Sport w różnych smakach - używana Impreza WRX czy nowe Suzuki Swift Sport?
Są skrajnie różne, jednak mają także sporo cech wspólnych, w tym rajdowe geny. Oba modele zapewniają ogromną radość z jazdy. Jeden zachwyca trakcją i przyśpieszeniami, drugi czaruje zwinnością i przemawia do rozsądku trzyletnią gwarancją...
Zakup używanego samochodu sportowego jest obarczony dużym ryzykiem. Wypadkowa przeszłość to wierzchołek góry lodowej. Jeżeli auto było eksploatowane „zgodnie z przeznaczeniem”, wiele podzespołów może kwalifikować się do naprawy lub wymiany. Kilka lat wystarcza jednak, by cena auta marzeń z sześciocyfrowej wartości stopniała do kwot znacznie łatwiejszych do zaakceptowania – nawet po uwzględnieniu w kalkulacjach kosztów ewentualnych napraw.
Alternatywą dla mocnej „używki” jest fabrycznie nowy model ze sportowym zacięciem, ale posiadający nieco słabszy silnik. Wybór między nowym i używanym nigdy nie należy do łatwych. Emocje każą wybrać szybsze auto, rozsądek optuje za samochodem z gwarancją producenta. Szalę na korzyść salonowego auta mogą przeważyć także doświadczenia danego kierowcy. Jeżeli w przeszłości trafił na „minę”, nawet do używanych pojazdów od dealera będzie podchodził z bardzo dużym dystansem.
Kto szuka sportowego samochodu i na realizację marzeń zamierza wydać niecałe 70 tysięcy złotych, znajduje się w trudnej sytuacji. Zainteresowany nie powinien narzekać na ograniczony wybór. W grę wchodzą sportowe samochody różnych marek, jednak głównie używane. Aktualnie za wiele sportowych aut segmentu B z silnikami o mocy ok. 180 KM kosztuje 80-90 tysięcy złotych. Dużo, jednak w zamian możemy otrzymać poważną porcję nowoczesnej technologii, w tym podwójnie doładowane silniki o niewielkich pojemnościach oraz dwusprzęgłowe skrzynie biegów.
Jednym z ostatnich modeli, który bazuje na sprawdzonych rozwiązaniach jest Suzuki Swift Sport. Niska masa, wolnossący silnik, ręczna skrzynia i twarde zawieszenie. Klasyka sportowego gatunku, za którą trzeba zapłacić 68 tysięcy złotych. Odpowiednio negocjując z dealerem najprawdopodobniej ugramy kilka procent z wyjściowej kwoty. Wciąż w grę będą wchodziły jednak bardzo duże pieniądze. Tym samym alternatyw dla nowego samochodu nie będzie brakowało. Wśród z nich znajduje się model, który wśród fanów motoryzacji wzbudza ogromne emocje. Subaru Impreza WRX.
Kwota 60-70 tysięcy złotych pozwala myśleć o trzeciej generacji Imprezy WRX. To model GH, który ze względu na sylwetkę prześmiewcy często nazywają Lanosem. Wspomniane pieniądze powinny wystarczyć na egzemplarz kupiony w polskim salonie w latach 2007-2008, który od nowości pokonał 50-100 tys. kilometrów.
Zestawianie legendarnego samochodu z usportowionym mieszczuchem może wydawać się nie na miejscu. Wgryzając się w temat odkryjemy jednak, że oba modele mają sporo cech wspólnych. Choćby sportowe dziedzictwo. Mir Imprezy budowały niezliczone sukcesy na trasach rajdów. Fanom rajdów Swift Sport również nie jest obcy. Poprzednia generacja modelu w specyfikacji S1600 dwukrotnie triumfowała w klasyfikacji generalnej Junior World Rally Championship.
Impreza jest przedstawicielem segmentu C, natomiast Swift to auto o rozmiar mniejsze. Dysproporcje są odczuwalne w kabinie oraz przestrzeni na bagaże. Subaru może pomieścić 301 litrów, natomiast Swift 211 l. Gwoli ścisłości dodajmy, że oba wyniki są jednymi z najgorszych w swoich klasach. Na szczęście względy praktyczne nie są priorytetem dla osoby zainteresowanej zakupem sportowego auta. Często zwracamy natomiast uwagę na wyposażenie. W przypadku obu modeli liczba udogodnień jest zbliżona – procentuje trend systematycznego podnoszenia standardu w niższych segmentach.
Pod maską Subaru znajdziemy 2,5-litowego boksera, który rozwija 230 KM przy 5200 obr./min oraz 320 Nm przy 2800 obr./min. Tak zmotoryzowana Impreza przyśpiesza do „setki” w zaledwie 6,5 sekundy i rozpędza się do 209 km/h. Subaru oferowało także 265-konnego WRX-a, który przy niezmienionej prędkości maksymalnej był o 0,5 s lepszy w sprincie od 0 do 100 km/h.
