Road rage - agresja na drodze
Road rage, czyli agresja na drodze. To niesamowite, albo raczej przerażające, co potrafi stać się z psychiką kierowcy, któremu nagle ktoś zajechał drogę lub wymusił na nim pierwszeństwo. To wręcz przerażające do jakich poczynań zdolny jest człowiek pod wpływem chwilowego impulsu, chwilowej frustracji. Road rage, czyli agresja na drodze, to niestety coraz częstsze zjawisko w naszej zabieganej rzeczywistości. Szczególnie mocno tego typu incydenty zauważalne są w... Polsce i Rosji.
Skąd w ludziach bierze się tyle agresji? Jak to się dzieje, że spokojny i zwykle zrównoważony ojciec rodziny za kierownicą samochodu tak łatwo daje się sprowokować i wyprowadzić z równowagi? Co tkwi u podstaw agresywnego zachowania na drodze i dlaczego tak wielu kierowców tak łatwo daje się zirytować?
Na pierwszy rzut oka problem wydaje się błahy i nie wart wspominania – ot, po prostu ktoś „się wkurzył”, „puściły mu nerwy” i tyle! Jednak u podstaw drogowej agresji leży zdecydowanie większy problem – brak umiejętności zapanowania nad własnymi emocjami. A to w połączeniu z „metalowym buforem” dającym poczucie bezpieczeństwa, jakim jest samochód, dużą prędkością i sporym natężeniem ruchu może być bardzo niebezpieczną mieszanką.
Ileż to niebezpiecznych sytuacji drogowych zaistniało w wyniku chwilowego impulsu? Ileż to razy my sami w porywie zirytowania mocniej wcisnęliśmy pedał gazu lub weszliśmy w zakręt z wyższą niż rozsądek nakazuje prędkością? W końcu ileż to razy za kierownicą zachowaliśmy się jak bezmyślny wyrostek, który zirytowany najpierw działa, a dopiero potem myśli?
W samochodzie wielu z nas w pewnym sensie traci kontakt z rzeczywistością. Zapominamy, że te kilkaset kilogramów otaczającej nas blachy nie daje nam nadprzyrodzonych zdolności. Zapominamy także, że w poruszających się wokół nas samochodach także siedzą ludzie: ojcowie, matki, córki, zięciowie, dziadkowie…
Temat agresji drogowej od wielu już lat intryguje naukowców i psychoterapeutów. Każdy z nich ma inną teorię na genezę tego zjawiska. Jedną z bardziej oryginalnych przedstawił doktor Barry Markell, amerykański psychoterapeuta zajmujący się tematyką agresywnych zachowań wśród kierowców. Jak wynika z obserwacji doktora Markella, specyfika zachowania agresywnych kierowców niewiele odbiega od zachowań… laboratoryjnych szczurów. Otóż w swoim eksperymencie doktor Markell umieścił grupę kilkunastu szczurów w niewielkim pomieszczeniu. Następnie obserwował ich zachowanie jednocześnie zwiększając liczbę zwierząt w pomieszczeniu. Do pewnego momentu szczury zachowywały się spokojnie i neutralnie wobec siebie. Jednak taki stan rzeczy trwał do chwili, aż w pomieszczeniu znalazł się jeden szczur za wiele…
Porównanie wydaje się być dość oryginalne, by nie powiedzieć, absurdalne. Wszakże porównywanie zwyczajów behawioralnych szczurów i ludzi wydaje się być nazbyt dużym uproszczeniem. Jednak przyglądając się zachowaniom co niektórych kierowców na drodze doktor Markell zauważa istotne podobieństwa. Bywają kierowcy, którzy bardzo często zapominają, że po drogach poruszają się także inni zmotoryzowani, ludzie, którzy także są ojcami, matkami, dziadkami – ludzie, którzy zasługują na szacunek.
Zdaniem doktora Markella karoseria samochodu poniekąd pozbawia nas, kierowców, ludzkiej twarzy. Agresywny kierowca w wolno jadącym pojeździe przed sobą nie widzi twarzy osoby, która tym autem kieruje. Widzi tylko przeszkodę, która go spowalnia i irytuje. Zapomina, że w tymże samochodzie, za kierownicą, siedzi człowiek.
Zdaniem doktora Markella wnioski z przeprowadzonych przez niego badań są uniwersalne i mają zastosowanie także w świecie ludzi – im gorsze jakościowo warunki egzystencji i mniejsza swoboda ruchów, tym większy poziom frustracji i agresji. Im więcej samochodów na ulicy, większe natężenie ruchu i bardziej zakorkowane miasto, tym większy poziom zirytowania kierowców i mniej kultury osobistej na drodze. Zresztą daleko nie trzeba szukać – wystarczy poruszając się w korku, np.: w Poznaniu czy w Warszawie, obserwować zachowania kierowców. Być może do rękoczynów często tam nie dochodzi, ale agresywne odgrażanie się i wzajemne zajeżdżanie drogi są niemal na porządku dziennym.
Fot. www.psychologytoday.com