Diodowe oświetlenie. Zrób to sam
Najnowszym przebojem w świecie motoryzacji jest diodowe oświetlenie. LED-y skutecznie doświetlają wnętrze. Z kolei diodowe reflektory pracują na nowoczesny wizerunek samochodu. Czy LED-owe światła można zamontować samodzielnie?
Oświetlenie samochodu musi spełniać szereg norm. Jedynie homologowane reflektory i żarówki zapewniają poprawnie ukształtowany snop światła o optymalnym natężeniu. Próby samodzielnej modyfikacji lamp nie przynoszą dobrych efektów – światła jest zbyt mało, by samochód był należycie widoczny, bądź jego natężenie przekracza wszelkie normy, co prowadzi do oślepiania innych użytkowników drogi.
W sieci bez trudu znajdziemy diodowe zamienniki halogenowych żarówek H1, H4 czy H7. Do tanich nie należą. Potrafią kosztować ponad czterokrotnie więcej od halogenowych żarówek renomowanej firmy. LED-owych żarówek nie wolno montować do reflektorów samochodów używanych na drogach publicznych. Testy wykazały, że klasyczna lampa z diodową żarówką zapewnia znacznie mniej światła od reflektora z najmniej efektywną żarówką halogenową. Poza tym diodowe żarówki nie posiadają homologacji, co będzie oznaczało problemy podczas przeglądu czy kontroli drogowej – w grę wchodzi zatrzymanie dowodu rejestracyjnego i mandat w wysokości 20-500 zł.
Kto chciałby wyposażyć samochód w diodowe oświetlenie, nie stoi na całkowicie straconej pozycji. Samodzielnie można zamontować LED-owe światła do jazdy dziennej i światła przeciwmgielne. Wyzwania nie stanowi też zdobycie diodowych lamp tylnych. W przypadku kilkuletnich samochodów ze średniej bądź wyższej półki w grę wchodzą LED-owe światła z droższych wersji wyposażeniowych. Alternatywą są lampy tuningowe. Za homologowany komplet renomowanego producenta – np. Hella – trzeba zapłacić 600-1500 zł. Ceny oryginalnych, ale używanych tylnych świateł LED startują z poziomu 1000 zł.
Znacznie mniejszą kwotę trzeba przeznaczyć na diodowe oświetlenie wnętrza. Na żarówki do lampek w podsufitce wystarczy kilkanaście złotych. LED-ami można również podświetlić przyciski, przełączniki i wskaźniki kokpitu. Efekt nie zawsze będzie satysfakcjonujący. Skupione i ostre światło LED-ów nie rozkłada się równomiernie, co może prowadzić do powstawania jasnych plam na tarczach wskaźników. Podświetlenie wyświetlaczy i przełączników może też stać się nienaturalnie intensywne. Charakterystyka pracy diod nie pozwoli na wykorzystanie standardowego regulatora stopnia podświetlenia kokpitu. Na tym nie kończą się niedogodności.
W samochodach z instalacją CAN komputer może sygnalizować usterkę oświetlenia. Problem można rozwiązać, kupując za kilkanaście złotych specjalne filtry – oporniki, które sprawiają, że modyfikacja oświetlenia staje się niewidoczna dla elektroniki. Wybierając żarówki diodowe, warto zwrócić uwagę na temperaturę barwową światła i kąt świecenia. Najtańsze żarówki generują zimne i skupione światło. Aby estetycznie doświetlić wnętrze, warto postawić na LED-y o możliwie szerokim kącie świecenia oraz ciepłej barwie.
Co zyskujemy, decydując się na diodowe oświetlenie wnętrza? Nieco spadnie zapotrzebowanie na energię, co jednak nie ma większego znaczenia – nawet standardowe żarówki kabinowe nie pobierają kolosalnych ilości prądu. LED-y są odporne na wstrząsy, uszkodzenia mechaniczne oraz nieustające włączanie i wyłączanie, a czas ich pracy kilkukrotnie przewyższa żywotność żarówek. Diody bez wad fabrycznych powinny wystarczyć na setki tysięcy kilometrów.
Niewielka emisja ciepła może korzystnie wpłynąć na kondycję plastikowych przycisków i przełączników. Zdarza się, że podczas wieloletniej eksploatacji ulegają nadtopieniu. LED-y nie potrzebują barwnych filtrów i powłok, które są standardem w żarówkach – np. do uzyskania zielonego koloru często stosuje się barwione na zielono szkło bądź nakładki z tworzywa sztucznego. Z biegiem czasu barwna powłoka traci pierwotny kolor. Montaż diodowych żarówek nie jest skomplikowany – kształtem nie różnią się od standardowych. Trzeba jedynie pamiętać o biegunowości LED-ów. Zamontowane odwrotnie nie będą świeciły.