Leki bardziej zdradliwe niż alkohol
Katar, kaszel, ból głowy lub gardła, gorączka... – ile razy, gdy pojawił się któryś z tych objawów, sięgaliśmy po jakiś syrop, pastylkę czy inny preparat, a następnie wsiadaliśmy za kierownicę i ruszaliśmy w drogę? Podejrzewam, że nie raz… Czy jest to jednak rozsądne?
Dlaczego lepiej nie siadać za "kółkiem", gdy zażywamy leki?
Gdy dopadnie nas przeziębienie lub grypa, chcemy szybko stanąć na nogi. Zwykle sięgamy po różne dostępne specyfiki – coś przeciwbólowego, przeciwgorączkowego, czasem jakiś lek wykrztuśny i inny, który przyniesie ulgę, gdy mamy katar. Jeśli jednak nie możemy pozwolić sobie na pozostanie wówczas w domu i zamierzamy jechać samochodem, koniecznie przed ich zażyciem powinniśmy sprawdzić na dołączonej ulotce, czy wspomniane leki nie wpływają niekorzystnie na zdolność prowadzenia pojazdów. Niektóre z nich mogą bowiem działać na centralny układ nerwowy, wywoływać zawroty głowy, osłabiać zdolności motoryczne, pogarszać refleks, ograniczać koncentrację, powodować senność, a nawet problemy z akomodacją wzroku, zaburzenia oceny odległości.
– Wiele leków, dostępnych bez recepty (OTC – over-the counter), może wywierać prócz zamierzonego działania, objawy niepożądane i mieć wpływ na sprawność psychofizyczną pacjenta kierowcy. Producent leku powinien taką informację umieścić w ulotce leku. Ponadto należy zdawać sobie sprawę z możliwości reakcji indywidualnej na poszczególne substancje czynne – informuje dr Beata Szkolnicka z Ośrodka Informacji Toksykologicznej UJ CM w Krakowie.
Oczywiście nie oznacza to, że przed jazdą nie wolno nam zażyć żadnego leku przeciwbólowego czy przeciwgorączkowego. Są dostępne skuteczne leki, które nie wywołają niepożądanych objawów. Trzeba tylko dokładnie przestudiować ulotki lub zapytać o to farmaceutę.
Zwykle nie ma przeciwwskazań do prowadzenia samochodu, gdy zażyjemy lek przeciwbólowy, zawierający „czysty” paracetamol, ibuprofen lub kwas acetylosalicylowy. Niebezpieczne dla kierujących są natomiast preparaty złożone. Wybór dostępnych bez recepty leków, pomocnych w leczeniu grypy i przeziębienia, nie może być zatem przypadkowy.
Warto też pamiętać, że leki wchodzą we wzajemne interakcje, a co za tym idzie – przyjmowanie kilku różnych leków może nasilić działanie któregoś z nich. Poza tym ich wpływ na organizm utrzymuje się czasem nawet kilka dni już po zakończeniu stosowania.
Po zażyciu preparatu o jakim składzie lepiej zrezygnować z prowadzenia auta?
Składniki jakich leków, stosowanych w leczeniu grypy i przeziębienia, mogą zaburzać naszą zdolność prowadzenia pojazdów?
– fenylefryna, feniramina (przynoszące ulgę w katarze, obkurczające śluzówkę nosa i udrażniające drogi oddechowe) powodują senność, znużenie, znacznie spowalniają reakcje
– pseudoefydryna (stosowana przy zapaleniu oskrzeli, zatok czy błony śluzowej nosa) może powodować zbytnie pobudzenie, bóle głowy, tachykardię, drgawki
– dekstrometorfan (mający działanie przeciwkaszlowe) powoduje rozszerzenie źrenic, zaburzenia widzenia, osłabienie koncentracji, a w większych ilościach także zaburzenia równowagi, niezborność ruchową, halucynacje
– kodeina (o działaniu przeciwkaszlowym i przeciwbólowym) może wydłużać czas reakcji i osłabiać refleks, w większych dawkach ma działanie narkotyczne i uzależniające
– barbiturany mają działanie nasenne.
