Współczesna polska motoryzacja
Czesi mają Skodę, Rumuni Dacię, a my upadłe FSO, na które już od wielu lat nie było sensownego pomysłu. Czy jednak taki stan rzeczy może się zmienić? Czy jest szansa, że również i Polacy będą mogli jeździć polskimi samochodami? Pomysły są, ale od pomysłów do ich realizacji w tym przypadku droga bardzo daleka.
Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że Polska jest motoryzacyjną pustynią. Może nie jesteśmy Eldorado, ale mamy wiele powodów do dumy i zadowolenia. Jesteśmy jednym z największych w Europie producentów części zamiennych wykorzystywanych do produkcji samochodów. Fabryki w Gliwicach, Tychach czy Poznaniu należą do najlepszych na Starym Kontynencie. Zaś Solarisy można spotkać w coraz większej liczbie europejskich miast. Niestety, przeciętny Polak nie może się cieszyć z polskiego samochodu, bo jednak Opel Astra, Fiat 500 czy Volkswagen Caddy, choć made in Poland, takim nie jest i nie będzie.
Nadzieja umiera jednak ostatnia i dlatego z wielkimi oczekiwaniami towarzyszymy kolejnym pomysłom na odrodzenie polskiej motoryzacji. Obecnie można wyróżnić tu dwie drogi tego procesu. Pierwsza, to próba wskrzeszenia polskich marek z okresu PRL. Druga zaś jest próbą stworzenia całkowicie nowej marki samochodowej. I tu, i tu coś się dzieje
Syrena vs Syrenka
Popularna "skarpeta", produkowana od 1957 do 1983 r., najpierw w Fabryce Samochodów Osobowych w Warszawie, a następnie w bielskich zakładach Fabryki Samochodów Małolitrażowych, do dziś dnia jest z rozrzewnieniem wspominana przez starszych nieco już fanów motoryzacji. "Królowa polskich szos" stała się też ulubionym obiektem projektantów-amatorów. Od zakończenia jej produkcji powstało kilka replik, w tym te najbardziej chyba znane, czyli Syrena Sport nieżyjącego już Mirosława Mazura czy również sportowa odmiana Syreny wykonana na zamówienie producenta wódki Żołądkowa Gorzka. Jednak to były pojedyncze auta. Dziś liczą się dwa projekty, w ramach których niezależnie od siebie realizowany jest pomysł przywrócenia do produkcji Syreny.
Poważne zamiary ma firma AK Motor Polska, która prowadzi prace nad nową Syreną od 2012 r. i planuje nawet wielkoseryjną produkcję modelu. Jeszcze w ubiegłym roku można było mieć wątpliwości, czy powstanie coś poza komputerowymi wizjami kilku modeli. W czerwcu ubiegłego roku firma zawarła jednak porozumienie o współpracy z FSO w sprawie dalszych prac rozwojowych nad modelami Meluzyna i Ligea, zaś w grudniu na Rajdzie Barbórka pojawiła się AK Syrena Meluzyna R, czyli przygotowana wspólnie z firmą Proto Cars rajdowa odmiana Meluzyny z ponad 400-konnym silnikiem i napędem na 4 koła. Powstanie 25 egzemplarzy tego modelu, a jego cena będzie zaczynać się od 60 tys. euro. Arkadiusz Kamiński, główny projektant oraz założyciel AK Motor, zapowiedział swego czasu, że AK Syrena Meluzyna będzie autem z przednim napędem z silnikami trzy- i czterocylindrowymi. Powstanie również odmiana z napędem na cztery koła (Meluzyna S) oraz hybrydowa (Meluzyna HS). AK Syrena Kabri będzie kabrioletem, zaś AK Syrena Ligea sportowym modelem z silnikiem umieszczonym centralnie, choć w planach są również wersje hybrydowa oraz elektryczna.
Równolegle prace nad współczesną odmianą Syreny prowadzą od 2011 r. firmy AMZ Kutno (produkująca pojazdy specjalistyczne dla polskiej armii) i Polfarmex, ze wsparciem ze strony Agencji Rozwoju Regionu Kutnowskiego. W tym przypadku zamiary są bardziej stonowane, mówi się o liczbach rzędu kilkuset aut w skali roku. Ze względu na to, iż prawa do marki i nazwy Syrena posiada AK Motor, ten projekt nosi nazwę... Syrenka. Co ciekawe, prace nad Syrenką są na bardziej zaawansowanym poziomie. W ubiegłym roku można było nawet podziwiać pierwsze jazdy prototypowego modelu. W aucie tym znalazł się 1,4-litrowy silnik od GM o mocy 90 KM. W październiku wsparcie dla Syrenki z Kutna w wysokości prawie 7,5 mln zł (z czego 4,5 mln dofinansowania unijnego) ogłosiło Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju.
New Warsaw
Warszawa, czyli pierwszy powojenny polski samochód, choć produkowany na licencji Pobiedy, wytwarzany był w latach 1951-1973. Z racji dużych gabarytów nie należał do ulubionych aut Polaków, dlatego też wyprodukowano o połowę mniej egzemplarzy niż Syreny. Współcześnie jeżdżące, odrestaurowane Warszawy bardzo często są wykorzystywane do ceremonii ślubnych.
