Poradziecka rakieta szalejąca na trasach Rajdowych Mistrzostw Świata
Półtoramilionowa Republika Estońska nie jest gigantem w większości dyscyplin sportowych. Ma jednak wschodzącą, przepraszam, świecącą już jasno gwiazdę rajdów. Na imię jej Markko.
28-latek o twarzy urwisa to w tej chwili jeden z największych sportowych idoli w swojej ojczyźnie. Jego umiejętności ceni też cały rajdowy świat.
Dziękuję... wszystkim
Markko Martin jest pierwszym tak znakomitym kierowcą rajdowym z terenów byłego Związku Radzieckiego i okolic. Jego talent eksplodował w sezonie 2003, w którym nieoczekiwanie wygrał dwa rajdy zaliczane do klasyfikacji mistrzostw świata. Martin okazał się bezkonkurencyjny w Argentynie i Finlandii, czym zyskał największe uznanie samochodowego światka. Zwyciężyć z takimi asami, jak Marcus Gronholm, czy Tommi Makinen i to jeszcze na ich własnym terenie — to osiągnięcie nietuzinkowe. Tym większa była radość samego Martina, który na co dzień za nic w świecie nie przypomina supergwiazdy WRC.
Markko jest bardzo spokojnym, a zarazem nieco skrytym człowiekiem. Znajomi estońskiego rajdowca mówią o nim, że oprócz nieprzeciętnej inteligencji wyróżnia go niezwykła samodyscyplina i skromność. Jeszcze w poprzednich latach, gdy był kierowcą Forda, na każdym kroku powtarzał, jak wiele zawdzięcza swoim współpracownikom. Na każdym kroku chwalił swojego pilota — Michaela Parka oraz „rajdowego szpiega” — Henrika Lundgaarda. Dodawał przy tym, że jego sukcesy nie byłyby możliwe, gdyby nie George Black odpowiedzialny w Fordzie za... dobór opon.
Kierowca z żyłką handlowca
Martin urodził się w uniwersyteckim mieście Tartu. Rajdową licencję uzyskał dopiero po ukończeniu osiemnastego roku życia. Dwa miesiące po urodzinach, zimą 1994 roku kupił od wuja Ładę Samarę i rozpoczął swoją przygodę ze ściganiem. Szybko został wicemistrzem Estonii w klasie F2. Rok później był już w niej bezkonkurencyjny, po czym postanowił spróbować swoich sił zagranicą. W fińskim Mantta Rally przyjechał do mety na 12. pozycji.
Kolejnym krokiem w karierze młodego Martina było sprzedanie Samary, do której, chcąc nie chcąc, trochę się przywiązał i kupienie N-grupowego Escorta. Pieniądze pożyczył od ojca. Za kierownicą kultowego modelu Forda wywalczył rajdowe wicemistrzostwo Estonii. Zaraz potem Markko zaprezentował również swój talent handlowy. Szczęśliwy samochód sprzedał z ponad dwudziestoprocentowym zyskiem!
Z Escorta Markko przesiadł się do Toyoty Celiki ST185. Udostępnił mu ją jego wieloletni przyjaciel i pilot, Toomas Kitsing. Załoga Kitsing/Martin w 1997 roku wywalczyła wicemistrzostwo Estonii, chociaż do rekonesansu na trasie musiał wystarczyć serwisowy van. Zawodnicy musieli oszczędzać „rajdówkę”, gdyż nie mieli rezerwowej turbosprężarki i półosi.
Auto po Gronholmie
Przełomem w karierze Estończyka okazała się pomoc sponsorska paliwowo-olejowego potentata EOS. Firma ta do dziś jest jednym z partnerów estońskiego kierowcy. Dzięki pieniądzom paliwowego dobrodzieja Martin ruszył na podbój mistrzostw świata. Zasiadł za kierownicą nowej Celici ST205, której wcześniejszym właścicielem był... Marcus Gronholm. Niestety, Martin nie cieszył się nową Toyotą zbyt długo. Samochód doszczętnie spłonął podczas Rajdu Portugalii. Na szczęście ani kierowcy, ani jego pilotowi nic się nie stało.
