Sebastien Loeb - najszybszy gimnastyk świata
Jeszcze piętnaście lat temu wydawało się, że Sebastien Loeb zrobi karierę gimnastyka.
Młody Francuz znakomicie czuł się w tej dyscyplinie sportu i czterokrotnie wywalczył tytuł mistrza Alzacji oraz raz mistrzostwo okręgu. Jednak mimo, że gimnastyce poświęcał dużo czasu i sił, czuł, że tym, co najbardziej go pociąga jest szybkość. Dziś Loeb jest rajdowym mistrzem świata.
Podobno jego sąsiedzi z dzieciństwa do dziś wspominają hałas dobiegający z amatorskich motocyklowych wyścigów, które Sebastien urządzał razem z kolegami. Wcześniej ścigał się z nimi na... rowerze. W wieku 19 lat po raz pierwszy podjął prawdziwe ryzyko i zgłosił się do Rajdu Młodych Peugeota. Wpłacił startowe i podniósł rękawicę.
- Pamiętam, że wszyscy moi znajomi, nawet sąsiedzi wspierali mnie przed tą próbą. Pomyślałem: dlaczego nie miałbym spróbować? Powiedziałem sobie: po prostu zrób to - opowiada Francuz. - Wiedziałem, że jeśli zaprezentuję się dość dobrze, zostanę zauważony. Chciałem pokazać, na co mnie stać.
Loeb finiszował na drugim miejscu, chociaż do niego należało najszybsze okrążenie. Rok później Sebastien zapragnął rewanżu i raz jeszcze spróbował swoich sił w imprezie Peugeota. Dobra postawa młodego kierowcy jadącego seryjnym (!) samochodem zwróciła uwagę stowarzyszenia Ambition Sport Auto. Dzięki niemu w 1997 roku 23-letni wówczas Sebastien zadebiutował w poważnych rajdach. Zasiadł za kierownicą Peugeota 106 i po obiecującym starcie w Rajdzie Florival z miejsca okrzyknięto go największą rajdową nadzieją roku we Francji. Wcześniej takimi wyróżnieniami nagradzano wielkich: Francoisa Delecoura i Didiera Auriola.
W swoim rajdowym debiucie Loeb wygrał klasę N1, zaś w klasyfikacji generalnej finiszował na na 33. pozycji. W 1997 roku Sebatien poznał swojego obecnego pilota, Daniela Elenę, z którym wystartował w Mistrzostwach Francji. Załoga Loeb/Elena trzykrotnie wygrywała klasę N1, a także wysoko plasowała się w klasyfikacji Pucharu Peugeota. Od tego czasu kariera Francuza nabrała tempa. Dobre starty w Rajdzie Florival, a potem w narodowym czempionacie przysporzyły mu sporą rzeszę kibiców. Rok później Loeb jeździł już Citroenem Saxo. - Był to znacznie lepszy samochód od Peugeota, silniejszy i szybszy — opowiada.
Dobre starty w Citroen Saxo Kit Car Trophy spowodowały, że na Sebastiena zwróciły uwagę media. Miesięcznik „Echappement” pisał o nim: „To agresywny i bardzo ciekawy kierowca. Mimo skromnego doświadczenia, już osiąga zdumiewające rezultaty. Loeb już należy do czołówki”. Po ledwie dziewięciu rajdach, w których wystąpił, Sebastien stanął wreszcie na najwyższym stopniu podium. W Val d´Agout odniósł swoje pierwsze, historyczne zwycięstwo.
Rok później spotkał go pierwszy mało przyjemny wypadek na drodze. Podczas testów przed rajdem w Rouergue auto Sebastiena zderzyło się... z jeleniem przekraczającym ulicę. Samochód po kraksie w rogaczem był w fatalnym stanie, na szczęście kierowca wyszedł z wypadku bez szwanku. Ucierpiała na tym jedynie jego sytuacja finansowa. Z powodu braku samochodu Loeb musiał opuścić kilka rajdów. Na trasę wrócił jednak w wielkim stylu wygrywając dwie ostatnie imprezy. Ostatecznie zakończył sezon na szóstym miejscu.
To, co nie udało się w tym pechowym sezonie 1998, Loeb odbił sobie rok później. Wygrał pięć z sześciu eliminacji i sięgnął po trofeum Citroena. Niedługo potem zadebiutował w rajdowych mistrzostwach świata. W 1999 roku Loeb wziął udział w Rajdzie Katalonii. W Hiszpanii co prawda nie dojechał do mety, jednak na Korsyce i w Sanremo wygrał swoją klasę jadąc Citroenem Saxo Kit Car. - To było dla mnie spore przeżycie i spełnienie marzeń — podkreślał.
W światku rajdowym coraz głośniej zaczęto mówić o Loebie, jako o kierowcy, który doskonale radzi sobie w fabrycznym Citroenie Xsara Kit Car, a oprócz tego testuje Citroena Xsarę T4. W międzyczasie Sebastien udowodnił, że potrafi wygrywać nie tylko na asfalcie i zwyciężył w Szutrowych Mistrzostwach Francji. Sponsorowany przez francuski rząd (!) po raz pierwszy usiadł za kierownicą Toyoty Corollą WRC w Rajdzie Korsyki i Sanremo. Efekt? Znów zadziwił wszystkich, ze swoimi rywalami włącznie. Na Korsyce był dziewiąty, a w Sanremo dziesiąty. Zespół fabryczny Citroena zdecydował, że taki talent nie może przejść im koło nosa i zaproponował Sebastienowi profesjonalny kontrakt.
Zadaniem, jakie postawili przed nim szefowie teamu było zwycięstwo w klasie Super 1600. Gdy w otwierającym sezonie Rajdzie Katalonii Loeb przyjechał na metę z czterominutową przewagą nad przeciwnikami, stało się jasne, że już niedługo Sebastien będzie jeździł w rajdowej ekstraklasie.
Na pierwsze zwycięstwo w WRC czekał zaledwie trzy lata. W 2002 roku triumfował w Niemczech, zaś cały sezon zakończył na dziesiątym miejscu. Kolejny rok był dla niego przełomowy. Drugie miejsce w klasyfikacji generalnej i kilka znakomitych startów, w tym dwa zwycięstwa spowodowały, że w Citroenie bez żalu pozbyto się wielkiego Colina McRae. Mało tego, przed sezonem 2004 szefowie francuskiego teamu oświadczyli, że numerem jeden nie jest już słynny Carlos Sainz. Miano pierwszego kierowcy mieli nosić obaj zawodnicy. Nie minął rok i... Sebastien jest mistrzem świata. Na początku minionego sezonu po raz kolejny dokonał rzeczy niezwykłej wygrywając Rajd Szwecji. Co ciekawe, jest pierwszym nie-Skandynawem, któremu się to powiodło. To był początek jego drogi na szczyt WRC.
Prywatnie Loeb jest dość osobliwym człowiekiem, spokojnym i bardzo skromnym. Sukcesy i zachwyty, których Sebastienowi nie brakowało, nie robią na nim większego wrażenia. „Wiem, że wyglądam na bardzo opanowanego na zewnątrz, ale nikt nie wie, jaki jestem naprawdę” — ripostuje. Do rangi anegdoty urosła już opowieść o zawstydzeniu, z jakim do niedawna Sebastien pozował do zdjęć po kolejnym wygranym rajdzie. Oto właśnie nowy król rajdów.