Wersja bazowa. Czy jej zakup ma sens?
Klamka zapadła. Kupujesz nowy samochód. Zdecydowałeś się na segment B - auto wystarczająco przestronne, a jednocześnie na tyle małe, by manewrowanie nim nie nastręczało trudności. Silnik podstawowy. Nawet po ostatnich obniżkach ceny paliw do niskich nie należą, a konie pod maską trzeba przecież wykarmić.
Na biurku wylądowało kilka cenników. W każdym z nich przynajmniej trzy wersje wyposażeniowe. Cena już od 29 990 złotych. Któż z nas nie widział reklamy nowego samochodu o podobnej treści? W zdecydowanej większości przypadków mowa bazowej wersji z maksymalnie okrojonym wyposażeniem, jednak tak skalkulowaną ceną, by była ona w stanie zwabić potencjalnego klienta do salonu.
Jeżeli decydujemy się na zakup nowego samochodu, wymagamy nie tylko solidności wykonania, popartej kilkuletnią gwarancją. Ważne jest również wyposażenie, które zapewni bezpieczeństwo i wygodę. Obecnie wspomaganie układu kierowniczego, cztery poduszki powietrzne i ABS są absolutnym minimum w segmencie B. Na listę niezbędnych dodatków wpisaliśmy radioodtwarzacz oraz ręczną klimatyzację. Kiedy cena gra kluczową rolę, względy estetyczne czy gadżety mogą zejść na drugi plan. Nie oznacza to jednak, że kompletnie nie zwracamy na nie uwagi.
Czy samochód w podstawowej wersji wyposażeniowej zawsze jest najrozsądniejszym wyborem? Sprawdzamy na przykładzie pięciu różnych przedstawicieli segmentu B. Pod uwagę braliśmy katalogowe ceny bez rabatów.
Dacia Sandero 1.2 16V, 75 KM
Bazową wersję Access za 29 900 zł z premedytacją pomijamy. Zakładamy, że nikt nie chciałby wyjechać z salonu nowym samochodem z... nielakierowanymi zderzakami. Sensownie wyglądającą odmianą Sandero jest Ambiance (od 32 900 zł). Za kolejny poziom wyposażenia Laureate trzeba zapłacić 4500 zł więcej (od 37 400 zł). Różnica jest spora. Czy uzasadnia ją wyposażenie?
Dacia Sandero Ambiance nie posiada klimatyzacji oraz radioodtwarzacza (+2900 zł). Kolejnym brakiem są przednie światła przeciwmgłowe (+310 zł). Po zaznaczeniu tych opcji różnica w cenie bazowej wersji Ambiance oraz wzbogaconej Laureate kurczy się do 1290 złotych.
Nie wszystkie braki można jednak zniwelować. Dacia Sandero Ambiance opuszcza fabrykę z czarnymi klamkami i obudowami lusterek, bardziej ponurą konsolą środkową oraz szaro-czarną deską rozdzielczą (w Laureate jest ona czarna). Powyższe trudno uznać za wadę - to bardziej kwestia gustu oraz indywidualnych oczekiwań zamawiającego. W podstawowej wersji Ambiance, nawet za dopłatą, nie otrzymamy elektrycznie regulowanych i podgrzewanych lusterek, komputera pokładowego, jak również kolumny kierownicy, fotela kierowcy oraz pasów bezpieczeństwa z regulacją wysokości.
Czy zakup podstawowej wersji ma sens?
Nawet od najtańszych samochodów oczekujemy odpowiedniego komfortu i rozsądnego standardu wyposażenia. Wyposażenie wersji Ambiance jest mizerne. Nie wszystkie braki można uzupełnić opcjami. Największym problemem jest brak pionowej regulacji kolumny kierownicy i fotela kierowcy. Przez zakupem warto przymierzyć się do Sandero i sprawdzić, czy pozycja narzucona przez inżynierów Dacii będzie nam odpowiadała. Jeżeli nie będziemy w stanie wygodnie usadowić się za sterami samochodu, oszczędzanie 1290 zł mija się z celem. Warto dopłacić, by zyskać możliwość dopasowania położenia fotela i kierownicy do własnych potrzeb. Pamiętajmy, że możliwość zajęcia optymalnej pozycji wpływa na komfort oraz bezpieczeństwo.
