Twisted Metal - recenzja gry na PlayStation 3
Ponad dziesięć lat temu Twisted Metal był jedną z najciekawszych gier akcji na PlayStation 2. W czasach PlayStation 3 zapomniano o dawnym bestsellerze. Dziś, po trzech latach pracy, seria powraca. Czy warto było wskrzeszać ten tytuł?
Na początek warto wspomnieć, że nad produkcją pracował David Jaffe, osoba o dużym dorobku w branży – to on był jednym z głównych kreatorów serii God of War, która od lat jest postrzegana jako wzór gry akcji nastawionej na operowanie bronią białą. Wymagania byłby więc spore: wszak producent miał do dyspozycji doświadczony zespół oraz sporo czasu. Co z tego wyszło?
Niestety – nie jest to gra, o której będziemy pamiętać latami. Rzeczywiście – Twisted Metal zachowuje ciężki klimat poprzednich części. W trybie dla pojedynczego gracza wcielamy się w trzy postacie. Każda z historii zajmie nam nieco ponad godzinkę, którą spędzimy na kilku konkurencjach: mamy wyścig, w którym najważniejsze jest dotarcie do mety oraz różne wariacje na temat destruction derby. Widzieć trzeba, że Twisted Metal to nie gra stricte wyścigowa.
Pamiętacie Carmageddon? Stareńką produkcję, która do dzisiaj, we wszelkich materiałach telewizyjnych dotyczących brutalności w grach, jest podawana jako niechlubny wzór. Twisted Metal bez wątpienia jest tytułem mogącym bezpośrednio konkurować z tą pozycją. Zarówno jeśli chodzi o stopień zdeprawowania, jak i samą mechanikę zabawy.
Wcielamy się w jednego z kilkunastu kierowców, dosiadających specjalnych pojazdów, przygotowanych do walk na śmierć i życie. Na różnego rodzaju arenach, ulicach, w tunelach metra i stadionach, stajemy do walki z innymi, uzbrojonymi po zęby, przeciwnikami, którzy chcą nas wyeliminować. Na placu boju zostaje bowiem tylko jeden kierowca. By móc czynić dzieło zniszczenia musimy opanować prowadzenie samochodu (tudzież helikoptera i motocykla) i korzystanie z różnorakich broni: karabinów, rakiet, min, strzelb, pistoletów oraz broni specjalnych, unikalnych dla danego pojazdu. Podczas zabawy będziemy mogli pędzić ogromną ciężarówką zaprojektowaną w stylu Kenwortha W900, muscle carem w stylu Chevy Camaro czy Cadillackiem w wersji ambulance, jakim jeździli Pogromcy Duchów. Maszyn jest sporo, każda z nich inaczej się prowadzi, ma inną odporność oraz możliwości destrukcji wrogów.
Twisted Metal jest więc dynamiczną grą akcji, w której pędzimy po całej mapie, zbieramy rakiety, karabiny, apteczki i innego rodzaju bonusy, które przekładamy na zwycięstwo. Sterowanie i ogólna mechanika rozgrywki jest wymagająca – każdy przycisk na padzie został „obłożony” jakąś akcją, więc nieprawieni w bojach będą musieli poświęcić dobrą godzinkę na opanowanie sterowania. Doskonałym do tego miejscem jest tryb dla pojedynczego gracza, który jest preludium do rozgrywek sieciowych, stanowiących o sile tej gry. Nie da się ukryć: kampania jest krótka i mimo, że dobrze zrealizowana fabularnie, nie może „sprzedać gry”.
Jeśli nie zamierzasz brać udziału w rozgrywkach sieciowych, to szkoda wydawać około 150 złotych na trzy godziny zabawy. Tym bardziej, że sztuczna inteligencja w Twisted Metal działa słabo – gdy jest ciężko uszkodzona, czasem rzuca się w ucieczkę, w poszukiwaniu apteczki, a innym razem oddali się i powraca do ataku, który kończy się błyskawicznym zniszczeniem ledwo jeżdżącego przeciwnika. Podczas potyczek, wrogowie sterowani przez konsolę, nie walczą ze sobą, a raczej markują batalie. I tak zniszczenie wszystkich wrogów spadnie na nas, nie ważne ile czasu spędzimy na mapie.
Rozgrywki sieciowe to zupełnie inna para kaloszy – projektując sztuczną inteligencję nie można odtworzyć nieobliczalności żywego człowieka. I objawia się to w multiplayerze, który tętni życiem. Dzięki rozbudowanemu systemowi gry, przez długi czas doświadczamy czegoś nowego. Trzeba jednak przyznać, że pierwsze godziny potyczek sieciowych mogą być dla nas traumatyczne – to nie jest gra to nowicjuszy. Jeśli jesteśmy słabi, to doświadczeni gracze bardzo szybko nasz wyeliminują. Nie pozostaje nic innego jak ćwiczyć. Warto przy tym wspomnieć, że sama technologia multiplayera nie jest idealna – dość często pojawia się komunikat o niemożności połączenia się do nowej sesji, co jest niezwykle frustrujące, ale jak już uda się dostać do gry, to zabawa będzie przednia.
Od strony technicznej Twisted Metal prezentuje się przeciętnie: z jednej strony mamy ciekawie zaprojektowanie mapy i pojazdy oraz niezły system zniszczeń otoczenia, a z drugiej nienajlepszą ogólną grafikę. Szczegółowość jest zaledwie zadowalająca, a mroczna, smutna kolorystyka, idealnie pasuje do klimatu gry, jednak nie dodaje uroku Twisted Metalowi. Od strony technicznej jest przeciętnie – przerywniki filmowe wykonane przy współpracy z żywymi aktorami, są całkiem dobre. Polski dubbing wypadł znakomicie, ale gra podczas batalii z kilkoma przeciwnikami, albo bossem, potrafi nieco stracić na płynności animacji.
Twisted Metal to produkcja nierówna – z jednej strony ma ciekawą fabułę przedstawianą w formie krótkich scenek, a z drugiej: krótki i wtórny tryb dla pojedynczego gracza. Mimo, że system rozgrywki jest rozbudowany i robi bardzo dobre wrażenie, to dla niektórych może okazać się zbyt skomplikowany. Oprawa audiowizualna również nie pozwala na jednoznaczną ocenę – z jeden strony doskonała ścieżka dźwiękowa z rockowymi kawałkami znanych zespołów (Iggy Pop, Rob Zombie, Judas Priest), a z drugiej przeciętna grafika, która bardziej pasowałaby do gier z 2009, a nie 2012 roku. Mimo tego, w Twisted Metal gra się naprawdę dobrze, ale jest to pozycja jedynie dla miłośników pojedynków sieciowych, którzy chcą wymagającej gry akcji, w której samochody odgrywają pierwsze skrzypce. Jeśli nie jesteś przekonany, czy to pozycja dla Ciebie, sięgnij po wersję demonstracyjną na PlayStation Store i spróbuj rozgrywek sieciowych. Kampania dla pojedynczego gracza to tylko dodatek.