– Wszystkie wymienione leki mogą wpływać na sprawność psychofizyczną kierującego – podkreśla dr Beata Szkolnicka z Ośrodka Informacji Toksykologicznej UJ CM w Krakowie. – Należy więc zapoznawać się z ulotką leku przed jego zastosowaniem, by nie narazić się na ewentualne działania niepożądane, uwzględniając możliwą reakcję indywidualną.
Bardziej zdradliwe niż alkohol
Działanie leków może być bardziej zdradliwe niż działanie alkoholu. Wszyscy wiemy, że po spożyciu tego drugiego nie wolno nam siadać za kierownicę, ale czy pomyśleliśmy o tym, że podobne jak alkohol działanie może mieć „niewinny” lek na przeziębienie?
Warto pamiętać, że za prowadzenie samochodu po spożyciu środka działającego podobnie jak alkohol, możemy dostać karę grzywny, utracić prawo jazdy, a także grozi nam kara pozbawienia wolności. Jeśli więc, będąc pod wpływem działania takiego leku, spowodowalibyśmy wypadek, musimy się liczyć z karą więzienia. Stwierdzenie obecności danego środka we krwi nie jest trudne – osobom, które biorą udział w wypadku, zawsze pobiera się bowiem krew do badań laboratoryjnych.
– Działanie substancji farmakologicznych na sprawność psychofizyczną, w tym na ewentualne upośledzenie sprawności kierowców, jest od lat przedmiotem badań – wyjaśnia dr Beata Szkolnicka z Ośrodka Informacji Toksykologicznej UJ CM w Krakowie. – Producent leku jest zobowiązany do podania informacji na ten temat w ulotce, załączonej do leku. Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 16 lipca 2014 roku w sprawie wykazu środków działających podobnie do alkoholu oraz warunków i sposobu przeprowadzania badań na ich obecność w organizmie wymienia środki działające podobnie do alkoholu. Są to opiaty, amfetamina i jej analogi, kokaina, tertrahydrokanabinole i benzodiazepiny.
Stwarzamy niebezpieczeństwo
Kiedy mamy gorączkę, boli nas głowa, męczy kaszel i katar, raczej unikajmy prowadzenia pojazdu. Nasza koncentracja na pewno będzie czasowo obniżona, a reakcje spowolnione. Do tego dochodzi rozdrażnienie, zdenerwowanie, ciągłe myślenie o tym, co nas boli, albo szukanie czystej chusteczki do nosa. Nie ma mowy, by w stu procentach skupić się wówczas na jeździe. A co w sytuacji, gdy na drodze pojawi się niespodziewanie przeszkoda, a my nie zdążymy w porę zahamować…?
Dodatkowo, grypa lub przeziębienie sprawiają, że czujemy się senni i często nasze powieki mimowolnie opadają. Z kolei kichając, albo kaszląc, na chwilę automatycznie zamykamy oczy, tym samym na kilka sekund tracimy z oczu drogę. Zależnie od prędkości, możemy w ten sposób przejechać kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt metrów, w ogóle nie widząc, co dzieje się na jezdni! A tu liczą się przecież sekundy, właściwie – ułamki sekund. Co gdyby w tym czasie pieszy wtargnął na jezdnię? Ryzyko jest bardzo duże.
I jeszcze jedna ważna sprawa. Ile razy zdarzyło nam się irytować, gdy jadący przed nami kierowca to zwalniał, to przyspieszał? Ile razy zaklnęliśmy pod nosem, gdy auto przed nami hamowało w ostatniej chwili lub skręcało bez użycia kierunkowskazów? Postawmy się zatem w sytuacji innych uczestników ruchu. Chorzy, mimo usilnych starań, z pewnością nie będziemy w stanie jechać płynnie. A to znacznie zdezorganizuje płynność ruchu i utrudni jazdę innym kierowcom.
Naprawdę, najlepiej będzie, jeśli w momencie gdy jesteśmy chorzy, zrezygnujemy z prowadzenia auta. I – jeśli to możliwe – zostaniemy w domu, ewentualnie poprosimy kogoś o podwiezienie lub po prostu skorzystamy z komunikacji publicznej. Będzie zdecydowanie bezpieczniej – zarówno dla nas, jak i dla innych.