Kia Rio 1.2 CVVT, 85 KM
Koreańskie auto występuje w trzech wersjach wyposażeniowych – M (od 39 990 zł), L (od 45 990 zł) i XL (od 50 990 zł). W każdej znajdziemy m.in. sześć poduszek powietrznych, system audio ze złączem USB oraz z przyciskami sterującymi na kierownicy, komputer pokładowy, elektrycznie sterowane lusterka i przednie szyby oraz stalowe koła w rozmiarze 185/65 R15.
Po doposażeniu wersji M w manualną klimatyzację (+3500 zł), cena samochodu rośnie do 43 490 zł. Jakie jeszcze udogodnienia zaszyto w 2500 zł różnicy między wariantami M i L? Przede wszystkim estetyczne – chromowaną atrapę chłodnicy, wykończenie wnętrza elementami imitującymi metal, klamki i lusterka w kolorze nadwozia.
Bogatsza wersja L otrzymuje - niedostępne w M – lampki do czytania, osłony przeciwsłoneczne z podświetlanymi lusterkami, konsolę centralną z przesuwanym podłokietnikiem i wielofunkcyjnym schowkiem, zestaw dla palących, kontrolkę poziomu płynu do spryskiwaczy, podgrzewane lusterka oraz zestaw głośnomówiący Bluetooth.
Czy zakup podstawowej wersji ma sens?
Tak. Kia uczciwie podeszła do kwestii wyposażenia. Dużo udogodnień znalazło się już na pokładzie bazowego Rio. Za dodatkowe 2500 zł klient otrzyma kilka praktycznych, jednak nie niezbędnych dodatków oraz elementów poprawiających estetykę samochodu. Czy warto dopłacać? A może zaoszczędzone pieniądze lepiej przeznaczyć na 500 litrów benzyny? Wyraźny skok standardu wyposażenia ma miejsce między wersjami L i XL. Flagowy wariant jest znacznie droższy od bazowego.
Renault Clio 1.2 16V, 75 KM
W przypadku nowego Clio można wybierać między trzeba wariantami - Authentique (od 42 950 zł), Expression (od 45 950 zł) i Dynamique (od 50 550 zł).
Tradycyjnie pozostaniemy przy wersji bazowej (Authentique) i wzbogaconej (Expression), a także najsłabszym silniku. W obu przypadkach klimatyzacja stanowi opcję (+2000 zł).
Podstawowa wersja Authentique otrzymuje pełne wyposażenie z zakresu bezpieczeństwa (ABS, ESP, poduszki powietrzne), elektrycznie regulowane lusterka i przednie szyby, centralny zamek i kartę Renault.
Dla odmiany Expression przewidziano lakierowane klamki, deskę rozdzielczą z lepszego tworzywa, automatycznie sterowane wycieraczki oraz system multimedialny z 7-calowym wyświetlaczem oraz mapą Europy. Za dopłatą można otrzymać opcjonalne elementy i pakiety, które uatrakcyjnią nadwozie i wnętrze.
Czy zakup podstawowej wersji ma sens?
Tak, przy czym trzeba podkreślić, że nie jest to rozwiązanie dla każdego. Jeżeli chcemy kupić efektownie wyglądającą nowość z niezbędnym wyposażeniem, możemy pozostać przy podstawowej wersji Authentique i dopłacić za pakiet "Klimat" (+2600 zł), który składa się z klimatyzacji oraz radioodtwarzacza. "Klimy" brakuje także w odmianie Expression (+2000 zł), więc rzeczywisty koszt systemu audio wynosi 600 zł. Wybierając bazową wersję nowego Clio zaoszczędzimy więc 2400 zł. Kto ceni multimedialne rozwiązania albo chciałby mieć szerokie pole do popisu podczas zamawiania opcji, powinien postawić na droższy wariant Expression.
Toyota Yaris, 1.0 VVT-i, 69 KM
Bazową wersją Yarisa jest Terra, którą można kupić od 39 990 zł. Kolejny stopień to Luna z ceną startującą z poziomu 46 500 zł. W przypadku niewielkiego samochodu kwota sprawia wrażenie wygórowanej. Sprawdźmy, czy wybierając tańszą wersję faktycznie zaoszczędzimy.
