Test Drive: Ferrari Racing Legends (PC, PS3, Xbox 360) - recenzja
Charakterystyczna bryła klina i czerwony kolor - dla przeciętnego człowieka to właśnie znak rozpoznawczy samochodów marki Ferrari. Czasem "włoskie" dzieło techniki okazuje się być Hondą NSX czy Lotusem Esprit, ale to właśnie pokazuje potęgę marki. Włoska manufaktura z Maranello jest silnie zakorzeniona w świadomości społecznej, więc u osób nieznających się na motoryzacji, Ferrari to synonim sportowego samochodu najwyższej klasy. Potencjał marki jest ogromny, również w grach wideo. Przeciętny posiadacz konsoli czy peceta, szukający dla siebie gry o wyścigach może zainteresować się produkcją z logiem Ferrari na okładce. Pytanie jednak czy warto?
Test Drive: Ferrari Racing Legends to próba przedstawienia 65-letniej historii firmy w konwencji gry wyścigowej. Nie jest to bynajmniej podejście pionierskie – gry poświęcone jednej marce już były (NFS: Porsche, Ferrari Challenge Trofeo Pirelli), ale tym razem za temat wziął się utalentowany zespół Slighty Mad Studios, dysponujący doświadczeniem w postaci kilku znakomitych gier w swoim portfolio.
Producenci podeszli do tematu od strony historycznej – tryb kampanii pozwala na zapoznanie się z bogatymi, wyścigowymi dziejami marki założonej w 1947 roku przez Enzo Ferrariego. Przygodę zaczynamy właśnie w pierwszym roku istnienia firmy gdy siadamy za kierownicą Ferrari 125 S. Kolejne wyścigi przenoszą nas przez lata czterdzieste, pięćdziesiąte aż do 2011 roku. W tym czasie ujarzmiamy dziesiątki dobrze odwzorowanych modeli: 250, 275, Dino, 365 GTB, F40, 512 BB, Testarossa, 512 TR, Ferrari F355, Enzo czy FXX. Niektóre samochody przygotowano w kilku wersjach, a perełkami są bez wątpienia samochody Formuły 1 z lat 1947 – 2011. Bardzo rzadko twórcy gier podejmują się przeniesienia starych bolidów do gier. W Test Drive: Ferrari Racing Legends możemy przetestować np. Ferrari 312 T4, którym startował tragicznie zmarły Gilles Villeneuve.
Niestety potencjał 52 samochodów i 36 tras nie został należycie wykorzystany. Tryb kampanii przeprowadzający nas przez historię Ferrari po krótkim czasie nuży i frustruje. Wiele zawodów sprowadza się do samotnego pokonywania okrążeń i uzyskiwania najlepszych czasów. Karierę zbudowano w sposób liniowy – została podzielona na ery, w których znajdują się zadania. Na początku dostępne jest tylko jedno, które trzeba przejść, by dostać dostęp do kolejnego. Liniowe podejście do organizacji rozgrywki nie byłoby niczym złym, szczególnie przyjmując założenie, że to gra historyczna, gdyby nie fakt, że poziom trudności jest wysoki. Ktoś powie – hola – przecież to symulator! Tak ma być!
Otóż nie. Po pierwsze, gra znajduje się na styku symulatora i gry zręcznościowej, podobnie jak poprzednie produkcje studia (NFS: Shift) i raczej bliżej jej do gry zręcznościowej. Model jazdy nie jest szczególnie skomplikowany i nie sposób nie odnieść wrażenia, że Gran Turismo 5 i Forza Motorsport 4 oferują więcej w tym temacie. Poza tym fizyka zachowania samochodu okazuje się przeciętna – szczególnie widać to przy kolizjach lub zahaczeniu jakiegoś obiektu np. podczas wchodzenia w zakręt. Producentom zabrakło czasu na dopracowanie modelu zniszczeń, więc kolizje wyglądają naprawdę kiepsko i nierealistycznie.
Problem trudności Test Drive: Ferrari Racing Legends objawia się w sztywnych zasadach rozgrywki – wyjedziesz na trawę – powtarzaj zadanie. Stukniesz się z przeciwnikiem – powtarzaj; wyśrubowanych wymaganiach w misjach z drugiej połowy kampanii oraz braku możliwości dostosowania modelu jazdy.
W większości gier wyścigowych obecnych na rynku, możliwe jest włączenie lub wyłączenie kontroli trakcji, ABS-u i innych pomocy. Tutaj mamy sztywne opcje modelu jazdy, bez możliwości personalizacji. Ten najprostszy wręcz frustruje – gra sama za nas hamuje, odejmuje gaz – to w zasadzie uniemożliwia uzyskiwanie przyzwoitych czasów. Kolejne modele prowadzenia rozgrywki są mniej ingerujące w nasz sposób prowadzenia, ale to nadal powrót do dawnych czasów, gdy gry nie można było dostosować do swoich wymagań.
Prostota objawia się również w braku rozbudowanego systemu telemetrii, dużej ilości wskaźników i ikonek na ekranie czy braku modnej ostatnio opcji cofania czasu. W Test Drive: Ferrari Racing Legends wszystko jest proste: mamy prędkościomierz, obrotomierz, wskaźnik pozycji i czasu i kontrolki działania systemów kontroli trakcji. Nie jesteśmy obładowywani informacjami, nie zdobywamy kolejnych punktów, nikt nie ocenia naszej jazdy, tak jak np. w Shift 2. Tutaj wszystko jest do bólu proste – mamy zadanie, samochód i niezliczoną liczbę prób. To akurat można byłoby zaliczyć na plus, gdyby nie fakt, że kariera nuży i męczy, a przechodzenie w pocie czoła kolejnych misji nie daje satysfakcji jak wygranie trudnego wyścigu w Gran Turismo 5.
To, czego naprawdę brakuje, to możliwości wybrania dowolnego Ferrari ze stajni, określenie trasy, która nas interesuje i ruszenia do wyścigu. Opcja szybkiej gry jest, jednak zawiera niewielką ilość samochodów i tras – resztę trzeba odblokować w trybie kariery, co nie dla każdego jest osiągalne. Podobnie sytuacja wygląda z trybem multiplayer, który na dodatek jest opuszczony.
Test Drive: Ferrari Racing Legends zawodzi – twórcy mieli wszystko: dobrą markę, umiejętności, jednak czegoś zabrakło. Czego? Premiera była kilkukrotnie przesuwana, zapewne by poprawić jakość produktu finalnego. Niestet to nie pomogło. To produkcja przeciętna. No chyba, że jesteś masochistą, lubiącym spędzać setki godzin nad kolejnymi zadaniami, uczyć się każdego centymetra toru. Wtedy gra bardziej Ci się spodoba, ale jeśli rzeczywiście masz takie wymagania, to model jazdy Test Drive: Ferrari Racing Legends będzie według ciebie niesatysfakcjonujący. Niestety, wychodzi na to, że to produkt dla nikogo. Warty sprawdzenia tylko po dużych obniżkach i z przeświadczeniem, że niczego dobrego, nie ma co się spodziewać. A szkoda, bo wystarczyło wziąć silnik Shifta, wyciąć ekstrawaganckie dodatki typu Autolog, dorzucić rozsądnie zaprojektowaną karierę i byłby to naprawdę dobry tytuł poświęcony jednej z najbardziej znanych marek samochodowych świata.