Swift Sport posiada silnik o pojemności 1,6 litra. Wolnossąca jednostka uwielbia wysokie obroty. Maksymalne 136 KM jest dostępne dopiero przy 6900 obr./min, natomiast 160 Nm przy 4400 obr./min. Sprint od 0 do 100 km/h trwa 8,7 sekundy. Mniejsza przepaść dzieli oba modele w kwestii prędkości maksymalnej. Swift rozpędza się do 195 km/h.
Sportowe Suzuki opuszcza mury fabryk z ogumieniem w rozmiarze 195/45R17. Dla większej Imprezy producent wybrał koła 225/45 R17. Na polskich drogach 1,8-centymetrowa różnica w wysokości bocznej ścianki opony jest wyraźnie odczuwalna. Suzuki bliżej do twardego gokarta. Mimo sportowego charakteru Subaru dobrze wybiera nierówności, gwarantując przy tym fenomenalną trakcję. Ta ostatnia jest zasługą perfekcyjnego wyważenia, stałego napędu na cztery koła oraz silnika w układzie bokser, którego płaska konstrukcja obniża środek ciężkości pojazdu. Aby samochód świetnie się prowadził, jego konstruktorzy nie musieli nadmiernie utwardzać zawieszenia.
Suzuki waży 1045 kilogramów, a dopuszczalna masa całkowita samochodu sięga 1480 kilogramów. W przypadku Imprezy WRX analogiczne masy wynoszą odpowiednio 1410 i 1865 kg. Lekki Swift bez zająknięcia atakuje zakręty i świetnie reaguje na komendy wydawane kierownicą. Cięższa Impreza z większą gracją filtruje nierówności oraz ze stoickim spokojem pokonuje zakręty, na ciasnych wykazując tendencję do podsterowności. Kto postawi na Subaru, nie będzie martwił się o pogodę. Świetny napęd na cztery koła bezwzględnie wgryza się w każdą nawierzchnię. Perfekcyjna trakcja nie oznacza jednak, że jest to samochód łatwy w prowadzeniu – oczywiście gdy mówimy o próbach jazdy na granicy przyczepności. Wyciśnięcie wszystkich soków ze słabszego Swifta przychodzi łatwiej.
Samochody marki Subaru słyną z trwałości, co nie oznacza, że są kompletnie bezawaryjne. Poza zużyciem eksploatacyjnym stosunkowo często stwierdzanym problemem są wypalone uszczelki pod głowicami. Zdarzają się też pęknięcia tłoków. Obie „imprezy” do tanich nie należą. Koszty napraw są liczone w tysiącach złotych. Dużo wydamy także na rutynowe przeglądy. Oryginalna konstrukcja Imprezy sprawia, że liczba zamienników nie jest duża, a ich ceny należą do wysokich. Jeżeli przebieg interesującego nas samochodu zbliża się do 105 tysięcy kilometrów, przegląd połączony m.in. z wymianą paska rozrządu pochłonie w ASO cztery tysiące złotych.
Użytkownikowi salonowego Swifta Sport poważniejsze awarie mechaniczne nie będą straszne przez najbliższe 3 lata lub 100 tysięcy kilometrów – w tym czasie samochód będzie objęty gwarancją producenta. Oczywiście kierowca będzie musiał z własnej kieszeni zapłacić za wszelkie elementy eksploatacyjne, a obsługę serwisową trzeba zlecać ASO.
Fabrycznie nowy sportowiec przeżyje też znaczną utratę wartości. Przy próbie odsprzedaży auta po trzech latach w najlepszym przypadku odzyskamy połowę jego początkowej wartości. Używana Impreza ma już za sobą największy spadek ceny. W kolejnych latach eksploatacji wartość pojazdu spada zwykle o ok. 5% rocznie. Przy odsprzedaży powinno się więc udać odzyskać dużą część zainwestowanej kwoty. Są jednak pewne „ale”... Impreza GH wygląda specyficznie, co może utrudniać odsprzedaż. Ponadto samochód stracił smaczki znane ze starszych modeli Subaru, m.in. drzwi pozbawione ramek na szyby. Aktualnie bardzo wysokie ceny benzyny ograniczyły zainteresowanie sportowymi samochodami. Impreza należy do aut paliwożernych – katalogowo 14,3 l/100km w mieście oraz 10,4 l/100km w cyklu mieszanym, co znalezienia kupca nie ułatwia. Koniec końców poszukiwania klientów ciągną się miesiącami, chyba że sprzedający zdecyduje się na znaczną korektę ceny. Mniejszy, wolnossący silnik Suzuki katalogowo potrzebuje 8,4 1/100km w mieście oraz 6,4 l/100km w cyklu mieszanym.
Nowy czy używany? Ten dylemat od zawsze nęka kierowców. Każde z rozwiązań ma swoich zagorzałych zwolenników, jak i przeciwników. Decyzja jest szczególnie trudna w przypadku sportowych samochodów. Kupującym pozostaje więc życzyć owocnych poszukiwań wymarzonego auta.