Co mówią opony o samochodzie używanym?
Kupując samochód używany, szukamy rzetelnych danych, które potwierdzałyby jego historię - lub wręcz przeciwnie. Sporo możemy się już dowiedzieć, oglądając same opony.
Nikt nie chce wpaść na minę przy zakupie używanego samochodu. Dlatego zabieramy ze sobą znajomych mechaników, znających się na motoryzacji kolegów, mierzymy całe nadwozie miernikiem lakieru i słuchamy pracy zawieszenia i silnika podczas jazdy.
Jednak zanim jeszcze ruszymy z miejsca, o historii samochodu mogą sporo "powiedzieć" też jego opony. Na podstawie ich oznaczeń i stanu możemy zauważyć rażące zaniedbania w eksploatacji, które powinny nas skłaniać do zrezygnowania z tego egzemplarza.
Opony starsze od samochodu?
Przyjmuje się, że opony nie powinny mieć więcej niż 10 lat, nawet jeśli wysokość bieżnika sugeruje, że mogą być dopuszczone do ruchu. Opony z czasem twardnieją, a mieszanki stopniowo tracą swoje właściwości i stają się znacznie bardziej podatne na zniszczenia.
Podejścia do tematu są różne, ale opony, które skończyły już 6 lat, powinny być regularnie sprawdzane pod kątem oznak zużycia i zniszczenia. Starsze opony są bardziej podatne na zniszczenia i choć stają się twardsze, to jeśli tylko są w dobrym stanie, nie powinny sprawiać problemów z przyczepnością. Inną sprawą jest, czy samochód jest w stanie jeździć na jednych oponach tyle lat bez zużywania bieżnika.
Jeśli nawet nie przeszkadzałby wam wiek opon, warto porównać go z wiekiem samochodu. Założone opony mogą być wyraźnie starsze od samochodu, a to sugeruje, że ktoś tu lubi oszczędzać… Albo lepsze opony sprzedał oddzielnie, a do sprzedawanego egzemplarza założył to, co miał pod ręką - takie historie też się zdarzają.
W przypadku starszych samochodów, które mają już któryś z kolei komplet opon, sam ich wiek niewiele nam zdradzi, ale w przypadku kilkuletnich aut warto na to spojrzeć - dla pewności.
Jak sprawdzić wiek opony?
Wszystkie opony są oznaczone kodem DOT, który precyzyjnie określa miejsce produkcji i jego czas. Kod ten znajdziecie na ścianie bocznej opony. To 6 znaków z 3 lub 4 w charakterystycznym, zaokrąglonym "okienku".
Pierwsze 2 znaki to kod fabryki, ale interesują nas kolejne - 2 następne cyfry oznaczają numer tygodnia w roku, a 2 kolejne rok. W przypadku starszych opon, produkowanych przed 2000 rokiem, zapis był 3-cyfrowy, a dekadę należało oznaczać dodatkowym symbolem - na przykład mały trójkąt wskazuje na lata 90.
Na linii produkcyjnej pojazdy dostają tak zwane wyposażenie pierwszego montażu, a w tym opony. Trudno, żeby tydzień produkcji opon zgadzał się dokładnie z datą produkcji samochodu, ale są to zazwyczaj wartości mocno zbliżone.
Klasa opony a klasa samochodu
Producentów opon możemy podzielić na podobne klasy, jak producentów samochodów. Są opony ekonomiczne lub budżetowe, są opony klasy średniej i są opony premium. Logicznym wydaje się dopasowanie klasy opon do klasy samochodu - ewentualnie dobranie lepszych opon do tańszego samochodu.
Przykładowo, 15-letnie BMW 545i można kupić za 30 tys. zł, ale to nadal duży i ciężki samochód z V8 i ponad 300 KM pod maską. Czy opony takie jak Kormoran lub – co gorsza – nalewki, nadążą podczas dynamicznej jazdy? Niekoniecznie - choć trzeba przyznać, że nawet Kormoran oferuje dzisiaj opony klasy UHP.
Zmierzam jednak do tego, że samochody określonej klasy czy raczej kosztujące określoną kwotę, powinny mieć założone opony, które nadążają za ich osiągami. Opony klasy średniej są w porządku w każdym samochodzie. Obecność nalewek, opon bardzo starych albo niskiej klasy i produkowanych przez chińskie firmy, których nazwy nikomu nic nie mówią, na samochodzie, który kosztuje relatywnie dużo to znowu sygnał, że właściciel oszczędza na tym samochodzie.
Taki widok nie musi przekreślać od razu danego egzemplarza, bo jeśli przykładowo idziemy do komisu, to trudno, żeby właściciel kupował do każdego samochodu komplet opon za 4 tys. zł. Powinno to jednak zwrócić naszą uwagę.
Otwieramy pole do negocjacji
Najwięcej dowiemy się na podstawie samego zużycia opon. Niektórzy producenci stosują wskaźnik zużycia opon TWI. Na boku opony można znaleźć właśnie takie oznaczenie, które wskazuje, w którym miejscu znajduje się wskaźnik. To wypustka w rowku bieżnika na środku opony, która sygnalizuje maksymalne zużycie opon. Możemy więc skręcić koła i zobaczyć, ile zostało do wymiany. Jeśli powinna się ona odbyć już teraz, możemy uwzględnić to przy negocjacji ceny.
Głębokość bieżnika możemy też sprawdzić za pomocą prostego i taniego urządzenia pomiarowego. Wystarczy włożyć igłę do rowka bieżnika, żeby zobaczyć, jakiej jest wysokości. Jeśli w oponach letnich to 3 mm, a w oponach zimowych 4 mm, należy się szykować na wymianę.
Na skręconych kołach powinniśmy też popatrzeć na wszelkie ślady nierównomiernego zużycia opon. Ząbkowanie czy lekko przypalona krawędź kół sugeruje problemy ze zbieżnością - naszym zadaniem jest ustalić jej przyczynę, bo w samochodach po poważnych wypadkach możemy jej nigdy nie ustawić.
Jeden element, tyle informacji
Opony to jedyny punkt styku samochodu z asfaltem. Jako tak ważny element, mają bezpośredni i bardzo duży wpływ na to, jak auto się prowadzi. Są kluczowe dla naszego bezpieczeństwa. Mogą nam też sporo powiedzieć o obecnym właścicielu samochodu, jego stylu jazdy i podejściu do eksploatacji. Warto więc przy oględzinach samochodu używanego zwrócić też na nie uwagę.
Redaktor