Markko nie czekał długo na kolejny samochód, a pomocną dłoń wyciągnęła do niego włoska firma Grifone. Inwestycja opłaciła się w stu procentach, gdyż rewelacyjny Estończyk zakończył sezon przyjeżdżając na metę Rajdu Wielkiej Brytanii na dziewiątym miejscu. Rok później przyszedł czas na pierwsze punkty w WRC, zdobyte dzięki piątemu miejscu w Rajdzie Akropolu.
Odkrycie Forda
W 2000 roku nowym pilotem Martina został Brytyjczyk Michael Parks. W dziewięciu eliminacjach mistrzostw świata sześć razy plasował się w pierwszej dziesiątce. Odniósł też swój pierwszy poważny sukces wygrywając za kierownicą Subaru Imprezy prestiżowy Rallye dos Acores. W sierpniu 2001 roku podpisał profesjonalny kontrakt z firmą Prodrive. Co prawda nie wystąpił w planowanym komplecie wszystkich rund WRC, jednak i tak zadziwił wszystkich piątym miejscem w Rajdzie Finlandii.
Transfer do Forda okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Drugie miejsce w Rajdzie Wielkiej Brytanii i dziewiąta pozycja na zakończenie sezonu utwierdziły go w przekonaniu, że krok ten był właściwy. Tym bardziej przekonał go o tym kolejny sezon, w którym z Forda odeszli Colin McRae i Carlos Sainz. Markko niemal z dnia na dzień stał się liderem jednego z czołowych teamów WRC. W Nowej Zelandii usiadł za kierownicą nowego Focusa RS03. Nagle okazało się, że nikomu nie znany wcześnie zawodnik okazał się czołowym rajdowcem świata. Tylko dwie awarie silnika pozbawiły Estończyka drugiego miejsca, a potem prowadzenia w Argentynie. Wszystko zgodnie z planem poszło jednak w Rajdzie Akropolu, który zwyciężył bezapelacyjnie. Wygrana z 46-sekundową (!) przewagą nad Carlosem Sainzem, mimo ukończenia jednego z odcinków z otwartą pokrywą silnika (!) zjednały mu szacunek rywali i kibiców. Równie spektakularne było jego drugie zwycięstwo w karierze - na mecie Rajdu Finlandii czekał na niego... premier i dziesięć tysięcy Estończyków.
Teraz Peugeot
Z walki o miejsce na „pudle” w klasyfikacji generalnej sezonu 2003 wykluczył go poważny wypadek w Rajdzie Korsyki. Martin nie ukończył też Rajdu Wielkiej Brytanii, ale ostatecznie i tak uplasował się na piątym miejscu w „generalce”. Jeszcze lepiej radził sobie w zeszłym roku. Trzecia pozycja na koniec rywalizacji i trzy wygrane rajdy ugruntowały jego pozycję w WRC.
I gdy wszystko wskazywało na to, że Martin będzie liderem zespołu Forda w kolejnych latach, ten wybrał jednak ofertę Peugeota. Decyzja Estończyka była o tyle niezrozumiała, że Francuzi za rok wycofują się z mistrzostw świata. Co więc skusiło go do opuszczenia teamu Malcolma Wilsona? „Bardzo cenię Marcusa Gronholma. Moim celem będzie jak najbardziej owocna współpraca z Finem. W przyszłym sezonie zamierzamy zdobyć mistrzostwo świata zarówno wśród kierowców, jak i producentów” — wyjaśnia Markko.
Fanów sympatycznego Estończyka cały czas przybywa. Jednym z nich jest Tomasz Kuchar, czołowy polski kierowca rajdowy. „Znamy się i lubimy. Cenię Markko za jego umiejętności i osobowość” — podkreśla Tomasz. — „Od kilku sezonów kibicuję przede wszystkim jemu. Mam nadzieję, że w końcu sięgnie po mistrzowski tytuł”. Czy tego dokona? Jedno jest pewne: w Peugeocie jego szanse na to znacznie się powiększyły...