie są postrzegane amortyzatory z elektroniczną regulacją siły tłumienia bądź pneumatyczne zawieszenia. Póki działają, podnoszą komfort. Liczone w tysiącach złotych koszty napraw (brakuje zamienników) sprawiają, że auto z opcjonalnym podwoziem trudniej sprzedać od samochodu z klasycznymi rozwiązaniami.
Kabiny wykończone jasnymi materiałami wyglądają nobliwie, jednak brud szybciej wnika w wykładziny i tapicerkę foteli. Przed sprzedażą zwykle trzeba zainwestować w solidne czyszczenie wnętrza. W przeciwnym razie narażamy się na próby znaczącego zbicia ceny oraz słuchanie opinii, że samochód jest zaniedbany.