Porsche World Roadshow - czy można przedawkować Porsche?
Z pewnością większość fanów motoryzacji, którzy z łezką w oku spoglądają na modele Porsche marzy, by choć raz przejechać się jednym z nich. Nie musi to być najmocniejszy wariant 911, czy maksymalnie wyposażona Panamera? Wystarczy Boxster lub Cayman? A co powiecie na wszystkie modele i to jednego dnia? Zapraszamy na Porsche World Roadshow.
Porsche World Roadshow to niepowtarzalna możliwość poznania wszystkich modeli w gamie niemieckiego producenta w ciągu jednego dnia – taka skondensowana dawka Porsche w jednej, bardzo mocno działającej pigułce. Cała impreza okraszona jest świetną atmosferą, opieką najlepszych instruktorów i bezpieczeństwem na najwyższym poziomie. Z tym ostatnim niekiedy przesadzali psując jednocześnie dobrą zabawę, ale przymkniemy na to oko – bezpieczeństwo kierowców i drogich aut jest najważniejsze.
Wszystko zaczęło się 6 maja w Sobiesław Zasada Centrum w Pobiedziskach, w okolicach Poznania. Warunkiem uczestnictwa w imprezie było 21 lat na karku oraz prawo jazdy ważne od co najmniej 3 lat. W imprezie mogli wziąć udział zarówno posiadacze aut marki Porsche, jak i potencjalni nabywcy. Nie okłamujmy się, to rewelacyjna reklama dla marki, która może przekonać do siebie zarówno nowych klientów pokazując swoje modele z jak najlepszej strony, jak i zatrzymać w rodzinie obecnych posiadaczy Porsche, którzy mogą skusić się na kolejny model.
Chętni, którzy chcieli wziąć udział w tej imprezie i przejechać się praktycznie każdym modelem Porsche w ofercie, musieli poświęcić wakacje z rodziną nad morzem – karnet obejmujący zakwaterowanie w City Park Hotel & Residence (Poznań) w dniu poprzedzającym jazdy na torze, śniadanie, obiad oraz jeden dzień jazd na torze kosztował 2900 złotych. Drogo? Zależy jak na to spojrzeć. Jeśli ktoś posiada już Porsche, z pewnością nie narzeka na brak funduszy, a możliwość spędzenia jednego dnia na torze testując każdy model z osobna jest warta takich pieniędzy. Wielcy fani tej marki natomiast z chęcią wysupłają tą kwotę z zaskórniaków – przejażdżka każdym modelem ukochanej marki nie zdarza się codziennie.
No to zaczynamy – samochody sportowe oraz luksusowe
Pierwsza część imprezy i od razu skok na głęboką wodę - Porsche Boxster, Cayman 981 i Carrera 991 oraz Panamera i Cayenne. Instruktorzy Porsche starali się wytłumaczyć, w jaki sposób poruszać się po idealnej linii prowadząc przez zakręty wymagającego toru. Nie obyło się również bez elementu marketingowego, w którym panowie opisywali każdy system wspomagający jazdę oraz sposób jego wykorzystania. Jeśli ktoś był senny, z pewnością nie załapał połowy z przekazywanych informacji. Ponadto tor został podzielony na trzy sekcje, a w każdej z nich szalały inne modele – w jednej sekcji małe Boxstery i Caymany, w drugiej 911-tki a w ostatniej arystokracja, czyli Panamery i Cayenne.
I tu zaczynają się schody, gdyż przejazd każdego odcinka toru (a tor do długich nie należy) zajmował niespełna minutę, po czym przesiadaliśmy się do innego modelu i znów rundka po fragmencie toru. W każdej sekcji było 5 samochodów – jedno auto instruktora i cztery modele dla nas. W tym czasie instruktor bacznie pilnował, aby odstępy między poszczególnymi autami były na odpowiednim poziomie – ani za małe, ani za duże. Wszystko podyktowane względami bezpieczeństwa, choć momentami dało się odczuć niedosyt. Po niezliczonej liczbie przesiadek, zmian segmentu toru etc. każdy kierowca zaliczył przejażdżkę wszystkimi modelami zarówno za kierownicą, jak i na fotelu pasażera.
Po krótkiej przygodzie ze wszystkimi modelami w ofercie Porsche przyszła pora na naukę czyli slalom oraz zajęcia pokazujące jak radzić sobie z nad- i podsterownością. W pierwszej części wszyscy kierowcy musieli zmierzyć się ze slalomem. Przejazd każdego kierowcy był mierzony, więc po wszystkich rundach mogliśmy poznać zwycięzcę.
Po przerwie organizatorzy zlitowali się nad nami i otworzyli tor do normalnej jazdy. Jeśli jednak ktoś myślał, że wyciśnie z każdego modelu wszystkie soki, ten srodze się zawiódł. Co prawda tempo było znacznie wyższe, ale i tak na czele stawki jechał instruktor, który bardzo starannie pilnował, aby odstępy pomiędzy poszczególnymi autami były na odpowiednim poziomie. I znów – przesiadki wewnątrz auta, zmiana aut, przesiadki wewnątrz i tak ponad 20 razy. Kto miał dość kręcenia się po torze mógł przetestować system Launch Control, który z pewnością na niejednym zrobił piorunujące wrażenie.
Na koniec imprezy instruktorzy uznali, że teraz czas na… zemstę. „Przez cały dzień straszyliście nas – teraz my postraszymy Was” – powiedział szef ekipy szkoleniowej. Wszystkie stłumione dotychczas modele Porsche mogły teraz rozwinąć skrzydła. Instruktorzy zasiedli więc za sterami najszybszych modeli i przewieźli nas na fotelu pasażera, wyciskając z aut wszystkie możliwości.
Po co to wszystko?Podejście do marketingu w świecie motoryzacji jest bardzo zróżnicowane. Jedni skupiają się na reklamach w telewizji chcąc dotrzeć do jak największej grupy odbiorców, inni wolą skupić wszystkie siły na mniejszych, ale konkretnie wycelowanych kampaniach. Porsche skłania się w tę drugą stronę. Każdy doskonale wie, że oferta nie jest skierowana do „Kowalskiego”, tylko do osoby, która zamiast wielkiego bagażnika i oszczędnego diesla pod maską szuka sportowego modelu bez kompromisów. Organizowanie takiej imprezy jak Porsche World Roadshow ma na celu zarażenie nawet postronnej osoby (z grubym portfelem) pasją, jaką na co dzień charakteryzuje się ta niemiecka marka.
Czy się udało? To był długi dzień - przejechałem po torze paręset kilometrów w parudziesięciu samochodach, zajęło to wiele godzin, majowy upał dał się we znaki, ale wciąż nie miałem dość. Widocznie tych samochodów po prostu nie da się przedawkować. Myślę więc, że to wszystko ma sens - po jednym dniu z wszystkimi modelami Porsche osoba, która jeszcze nie ma auta tej marki w garażu, a na koncie ma trochę wolnych środków, z pewnością będzie o jeden krok bliżej salonu tej sportowej marki. A o to właśnie chodziło.