Śmierć na drodze - jak dalej żyć?
To była chwila, moment, krótszy niż mrugnięcie oka - nagle, ni stąd ni zowąd, wtargnął na jezdnię wprost pod koła samochodu. Kierowca, 55-letni dyrektor grupy konsultingowej, zagorzały abstynent, przykładny mąż i ojciec, wracający z wieczornej narady, nie miał żadnych szans by go ominąć. Absolutnie żadnych...
Gdy już dobiegł go trzask rozbijanego o zderzak samochodu roweru i huk uginającej się pod ciężarem ciała maski zamknął oczy i jeszcze mocniej docisnął pedał hamulca. Jednak na nic się to zdało – szyba przednia przeistoczyła się w drobniutką szachownicę, a rowerzysta, ojciec dwojga małych dzieci, zmagający się z nałogiem alkoholowym, przetoczył się po całej długości auta i wylądował 7 metrów za nim. Zginął na miejscu. Późniejsze badania wykazały, że w jego krwi stwierdzono 2.5 promila alkoholu…
Brzmi strasznie, przerażająco, wywołuje ciarki na plecach, rodzi pytania czy słowa tej treści powinny znaleźć się na łamach takiego portalu jak AutoCentrum. Jednak niestety jest to codzienność, codzienność naszych dróg i naszych kierowców (samochodów, czy też rowerzystów). Codzienność, z którą od lat staramy się walczyć, ale jak na razie ponosimy sromotne porażki. Należy o tym mówić, pisać, mówić, pisać, mówić, pisać... I tak w kółko, aż w końcu przyniesie to pożądany efekt.
Alkohol to wróg numer jeden naszych dróg. Jednak nie tylko kierowcy samochodów spożywający alkohol przyczyniają się do tragedii drogowych. Także rowerzyści „po kilku głębszych” giną na drogach. Bezmyślni ignoranci, którym wydaje się, że schwycili Boga za nogi i nic im się nie stanie. Bo dotychczas nigdy nic się im nie działo. A jednak życie potrafi zaskoczyć, boleśnie zaskoczyć.
Przy okazji takich tragedii drogowych często mówi się o ofiarach śmiertelnych, o ich rodzinach, żonach, dzieciach, rodzicach. Jednak rzadko mówi i pisze się o mimowolnych uczestnikach tych tragedii – kierowcach, którzy nie ze swojej winy współuczestniczyli w śmierci drugiego człowieka. Mało się o tym mówi, niemal w ogóle – bo uwaga opinii publicznej skupia się na tych, których już nie ma. A jednak pomocy potrzebują nie tylko rodziny ofiar, ale także Ci, którzy nie z własnej woli stali się aktorami tej tragedii – kierowcy, którzy akurat w nieodpowiedniej chwili przejeżdżali drogą, którą akurat pijany rowerzysta wracał do domu – bez świateł, bez kamizelki, ciemną nocą, absolutnie niewidoczny. Z pewnością niełatwo żyć ze świadomością, że pod kołami naszego samochodu zginął człowiek. Że to akurat ja prowadziłem wtedy auto i znalazłem się na trasie tego pogubionego w życiu nieszczęśnika.
Jak żyć po takiej tragedii? Jak rano wstawać do pracy? Jak siadać za kierownicę i prowadzić samochód? Jak żyć ze świadomością, że dwoje dzieci straciło połowę swojego świata i ja w tym uczestniczyłem? Jak żyć normalnie wiedząc, że życie tych dwojga maleńkich dzieciaków już nigdy nie będzie normalne, już nigdy nie będzie takie samo? Jak cieszyć się piękną pogodą, pierwszym wnukiem, trzydziestą rocznicą ślubu, kiedy każda noc przerywana jest koszmarem, w którym słychać głuchy dźwięk uginającej się maski i przerażająco cichy łomot towarzyszący staczającemu się na ziemię ciału? Jak żyć ze świadomością, że czyjaś linia życia została przerwana, a my w tym uczestniczyliśmy?
Nie znam odpowiedzi na te pytania. Modlę się by nigdy nie musieć ich szukać. Jednak wiem, że świat potrafi być okrutny. Nie raz zdarzyło mi się jechać drogą, gdy nagle w zasięgu świateł samochodu pojawił się cień pijanego rowerzysty. Zawsze wówczas dzwonię na policję. Zawsze podaję dokładną lokalizację, w której spotkałem takiego niedoszłego samobójcę. Ktoś pomyśli, że to wstrętny zwyczaj – no cóż, każdy ma prawo do własnej oceny. Jednak według mnie nic nie jest ważniejsze, niż życie ludzkie. Życie nie tylko tego bezmyślnego rowerzysty igrającego ze śmiercią, ale także kierowcy, który nie daj Boże mógłby go zabić na tej drodze. Bo nie łatwo pozbierać się po wypadku drogowym, w którym śmierć ponosi człowiek. I nie ważne, czy to z naszej, czy nie z naszej winy. Śmierć nieodpowiedzialnego człowieka na drodze może także zniszczyć życie uczciwego i praworządnego obywatela. Dlatego warto walczyć nie tylko o tych bezmyślnych, ale także o tych, którzy w tych tragediach uczestniczą nie z własnej woli.