Pomysł stworzenia współczesnej Warszawy powstał w 2012 r. w głowie Michała Koziołka. Obecnie projekt jest realizowany przez grupę młodych zapaleńców, byłych bądź obecnych studentów wrocławskich uczelni (m.in. architektury czy sztuk pięknych), którzy otrzymali wsparcie od licznej grupy firm. Nowa Warszawa to prawie 5-metrowa limuzyna, zbudowana na bazie BMW M5, od którego pochodzi również potężny 5-litrowy silnik V10 o mocy ponad 300 KM, a napęd będzie trafiał na koła tylnej osi za pośrednictwem siedmiostopniowej przekładni półautomatycznej. Projekt jest już w bardzo zaawansowanym etapie i jeżeli nie zabraknie środków finansowych, to jest szansa, iż już niebawem pojawi się wersja finalna. Powstanie jednak tylko kilkanaście egzemplarzy, które pomimo sporej ceny (mówi się o kwocie 1,5 mln zł) powinny się szybko rozejść.
Polonez 2015
Również i nasza ostatnia rodzima produkcja wielkoseryjna, czyli produkowany w latach 1978-2002 FSO Polonez, doczekała się prac nad jej współczesną odmianą. Projekt pt. "Polonez 2015" z projektantem Pawłem Zareckim w roli głównej na razie jest na etapie prac projektowych. Powstały wizualizacje komputerowe, a także model 3D w skali 1:20.
Tak jak w przypadku New Warsaw, tak i współczesny Polonez powstanie w niewielkiej liczbie egzemplarzy. Jeżeli finanse pozwolą, tzn. zostaną pozyskani sponsorzy, w tym roku ma powstać już prototyp w skali 1:1. Twórcy nowego Poloneza zapowiadają, iż produkcyjna wersja będzie napędzana silnikiem o pojemności 1,8 litra o mocy 150 KM i maksymalnym momencie obrotowym 180 Nm. Powstaną przy tym wersje coupe, sedan oraz kombi. Co ciekawe, mimo niewielkiej planowanej liczby egzemplarzy, nowy Polonez ma nie być drogim autem. Jego cena ma wynieść kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Kto wie, czy niebawem polskim samochodem narodowym nie będzie supersportowy model Arrinera Hussarya. Prace nad tym autem rozpoczęły się w 2007 r. i cztery lata później mogliśmy podziwiać już wersję prototypową, zaś w 2014 r. odbyły się pierwsze testy drogowe Hussaryi. W ubiegłym roku podczas Poznań Motor Show zaprezentowany został testowy model wyścigowy, a wersja drogowa powinna zostać pokazana już w tym roku.
Hussarya ma być autem ekskluzywnym, dlatego będą powstawać tylko krótkie serie kolejnych wersji modelu. Pierwsza powstanie w liczbie zaledwie 33 sztuk. Napędzana będzie, pochodzącą od Corvette, wolnossącą jednostką benzynową V8 o pojemności 6,2 litra i mocy 650 oraz maksymalnym momencie obrotowym ok. 820 Nm. Napęd na tył ma trafiać za pośrednictwem bądź sześciobiegowej skrzyni manualnej, bądź sekwencyjnej przekładni również o 6 przełożeniach. Jak zapowiedzieli już przedstawiciele firmy, Arrinera Hussarya będzie kosztować ok. 500 tys. euro.
Leopard
W naszym zestawieniu współczesnych polskich aut nie mogło zabraknąć marki Leopard, która niestety po ogłoszeniu upadłości zniknęła z rynku. Historia tej marki rozpoczęła się w 1990 r. Jej pomysłodawcą był polski konstruktor i wynalazca Zbysław Szwaj, który w latach 90. ubiegłego stulecia stworzył 7 egzemplarzy modelu Gepard. Firma Leopard Automobile powstała w 1995 r. po dołączeniu do Szwaja Szweda Alfa Naslunda.
W 2002 r. wybudowana została fabryka w Mielcu, zaś rok później zaprezentowany został prototypowy Leopard 6 Litre Roadster, którego wersja produkcyjna miała światową premierę w Paryżu w 2005 r. Ręcznie budowany roadster Leoparda nawiązywał do klasycznych modeli z lat. 50. XX wieku, w tym głównie do aut marki Morgan. W 2008 r. pakiet większościowy w spółce przejmuje niemiecka firma Car Technology, która do tego momentu zajmowała się głównie projektowaniem samochodów. Niestety, nie zmieniło to specjalnie sytuacji finansowej przedsiębiorstwa i choć Leopardy trafiły m.in. do szwedzkiej rodziny królewskiej, szejka z Kataru czy do Hollywood w 2014 r. ogłoszona została upadłość firmy.
Jak widać, stworzenie niemalże od podstaw nowej marki do łatwych zadań nie należy, co jednak nie znaczy, że nic się w tej materii nie dzieje. Plany mocarstwowe musimy jednak odłożyć na bok (pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze) i liczyć, że powstaną choć niskoseryjne modele. Co jednak i tak byłoby wielkim sukcesem po okresie marazmu. My trzymamy kciuki za każdy projekt i będziemy się im bacznie przyglądać, oczekując na polską markę motoryzacyjną.