Fabryczna nawigacja - czy warto dopłacać?
Obecnie nawigację satelitarną można dokupić do większości nowych modeli samochodów. Znacznie tańszą alternatywę stanowią nawigacje przenośne lub oprogramowanie nawigacyjne do telefonów komórkowych z odbiornikiem GPS. Czy dopłacanie niemałych pieniędzy za fabryczną nawigację ma sens?
Dzięki nawigacjom satelitarnym dotarcie do dowolnie wybranego celu stało się bajecznie proste. Elektroniczny asystent kierowcy rozwiązał kwestię planowania trasy oraz poszukiwania odpowiednich map i atlasów. Wpisujemy kraj, miasto, ulicę, numer domu. Zatwierdzamy. Po kilku sekundach na ekranie pojawiają się proponowane drogi do celu lub system samodzielnie wybiera optymalną trasę, uwzględniając nasze preferencje.
Nie wiemy, przy jakiej ulicy znajduje się cel? Jeżeli to dworzec kolejowy, lotnisko, centrum wystawiennicze lub inny obiekt użyteczności publicznej, jest wielce prawdopodobne, że nawigacja będzie w stanie ustalić adres, wykorzystując własną bazę danych. Współczesne wersje elektronicznych map są na tyle dopracowane, że zawierają nie tylko szczegółowo odwzorowaną siatkę dróg - w niektórych znajdziemy także ważniejsze deptaki, a nawet szlaki morskie i kolejowe. Nic dziwnego, że papierowe mapy zaczęły sprawiać wrażenie archaicznych.
Z roku na rok rosną także możliwości urządzeń nawigacyjnych. Obecnie nie tylko wytyczają drogę. Nawigacje potrafią także sugerować konieczność zmiany pasa ruchu, ostrzegać o korkach, tymczasowo zamkniętych drogach, robotach drogowych, ograniczeniach prędkości, a nawet fotoradarach. To oczywiście nie koniec ich możliwości. Bardziej zaawansowane mogą pokazywać w trójwymiarze teren i ważniejsze budynki, pobieżnie informować o historii przydrożnych zabytków, o prowadzeniu do najbliższego bankomatu czy serwisu nie wspominając. Po określeniu celu podróży kierowca może się więc skupić na prowadzeniu pojazdu.
Ile warta jest fabryczna nawigacja w samochodzie? Obecnie kilka, w skrajnych przypadkach z półki Premium, kilkanaście tysięcy złotych. Drogo? Nic z tego. To naprawdę... rozsądne ceny! Osobom o mocnych nerwach możemy pobieżnie przybliżyć cennik fabrycznych nawigacji sprzed dekady - w Volvo kosztowała 11 tysięcy złotych, Mitsubishi - 15, w Lexusie - 16, w Volkswagenie - 17, a w Jaguarze... 20 tysięcy złotych!
Za co klienci płacili równie bajońskie sumy? Za innowacyjną, ale wciąż bardzo niedopracowaną technologię. Pierwsze nawigacje pojawiły się w samochodach w połowie lat 90. XX wieku. Daleko im było do perfekcji. Część urządzeń wyświetlała komunikaty na niewielkich, monochromatycznych panelach LCD systemu audio. Oczywiście czytelność i funkcjonalność takich rozwiązań była śladowa. Uruchomienie systemu zwykle wiązało się z koniecznością umieszczenia płyty CD z oprogramowaniem w czytniku. Korzystanie z GPS-u zmuszało więc do rezygnacji ze słuchania ulubionej muzyki.
Pokładowe nawigacje jednak szybko ewoluowały. Coraz większe wyświetlacze i rosnąca liczba funkcji zwiększały odsetek samochodów, które opuszczały fabryki z praktycznym dodatkiem na pokładzie. Fabryczne nawigacje doczekały się bardzo groźnego konkurenta - tanich, akcesoryjnych urządzeń, które prowadziły do celu tak samo dobrze, a często nawet lepiej...
Dysproporcja cenowa między fabrycznymi nawigacjami, a alternatywnymi rozwiązaniami pozostała wyraźna. Jeżeli priorytetem jest cena zakupu, wybór może być tylko jeden - przenośna nawigacja. Sprzęt z legalnym oprogramowaniem można kupić za niecałe 300 złotych. Oczywiście w tym przypadku lepiej nie liczyć na urządzenie najwyższej jakości oraz mapy całej Europy.
Za inwestycją w fabryczną nawigację przemawiają względy praktyczne. W przypadku urządzeń zintegrowanych z pojazdem odpada konieczność walki z przewodami zasilającymi i uchwytami, jak również oczekiwania na sygnał. Do wybierania celu podróży często służą wygodne pokrętła, którymi obsługuje się także inne funkcje systemu multimedialnego.
Ekrany wbudowane w deskę rozdzielczą mają często znaczne rozmiary, co ułatwia obserwowanie mapy oraz wskazówek i komunikatów. W niektórych modelach podpowiedzi są powielane na wyświetlaczu ulokowanym między zegarami. Pomocne może okazać się także automatyczne redukowanie głośności radia w trakcie podawania komend. Wbudowana nawigacja jest mniej łakomym kąskiem dla przypadkowych amatorów cudzej własności - nie wystarczy zbicie szyby i sięgnięcie dłonią do wnętrza pojazdu. Nie oznacza to jednak, że fabryczne nawigacje ograniczają ryzyko włamania do samochodu - "profesjonaliści" zdają sobie sprawę, że to łup o znacznej wartości.
Nawigacje fabryczne również nie są idealnym rozwiązaniem. Poza ceną, potrafią irytować wolno działającym menu, toporną grafiką oraz niezbyt trafnie wyznaczanymi trasami. Nie wszystkie będą również ostrzegały o ograniczeniach prędkości i fotoradarach – trudno uznać to za wadę, ale funkcja jest dostępna w wielu najprostszych przenośnych nawigacjach.
Za rozwiązanie relatywnie korzystne dla kieszeni można uznać zakup używanej nawigacji fabrycznej. Świadomie decydując się na nieco starszą generację sprzętu, będziemy mogli cieszyć się oryginalną nawigacją za 1000-2500 zł. Oczywiście przed zakupem należy koniecznie zweryfikować pochodzenie urządzenia - informacji można szukać na policji, a w niektórych przypadkach także w ASO. Od strony technicznej montaż często nie nastręcza problemów. Dla pewności warto jednak zweryfikować to przed nabyciem sprzętu.
Jak w przyszłości będą wyglądały nawigacje samochodowe? Najprawdopodobniej będziemy świadkami dwutorowej ewolucji. Pojazdy z wyższej półki będą opuszczały fabryki z nawigacjami zintegrowanymi z pokładowymi systemami multimedialnymi. Przełoży się to na mnogość funkcji, których wiele będzie pokłosiem dostępu do internetu - już teraz jest możliwe m.in. upublicznianie tras czy miejsc, które się odwiedziło, planowanie drogi z uwzględnieniem aktualnych warunków pogodowych lub korków...
Z kolei w przypadku aut segmentów A i B, gdzie kluczową rolę odgrywa koszt zakupu pojazdu oraz dodatków do niego, możemy spodziewać się specjalnych systemów dokujących dla przenośnych nawigacji. Na tego typu rozwiązania zdecydowały się m.in. koncerny Fiat i Volkswagen. Fakt, że prostsze nawigacje z możliwością demontażu pojawiły się również w ofercie BMW dowodzi, że dużych pieniędzy za rozbudowane kombajny nawigacyjno-multimedialne nie chcą wykładać nawet osoby decydujące się na drogie samochody.