Podsumowanie tygodnia 27.08-02.09
W dzisiejszym Niepokornym Podsumowaniu Tygodnia ruszamy za Bug, aby przyjrzeć się krytycznym okiem samochodom zaprezentowanym na tamtejszym salonie motoryzacyjnym.
Nareszcie światło dzienne ujrzała nowa generacja jednego z najładniejszych samochodów klasy średniej – Mazdy 6. Stylistycznie to naturalnie zupełnie inna bajka od poprzednika, ale trudno narzekać na przednie światła podobne do tych z modelu CX-5, czy na to, że z tyłu zabrakło „lexus-looków” (no dobrze, trochę może będę za nimi tęsknił). Auto prezentuje się bardzo dynamicznie, dzięki licznym przetłoczeniom i ogromnym przednim nadkolom, zarysowanym aż na wysokości maski. Pełni optymizmu zerkamy więc do wnętrza i… cóż… Japończycy nigdy nie byli dobrzy w projektowaniu wnętrz i nowa „szóstka” nie jest tu, niestety, wyjątkiem. Deska rozdzielcza, przeniesiona niemal żywcem z CX-5, nie ma w sobie ani krzty finezji, polotu, czy sportowego zacięcia. Odnoszę nieodparte wrażenie, że każdy z elementów deski rozdzielczej projektowany był oddzielnie i, aby uniknąć problemów z ich późniejszym dopasowaniem, projektowane są głównie z użyciem linijki. Na górze dziura, w którą wsadzi się dowolne radio, albo nawigację 2DIN, pod nią nawiewy, bo nie mogą być za nisko, potem pasek z wyświetlaczem godziny, poniżej trochę większy ze wskazaniami klimatyzacji, no i panel z niezbędnymi przyciskami i pokrętłami nią sterującymi. Prawdą jest, że podobnie można opisać deski rozdzielcze większości samochodów na rynku, ale nawet w Volkswagenie, z którego wszyscy śmieją się, że robi nudne wnętrza, wszystkie elementy tworzą jedną optyczną całość. Nowoczesności trudno doszukiwać się również w dźwigni automatycznej skrzyni biegów, którą, jak zwykle, trzeba prowadzić przez mały labirynt oraz w wielkim hamulcu ręcznym, niepotrzebnie utrudniającym dostęp do prawdziwej nowości – wielofunkcyjnego pokrętła do obsługi nawigacji, niczym w europejskim samochodzie. Którego obecność jest o tyle zastanawiająca, że stosuje się je, aby wyeliminować przyciski wokół centralnie umieszczonego ekranu. Ponieważ jednak system nawigacji przeniesiono z CX-5, przycisków na nim dostatek. Całość zatem zamiast nowocześnie, wygląda dość zabawnie. Interesujące nowości czekają nas za to pod maską. Osobiście nie jestem przekonany do wyjątkowości silników SKYACTIV-G, może dlatego, że nie porwały mnie benzynowe jednostki stosowane w poprzedniku. Przedstawiciele Mazdy zdradzili za to inny, bardzo ciekawy szczegół – możemy spodziewać się powrotu sportowej wersji MPS z doładowaniem i napędem 4x4! To niezwykle interesująca i zaskakująca wiadomość. Kiedy bowiem poruszyłem temat usportowionej wersji w rozmowie z bossami Mazdy podczas prezentacji odświeżonej wersji schodzącej generacji „szóstki”, krzywili się i mówili, że nikt nie jest zainteresowany takimi odmianami i nie opłaca się w nie inwestować. Teraz widać zmienili zdanie, a jeśli do tego dodamy informacje na temat wersji coupe będącej w przygotowaniu, okaże się nagle, że nowa Mazda 6 będzie niezwykle interesująca propozycją.
Niemniej emocji towarzyszyło prezentacji innego japońskiego samochodu – Nissan Almera powraca! Czyżby wreszcie włodarze firmy uznali, że nie samymi crossoverami, SUVami i pick-upami żyje motoryzacja i postanowili powrócić do porzuconych przez siebie segmentów rynku? Nic z tych rzeczy. Nowa Almera jest Almerą tylko z nazwy, a do określenia „nowa” należy podchodzić z dużym dystansem. Auto tak naprawdę nazywa się Bluebird Sylphy i w Japonii właśnie wchodzi do sprzedaży kolejna generacja. Rosjanie dostali jego obecną na rynku od 7 lat odmianę po delikatnych zmianach. Z zewnątrz auto nie wygląda jeszcze źle, ale w środku do złudzenia przypomina modele Dacii, a mając pod maską 101-konny silnik nie będzie raczej demonem prędkości. Ogólnie zatem nic ciekawego, a do tego i tak nigdy go nie kupimy w Polsce. Pozostaje zatem tylko żal do Nissana, że najwyraźniej nie ma zamiaru zaprojektować nowej Almery i Primery dla rynku europejskiego.
Kolejnym zaskoczeniem, ale tym razem w 100 % pozytywnym, była prezentacja… nowej Łady. To, co prawda, tylko koncept i do wersji produkcyjnej (o ile taka kiedykolwiek się pojawi) jest mu bardzo daleko, ale po samochodach typu Łada Kalina, X Ray Concept jest niczym powiew wiosny w syberyjskiej tundrze. Pokazuje, że Rosjanie potrafią zaprojektować samochód, nie tylko wyglądający współcześnie, ale też przyciągający wzrok. Ponadto mówimy tu o małym, 3-drzwiowym crossoverze, a więc aucie dla opasłych kapitalistów, a nie socjalistycznego ludu. Samochód ten pokazuje zatem spory potencjał inżynierów Łady i może być pierwiosnkiem zwiastującym ofensywę nowoczesnych, rosyjskich aut.