Podsumowanie tygodnia 28.05-03.06
W dzisiejszym Niepokornym Podsumowaniu Tygodnia przeczytacie o tym dlaczego Puritalia to nie Pagani, Włosi nie potrafią robić wydechów, a Niemcy tak oraz dlaczego nowemu Alpine bliżej do Renault 5, niż do Ferrari.
No i stało się! Tydzień temu ekscytowałem się możliwością powrotu Alpine na rynek i to w wielkim stylu, a teraz mamy już pierwsze potwierdzone informacje na temat ich nowego samochodu! Mając 400 KM raczej nie nawiąże rywalizacji z tuzami świata supercarów – wystarczy jednak na rzucenie wyzwania Audi R8 V8 i wolnossącym odmianom 911-stki. Wielkim zaskoczeniem jest natomiast platforma, na której zbudowano nowe Alpine – wzięto ją z Renault Megane Trophy. Kto chciałby kupić supercara, który pod spodem jest po prostu zwykłym hatchbackiem? Cóż, zanim zaczniecie się krzywić, chciałbym przypomnieć, że sportowe modele Renault są po prostu świetne. Silniki, układ kierowniczy, zawieszenie – Francuzi wiedzą, co robią. Poza tym, przed nałożeniem na to wszystko tego cudownego nadwozia, poszczególne podzespoły z pewnością przejdą jeszcze kurację „usportawiającą”. Sądzę zatem, że możemy być spokojni o zachowanie się na drodze nowego Alpine. A jeśli kogoś, bez względu na wszystko, nadal zaskakuje i dziwi pomysł z umieszczenia silnika centralnie w czymś, co z technicznego punktu widzenia jest hatchbackiem, to pragnę przypomnieć, że z tego akurat Renault jest znane. Wystarczy przypomnieć sobie Clio V6 oraz jego poprzednika – model 5 Turbo. Oba miały silniki umieszczone centralnie i napęd na tylne koła. Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że powraca szalony hatchback od Renault z silnikiem tuż za plecami kierowcy i to powraca w bardzo zaskakującej i pociągającej formie.
Skoro już o nowych supercarach mowa, tona rynku pojawić się ma nowa marka – Puritalia. Co jednak zaskakujące, to fakt, że ich pierwszy model ma bazować na amerykańskim Shelby Cobra. Ten wyjątkowy roadster to efekt amerykańskiej myśli technicznej i chociaż w jego nazwie znajduje się nazwisko legendarnego Carroll’a Shelby’ego, trudno nie być choć trochę zaskoczonym. Zazwyczaj to Amerykanie zwracali się do Europejczyków, kiedy chcieli stworzyć prawdziwe auto sportowe. Trudno oczywiście już teraz oceniać ten nowy projekt, ale nie czuję się nim jakoś szczególnie podekscytowany. Między innemu ze względu na wygląd, który nie jest jeszcze w pełni znany, ale spod płachty wyziera reflektor jednoznacznie kojarzący się z Porsche GT, a nie tak wyobrażam sobie pełnego pasji, włoskiego potwora. Wystarczy spojrzeć na to, która marka wybiła się w ostatnich latach i wprowadziła spore zamieszanie w świecie supercarów. Pagani Zonda była tak szalona i niezwykła, że zwyczajnie nie da się koło niej przejść obojętnie i nigdy nie będzie dało. Jeśli do tego dodamy niezwykle pieczołowicie wykończone wnętrze oraz silnik V12 od AMG nie trudno zrozumieć, dlaczego auto błyskawicznie zyskało rzesze fanów. Czy Puritalia ma na to szanse? Szczerze wątpię.
Skoro już mówimy o włoskich pojazdach, to w ostatnim tygodniu ciarki przeszły wszystkich fanów Maserati na świecie. Producent aut z trójzębem coraz śmielej wspomina o chęci wprowadzenia do swoich modeli silnika Diesla. Wydaje się to jednak być dobrym posunięciem z finansowego punktu widzenia. Fani Porsche też byli w szoku, kiedy ich ulubiony producent sięgnął do magazynów Audi po odpowiednią jednostkę. Posunięcie takie było jednak do przewidzenia – oferowanie luksusowego SUVa i limuzyny mających sportowe zacięcie i silniki V8 pozwala mówić o wierności ideałom, ale nie przynosi więcej pieniędzy. A europejscy biznesmeni lubią diesle, więc trudno się oprzeć chęci dania im go, przed czym Porsche się nie wahało i dobrze na tym wyszło. W przypadku Maserati sprawa ma się nieco inaczej – SUV Kubang, choć w planach, jeszcze nie zagościł na rynku, a Quattroporte… chyba lepiej będzie, jeśli Maserati da odejść obecnej generacji w wielkim stylu i pozwoli mu zachować V-ósemkę pod maską. Kiedy jednak z salonu wyjedzie pierwsze Maserati z silnikiem wysokoprężnym, chyba nie będzie tak źle. Podobno mają mieć one system poprawiający jakość dźwięku. Martwi mnie tylko to, że zamiast odpowiednio wyciszyć komorę silnika i popracować nad układem wydechowym, chcą wspomóc się możliwościami… fabrycznego systemu audio. Tak, jest to najprostsze rozwiązanie, a także BMW M5 już to ma, ale nie dajmy się zbytnio ponieść tej wizji. Miałem okazję jechać Mercedesem E cabrio z dieslem V6 pod maską i na postoju był on bezgłośny (nawet z otwartym dachem), a po mocniejszym dodaniu gazu z wydechu dochodził zaczepny, twardy warkot. Nikt mi zatem nie wmówi, że nie da się tak zmodyfikować wydechu, aby wydobywały się z niego miłe dla ucha odgłosy. Audi już jakiś czas temu pochwaliło się, że ich A6 z nowym 313-konnym dieslem potrafi imitować widlastą „ósemkę” więc Włosi powinni wziąć z nich przykład, a nie kombinować, jakby tu oszukać kierowców. Nie będzie bowiem bardziej przykrego widoku, niż pełna emocji twarz właściciela Maserati rozkoszującego się nagranymi na dysk twardy systemu audio odgłosami benzynowej V-ósemki, a na zewnątrz auta słychać będzie tylko „kle-kle-kle”…