Tuning - recepta na idealny i nielegalny samochód?
Kolorowe lakiery, odstające spoilery czy obniżone zawieszenie – to jedne z wielu objawów samochodowego tuningu. Moda na „upiększanie” samochodów wciąż rośnie, a w Internecie aż roi się od porad dla początkujących „tunigowców”. Czy tuning to recepta na idealny samochód, czy szczyt głupoty i bezguścia?
Zmienić można wszystko...
Głównym założeniem tuningu jest zwiększenie mocy, przyczepności i stabilności samochodu ale także bezpieczeństwa. Aby osiągnąć powyższe cele najczęściej stosuje się wymianę wałka rozrządu na sportowy, gaźnika czy zastosowanie tłumika o obniżonym poziomie oporów przepływu spalin i zamontowanie turbosprężarki. Niewidoczne pod maską zmiany mają wpływ na osiąganie większych przyspieszeń i osiągania prędkości maksymalnej.
Tuning to także, a dla niektórych przede wszystkim zmiana wyglądu zewnętrznego samochodu. Jaskrawe lakiery, kontrowersyjna grafika, obniżone zawieszenie i udziwnione spojlery to najczęstsze wprowadzane zmiany w samochodach. Tuningowi podlegają także wnętrza aut. Zmieniane są fotele, kokpit i kolorystyka. Często jednak właściciele samochodów przesadzają z ozdabianiem swojego auta, a przesyt ten nawet doczekał się własnej nazwy – „wiejski tuning" lub „agro tuning".
...ale nie wszystko jest legalne!
Tuning mechaniczny może dać odmienne efekty od zamierzonych, jeśli ktoś nieprofesjonalnie podejdzie do tematu. Obniżenie zawieszenia poprzez skrócenie sprężyn może spowodować zmianę geometrii zawieszenia, co w rezultacie sprawia, że samochód jest słabiej przyczepny. Źle dobrany i zamocowany spojler może obniżyć osiągi pojazdu, poprzez zwiększenie oporu powietrza. Zaś użycie sportowego tłumika bez dodatkowych ulepszeń układu wydechowego, daje wyłącznie efekty dźwiękowe, a co za tym idzie nie ma wpływu na osiągi pojazdu.
Każdy kto już połknie bakcyla tuningu, szuka co raz to nowszych rozwiązań dla swojego samochodu. Poprawianie „fabryki" bierze górę nad zdrowym rozsądkiem i zamawiane dodatki często nie spełniają norm. Akcesoria zamawiane w Internecie, lub kupowane na giełdach samochodowych często są tańsze ze względu na to, iż owe produkty są nielegalne. Sprzedawcy więc kuszą kolejnymi rabatami i przekonują kupców o wysokiej jakości. Tymczasem o wadliwych dodatkach dowiadujemy się dopiero, gdy policyjny patrol zatrzyma nasze upiększone, jaskrowe auto, lub podczas rutynowego przeglądu na stacji diagnostycznej poinformuje nas mechanik.
Lepiej, nie znaczy bezpieczniej
Tuning to niestety bardzo kosztowna pasja. Często zakupione dodatki – nawet te legalne – są montowane samodzielnie bez uprzedniej konsultacji z fachowcami. Sklepy motoryzacyjne oferują mnóstwo rozwiązań, które mają poprawić także bezpieczeństwo jazdy, jednak mogą dać one odwrotny skutek. Nieprofesjonalna ingerencja w układ hamulcowy, kierowniczy czy zawieszenie może doprowadzić do groźnych wypadków na drogach. Zresztą nawet jeśli zamiary były dobre, wina będzie stała po stronie właściciela samochodu, który bezprawnie „przerobił" auto.
Polskie prawo nie jest jasno sprecyzowane w temacie tuningu samochodowego. Są jednak zapisy, które w pewien sposób ograniczają właścicieli pojazdów w ich „ulepszaniu". Przepisy wyraźnie określają ilość i rodzaj świateł zewnętrznych stosowanych w samochodach osobowych. Jasno precyzują barwę świateł mijania jako jednolitą. Dlatego też samochody wyposażone niemal w lampki choinkowe są szczególnie narażone na bliski kontakt z Policją drogową.
Polskie prawo nie zabrało jeszcze głosu w sprawie ulepszania samochodów. Zagrażające kierowcom i innym uczestnikom ruchu samochody po tuningu bezkarnie jeżdżą po polskich ulicach. Jak długo? Niestety nie wiadomo. Polskim kierowcom warto zatem życzyć umiaru i rozsądku przy samodzielnym majsterkowaniu w samochodach i doborze odpowiednich akcesoriów.
Uwaga Konkurs Auto-Boss!
Wygraj firmowy kubek Auto-Boss. Napisz, co chciałbyś zmienić w swoim samochodzie i dlaczego. Odpowiedź umieść w komentarzu pod ogłoszonym konkursem na profilu Auto-Boss.