Zaległy mandat - w końcu i tak go zapłacisz!
Siedem dni, to ustawowy termin, w jakim kierowca musi zapłacić "wlepiony" mu mandat. Jednak niektórzy wychodzą z założenia, że czasami lepiej w ogóle nie płacić, bo roszczenie państwa ulegnie przedawnieniu. Fakt - należności z tytułu niezapłaconych mandatów ulegają przedawnieniu, ale dopiero po trzech latach. To wystarczająco dużo czasu dla finansowych organów ścigania państwa na wyegzekwowanie należnej kwoty.
100, 200, 500, a bywa i tak, że nawet 1000 PLN, gdy policyjny wideorejestrator przyłapał nas na popełnieniu kilku wykroczeń jednocześnie. Mandaty - danina na rzecz państwa, będąca skutkiem nieprzestrzegania panujących norm na drodze. Jak pokazują statystyki, skuteczność państwa w tropieniu kierowców łamiących przepisy drogowe stale rośnie. Z roku na rok wpływy z tytułu mandatów lawinowo rosną, a władze samorządowe zacierają ręce na myśl o dodatkowym zastrzyku gotówki od niezdyscyplinowanych kierowców. Przyłapani na wykroczeniu zawsze słyszymy od funkcjonariusza Policji pytanie: „Czy przyjmuje Pan/Pani mandat?” Najchętniej odpowiedzielibyśmy „Nie”, jednak wówczas czeka nas wątpliwa przyjemność włóczenia się po sądach grodzkich. Dlatego najczęściej przyjmujemy mandat i posłusznie uiszczamy stosowną należność w ciągu siedmiu dni. Jednak bywają też i tacy, którzy liczą na opieszałość urzędników i nie płacą mandatów. Co im grozi?
Kopia przyznanego mandatu trafia do urzędu wojewódzkiego. Ten teoretycznie już po upływie siedmiu dni ma prawo wystawić tytuł egzekucyjny, jednak bardzo często procedura księgowania należności w urzędzie wojewódzkim rozciąga się w czasie (nawet do ponad miesiąca). W każdym razie jeśli na konto urzędu wojewódzkiego nie wpłyną pieniądze, wówczas rozpoczyna się procedura ściągania należności. Wykonawcą tytułu egzekucyjnego jest naczelnik urzędu skarbowego właściwy ze względu na adres zamieszkania ukaranego. Naczelnik w swoich działaniach kieruje się przepisami Ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji, która oferuje mu szeroki wachlarz możliwości, stanowiąc jednocześnie, że zastosowany środek musi być najmniej uciążliwy dla ukaranego. Tym sposobem naczelnik US może ściągnąć należną kwotę ze zwrotu nadpłaconego podatku dochodowego – właśnie ta metoda jest najczęściej stosowaną przez urzędy skarbowe. Jeśli jednak okres oczekiwania byłby zbyt długi, wówczas naczelnik US może zobowiązać naszego pracodawcę do zajęcia części wynagrodzenia. Jeśli i ta metoda okaże się nieskuteczna, wówczas naczelnik US występuje z wnioskiem do banku o ściągnięcie z naszego konta należności. Najczęściej te trzy metody okazują się wystarczające i niemal wszystkie należności z tytułu niezapłaconych mandatów trafiają na konto urzędu wojewódzkiego.
Ostatecznym środkiem przymusu do zapłacenia przyznanego nam mandatu jest wysłanie przez US pod adres naszego zameldowania poborcy podatkowego, który ma prawo zająć majątek ruchomy na poczet niespłaconych zobowiązań. Jednak i ta procedura obwarowana jest szeregiem obostrzeń, o których mowa w art. 8 Ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji. W artykule tym wymienione są przedmioty, które nie podlegają egzekucji (m.in. takie, które wykorzystywane są do działalności zarobkowej) oraz te, które poborca podatkowy ma prawo zająć na poczet niespłaconych zobowiązań (telewizory, dzieła sztuki, komputery oraz urządzenia peryferyjne niewykorzystywane do działalności zarobkowej).
Kilka lat temu do życia powołano spis zwany Krajowym Rejestrem Dłużników. Na szczęście zwlekanie z zapłaceniem mandatu nie skutkuje wpisaniem do tego rejestru, jednak do czasu uregulowania płatności ukarany nie będzie w stanie uzyskać zaświadczenia o niezaleganiu z długami. A to może znacznie skomplikować życie.
Dostałeś mandat? Lepiej zapłać go w terminie, bo i tak kara cię nie ominie, a zwlekając tylko narobisz sobie niepotrzebnych problemów. A co jeśli nie chcesz płacić mandatów? No cóż, jest tylko jedna słuszna odpowiedź: przestrzegaj przepisów!