Podstawowy Yaris ma na stanie cztery poduszki powietrzne, lakierowane zderzaki, elektrycznie sterowane lusterka i przednie szyby, kierownicę z dwupłaszczyznową regulacją, centralny zamek, komputer pokładowy, światła z funkcją Follow-Me-Home oraz system audio z sześcioma głośnikami, przyciskami sterującymi na kierownicy, złączami AUX i USB.
Bardzo przyzwoicie. Cóż więcej może zaoferować Luna? Przede wszystkim manualną klimatyzację. Jej dołożenie do bazowej Terry wyciągnie z kieszeni aż 5000 zł. Po zaznaczeniu tej opcji różnica w cenie wersji Terra i Luna topnieje do 1510 zł. Terry, nawet za dopłatą, nie można doposażyć w miękkie materiały wykończeniowe, obrotomierz, lakierowane klamki i lusterka, chromowane detale w kabinie oraz kierownicę i dźwignię zmiany biegów ze skórzanym obszyciem.
Czy zakup podstawowej wersji ma sens?
Nie. W pierwszej chwili Toyota Yaris Luna straszy ceną. Po przeanalizowaniu cennika okazuje się, że oferuje dużą liczbę przydatnych dodatków, które nie tylko podnoszą komfort eksploatacji samochodu, ale również wpływają na jego ogólną estetykę. Kiedy wydajemy na auto segmentu B przychodzi wydać ponad 45 tysięcy złotych, kwestie wizualne mają spore znaczenie.
Volkswagen Polo 1.4 16V, 85 KM
Niemiecki koncern idzie na rękę osobom, które chcą kupić Polo za możliwie niewielkie pieniądze, oferując 60-konne Polo 1.2 za 46 890 złotych. W tym przypadku nie ma mowy o wyborze wersji wyposażeniowej. Dostępna jest tylko bazowa odmiana Trendline.
Wybór między Trendline (od 50 290 zł), Comfortline (od 51 790 zł) i Highline (od 54 590 zł) jest możliwy począwszy od wersji 1.4 85 KM. Różnice w cenach nie są ogromne. We wszystkich przypadkach dopłaty wymaga jednak klimatyzacja. Jest oferowana wraz z radioodtwarzaczem i światłami do jazdy dziennej za 2690 zł. Czy warto jeszcze głębiej sięgnąć do portfela, wyłożyć kolejne 1500 zł i wybrać wariant Comfortline zamiast bazowego Trendline?
W przypadku Polo Comfortline można liczyć na elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka z obudowami w kolorze nadwozia oraz koła 185/60 R15 zamiast 175/70 R14. Volkswagen zadbał także o rozwiązania zwiększające funkcjonalność samochodu - kieszenie w oparciach przednich siedzeń, fotel pasażera z regulacją wysokości oraz podświetlane lusterka w osłonach przeciwsłonecznych.
Jest też pula dodatków, dzięki którym Polo Comfortline sprawia wrażenie samochodu o klasę lepszego od bazowej wersji Trendline. To m.in. chromowana listwa atrapy chłodnicy, deska rozdzielcza z miękką górną powierzchnią, białe podświetlenie wskaźników oraz czerwone przełączników, jak również kierownica oraz dźwignie zmiany biegów i hamulca ręcznego ze skórzanym obszyciem.
Czy zakup podstawowej wersji ma sens?
Nie. Różnica w cenie wersji Trendline i Comfortline jest niewielka. Polo i tak nie należy do tanich propozycji. Skoro domowy budżet zniesie jego zakup, warto wyciągnąć ze skarbonki dodatkowe 1500 zł. W zamian otrzymamy samochód sprawiający znacznie lepsze wrażenie od bazowej wersji. Producent stara się wręcz zniechęcić klienta do odmiany Trendline – za obszytą skórą kierownicę oraz lakierowane klamki i lusterka życzy sobie 1000 zł. Po wybraniu tych opcji różnica w cenie wersji Trendline i Comfortline kurczy się do 500 zł.