Wiosenne niespodzianki
Ku uciesze większości kierowców, śnieg stopniał. Szczególnie ja cieszę się z tego powodu, bo dość już miałem poszukiwań ludzi, którzy pomogą mi zepchnąć zakopany samochód ze środka drogi, tym bardziej że ostatnią rzeczą, do jakiej został stworzony to jazda w zimie. Jednak pomimo swojego uroku, wiosna też potrafi dać ”czadu”.
Pierwszym problemem są opony. A dokładniej mówiąc to my ten problem tworzymy, bo od pokoleń przekazujemy potomkom w genach coś w rodzaju zdolności odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę. Dzięki temu po trafieniu w ten „zły moment", wymiana ogumienia w samochodzie z kilkunastu minut może przeciągnąć się w okres porównywalny z czasem potrzebnym do przeprawienia się przez Polskę elektrycznym samochodzikiem lalki Barbie. W sumie sam nie wiem co jest lepsze.
Na drogach – to co zwykle. Lód odsłania nowe kratery na jezdni, a droga bardziej przypomina kartkę z książki pisanej alfabetem Brailla niż coś, po czym powinny jeździć auta. To jednak długi temat bez końca i niedługo pewnie będzie nieaktualny, bo auta będą latać. Teraz jest jednak coś znacznie lepszego – traktory z lat 80’.
Wiem, że jakoś muszą się poruszać po drodze, ale na takiej jednopasmowej w pobliżu dużych miast mają niesamowity wpływ na innych kierowców – nawet ci najtwardsi zaczynają bluzgać i wprowadzają zupełnie nowe zasady ruchu drogowego. Ostatnio przez godzinę przemierzałem 10-kilometrowy odcinek za traktorem, który pamiętał jeszcze czasy Bieruta. A że drogi wlotowe do Wrocławia są z reguły jednopasmowe i zatłoczone, to udało mi się go wyprzedzić dopiero w mieście. I to tylko dlatego, że oparłem się pokusie spychania aut jadących z naprzeciwka do rowu.
Tak na marginesie – przepisy nie pozwalają poruszać się traktorom z większą prędkością, ale w ostatnim czasie rolnicy za spore pieniądze mogą kupić coś, co wygląda jak dom jednorodzinny, ale producenci uważają, że jest to dalej ciągnik rolniczy. Faktycznie, przypomina go i działa podobnie - ora pole, sieje pszenicę, ale to, co czyni na drodze... . Gdy zobaczyłem, że ten wynalazek zaczął wyprzedzać samochody osobowe z blisko 80km/h na liczniku, to szczerze go polubiłem i stwierdziłem, że każdy rolnik powinien taki mieć.
Jest jeszcze coś. Wiosna to kwitnące drzewa, które z jednej strony dobijają alergików, a z drugiej zachwycają estetów. Gdyby samochody mogły rządzić, to pewnie kazałyby z nich zrobić patyczki do risotto. Dlaczego? Ponieważ po kilku godzinach postoju pod takim drzewkiem, auto pokrywa się substancją o bliżej nieznanym składzie, ale za to o dobrze znanych właściwościach – nieźle radzi sobie z przeobrażeniem błyszczącego lakieru w matowy. To akurat może być dobra wiadomość – szczególnie „czarny mat" jest teraz modny wśród tunerów.
Najgorsze jest jednak to, że nawet wycieraczki mają problem ze ściągnięciem tego czegoś z szyb, a to oznacza, że wtedy zostaje już tylko myjnia samochodowa lub wąż i ściereczka dla tych, którzy mają znajomości w straży miejskiej. Problem tylko w tym, że czyste auto to talizman przyciągający ptaka. Szczególnie takiego, który siedzi na drzewie lub drucie telegraficznym. Każdego ranka, gdy idę do samochodu, to zastanawiam się ile kilogramów kałomoczu tym razem znalazło się na jego karoserii i choć rzekomo każda kupa na lakierze i ubraniu przynosi szczęście, to jednak wygląda żałośnie i ponoć go wyżera. Jest jednak pewne „ale" - w zimie do wypchnięcia samochodu z zaspy trzeba kilku rosłych facetów z nadmiarem wolnego czasu, a do pozostałości ptaka wystarczy kawałek wilgotnej ścierki. I właśnie dlatego mimo wszystko wiosna jest cudowna.