7 najbardziej niepozornych sleeperów. Będziesz w szoku, jak szybko jeżdżą
Kiedy zobaczysz jedno z tych aut w lusterku wstecznym, na pewno nie pomyślisz, że może być mocne. A może ty byś chciał czymś takim jeździć. Oto 7 propozycji samochodów, które nie wyglądają, za to mocy mają więcej, niż innym się wydaje. A jakie są szybkie...
Audi A3 3.2 VR6 (2003-2009)
Kompakt z silnikiem V6 pod maską zawsze był szaleństwem i często producenci oznajmiali to wyglądem. Ale nie Audi, które zainstalowało motor VR6 o mocy 250 KM pod maską A3. Jakby chcieli ukryć jego osiągi pod płaszczem niepozorności, dając mu wygląd zwykłego 1.6. Dla odmiany model S3 wygląda już dość wulgarnie.
Ta wersja modelu ma nie tylko moc, ale i napęd quattro. Przyspieszenie do setki zajmuje 6,5 s, a auto rozpędza się do 245 km/h. Kłopoty może sprawiać serwis silnika (ciasne upakowanie) i skrzyni biegów (jeśli wybierzesz S tronic). Ceny zaczynają się od ok. 25 tys. zł.
Audi A4 C5 4.2 (2001-2005)
Wcale nie trzeba liter S czy RS, by audi było szybkie, o czym świadczy opisane wyżej A3. Równie niepozorne z wyglądu są świetne osiągi 300-konnej odmiany 4,2 litra w modelu A6 C5. Postrzeganym dziś już jako tani duży sedan lub kombi dla ubogich, może zaskoczyć osiągami. Przyspieszenie do setki to niecałe 7 s, a prędkość do 250 km/h ograniczono elektronicznie.
Oczywiście nie jest to mistrz zakrętów, pomimo seryjnego napędu quattro, ale na autostradzie może pogonić samochody wyglądające na bardziej sportowe. Silnik 4.2 wbrew pozorom nie jest kłopotliwy i świetnie radzi sobie z gazem. Nie tylko w podłodze, ale i z LPG. Dziś taki wóz można kupić za ok. 20 tys. zł.
Citroen C5 II 3.0 HDi (2009-2012)
Citroen i to jeszcze w dieslu? Dokładnie tak, bo myślimy o prawdziwych sleeperach prawda? A kto by się spodziewał, że to auto ma w sobie tak duże pokłady energii, jakie daje diesel V6 generujący 241 KM i 450 Nm? Co prawda do setki przyspieszenie zajmuje ok. 8 s, ale jak już się rozpędza, to przestaje na 243 km/h. I co więcej, ze startu lotnego wyprzedzi niejedno 300-konne auto, bo ten diesel to potęga.
Nie warto jednak się za bardzo napalać z zakupem – radzę raczej podejść ostrożnie, bo motor nie jest doskonały. Jeśli ktoś go wcześniej zaniedbał, to można wydać na doprowadzenie do ładu kilka tysięcy złotych. Na szczęście samo auto drogie nie jest, bo egzemplarze z końcówki produkcji wycenia się na ok. 35 tys. zł. Te najtańsze, z dużym przebiegiem, to znacznie większe ryzyko.
Mercedes-Benz Klasy E500 (2003-2009)
Podobnie jak Audi, Mercedes też serwował jednostki V8 do samochodów bardziej eleganckich niż sportowych. Model E500 od tych słabszych odróżnią tylko fani marki, ale na postoju. Wygląda zupełnie normalnie, a pod maską drzemie 388 KM i 530 Nm. To daje niesamowite 5,3 s do setki, oczywiście z tylnym napędem, choć są też wersje z 4MATIC. I do tego znosi zasilanie gazem.
Jeśli masz w okolicy elektryka, a auto nie jest pożarte przez korozję, to na pewno da wiele satysfakcji z jazdy. Na co dzień niezwykle komfortowe, na autostradzie szybkie jak ekspres. Jeśli wybierzesz odmianę przedliftową (5.0 i 306 KM), to wydasz 25-30 tys. zł, ale mocniejszy i większy (5,5 l) polift to już wydatek ponad 50 tys. zł.
Opel Insignia 2.8 Turbo (2008-2013)
Nie musi być OPC, by wciskała w fotel. Co prawda można by się spodziewać lepszych czasów przyspieszeń po mocy 260 KM uzyskiwanych z turbo, ale 6,9 s do setki to też dobry wynik. Co więcej, auto nie tylko kompletnie nie wygląda, ale w każdym stonowanym kolorze ma jeszcze inną "magiczną" funkcję – straszącą innych kierowców z przodu, dlatego do dobrego przyspieszenia należy dołożyć ostrożne zwalnianie innych, w strachu przed nieoznakowanym radiowozem.
Insignia 2.8 nie należy do tanich w eksploatacji samochodów, bo pożera hektolitry paliwa, choć dobrze znosi gaz. Jej silnik czasami wymaga dość dużego wkładu, ale to wytrzymała jednostka. Warto wybrać odmianę z manualem, bo automat dość mocno stopuje auto. Za to każda odmiana miała napęd 4x4. Cena? Od ok. 25 tys. zł, ale do tych najładniejszych trzeba dołożyć dyszkę.
Skoda Superb 3.6 VR6 (2008-2015)
No tak, jest jeszcze szybszy Superb III generacji, ale wygląda na dość szybkie auto. Natomiast "dwójka" z mocarnym VR6 zupełnie nie. Wygląda zwyczajnie, wręcz nijak, a mimo to ma 260 KM do dyspozycji i realizuje przyspieszenie do setki w 6,5 s. Jakby tego było mało, pięknie przy tym ryczy, ma napęd na cztery koła i ultraszybkie DSG.
To wszystko – od silnika po skrzynię biegów – generuje duże koszty, nie tylko spalania, ale i serwisu czy napraw. Co gorsza, motor FSI niekoniecznie nadaje się do zagazowania. Jednak samochód odwdzięcza się bardzo przestronnym wnętrzem i wysokim poziomem komfortu. Niestety, aut jest jak na lekarstwo, ale coś za 30 tys. zł można kupić. Te najładniejsze kosztują nawet ok. 50 tys. zł.
Volvo V50 T5 (2004-2012)
Nie będę owijał w bawełnę – moim zdaniem to najlepszy sleeper na rynku. Zanim zacznę argumentować, przytoczę tylko kilka liczb – 220 lub 230 KM, 320 Nm, 6,8 s do setki, 240 km/h. Jeszcze dodam, że waży 1500 kg, dlatego wybrałem właśnie to, a nie inne mocne, nawet 300-konne modele Volvo, które swoją drogą nawet wyglądają na szybkie. A to skromne kombi? Sami popatrzcie…
Argumenty? Po pierwsze płyta podłogowa Forda Focusa, zatem genialne prowadzenie połączone z niskimi kosztami utrzymania. Po drugie – praktyczność i dobra jakość wykonania. Po trzecie, dostępność części, a także podzespołów (silniki, skrzynie itp.). No i na koniec dnia to po prostu normalne auto, które bez problemu spali mniej niż 10 l benzyny na setkę, a LPG nie tyle znosi, co nawet lubi. No i kosztuje rozsądne 15 tys. zł, a jak chcecie coś ładnego, to weźcie ze sobą 20-25 tys. zł. Coś jeszcze? Acha, pamiętajcie, by wybrać manual.
Redaktor