Parkuj i idź (stąd!)
Parkowanie prostopadłe tyłem. Parkowanie prostopadłe przodem. Parkowanie równoległe. Każdy kursant dumnie jeżdżący z "eLką" na dachu zna te pojęcia równie dobrze jak tabliczkę mnożenia. Niestety sama teoria, plac manewrowy oraz wąsaty pracowniku WORD-u bardzo często nie mają przełożenia na praktyczne umiejętności spożytkowane na tętniących życiem ulicach oraz parkingach wielkich miast.
Szkoły bezpiecznej nauki jazdy oraz wszelkiej maści kursy doszkalające dla kierowców, którzy chcą zwiększyć swoje praktyczne umiejętności przeżywają prawdziwy rozkwit. Za dodatkową opłatą możemy nauczyć się jazdy w poślizgu, jazdy bez poślizgu, bezpiecznego hamowania czy tez radzenia sobie w sytuacjach nagłych i niebezpiecznych. Oczywiście jeśli wysupłamy trochę więcej dodatkowego grosza owe umiejętności możemy doskonalić za kierownicą sportowych samochodów, które w życiu realnym mówiąc delikatnie zachowują się troszeczkę inaczej niż nasz wysłużony 15-letni Volkswagen Passat.
Oczywiście nie zamierzam negować jakiejkolwiek akcji wspierającej bezpieczeństwo jazdy, ale coraz częściej zastanawia mnie jedno: dlaczego nikt nie uczy parkowania? Dlaczego mądre głowy twierdzą, że plac manewrowy to zło konieczne, które i tak do niczego nikomu się nie przydaje? Powiecie, że samo parkowanie jest banalnym manewrem? Bez wątpienia tak, ale dla wielu kierowców parkowanie z głową nie ma nic wspólnego z banałem.
Duży parking w centrum dużego miasta. Wokoło pełno biurowców, a w miejscu przeznaczonym do parkowania narysowane wyraźne białe linie, nie tylko ułatwiające wykonanie manewru, ale także mające na celu upchanie jak największej ilości aut w wyznaczonym obszarze. Parkuje pierwszy samochód. Równo wzdłuż linii. Brawo. Ten sam manewr powtarza drugie, trzecie i czwarte auto. Wszystko wygląda schludnie i bardzo dobrze do momentu przyjazdu kolejnego samochodu, który … parkuje gdzieś na środku parkingu. Mało tego. Linie wyznaczające miejsce parkingowe w jego przypadku zdają się w ogóle nie mieć racji bytu. Biała krecha wymalowana na kostce przechodzi idealnie przez środek Daewoo Tico, a sam samochód stoi w otoczeniu nicości pośród parkingu. Po kilkunastu minutach parking się zapełnia. Pomimo tego, że nikt inny nie zdoła już na nim zaparkować samochodów stojących w szyku jest mniej od wyznaczonych liniami miejsc parkingowych. Wystarczy, że jedna osoba wyłamie się z panujących zasad, a inni muszą na tym cierpieć. Ale zapewne Ci ”inni” niewiele obchodzili kierowcę Tico. Ważne, że on sam miał bliżej do wejścia (o jakieś 20 metrów), a jego zacne auto stało w dozwolonym miejscu.
Innym przykładem braku wzajemnego poszanowania i przejawem myślenia tylko o sobie jest sytuacja jakich w życiu miast wiele. Ten sam parking, tak samo wypchany po brzegi. W pewnym momencie zwalniają się dwa miejsca. Dwa samochody stojące obok siebie wyruszają na jakąś tajną misję. W mgnieniu oka pojawia się osobnik, który niczym pies z językiem wystającym z mordy czeka na okazję, aby móc gdzieś zaparkować swoją brykę. I oto jest. W miejscu gdzie wcześniej stały dwa samochody wjeżdża kilkunastoletnie Audi A4. Niby nic nadzwyczajnego? A jednak! Wjeżdża, a raczej zatrzymuje się w taki sposób, że nikt inny obok niego już się nie zmieści. Ale czy kierowcę tegoż samochodu to interesuje? Najważniejsze, że on się zmieścił. On , czyli megaloman, który do zaparkowania swojego samochodu potrzebuje hektara wolnej przestrzeni.
Na drugim końcu skali znajdują się tak zwane ”przytulanki”. Nie ma miejsca? Wszystko zajęte? Jak to? Ja nie wjadę, ja się nie zmieszczę? Dam radę tylko złoże lusterka! Wjechałem, udało się! Tylko jak teraz wysiąść z samochodu? Przez drzwi pasażera! Jestem na zewnątrz. Pytanie tylko jak wsiąść do swojego auta ma osoba, do której właśnie się przytuliliśmy? Jak to jak? Przecież też ma drzwi pasażera do dyspozycji, a jak się tak bliżej przyjrzę temu samochodowi to i przez szyberdach dałby radę dostać się do środka! Dostał się do środka? A nie mówiłem, że da radę?! Nie może wyjechać? Jak to? Przecież zostawiłem mu jakieś 17 mm odstępu! Musi dać radę! Ja tym czasem oddam się na 8 godzin mojej codziennej pracy z wertowaniem fejsa na czele.
Powyższy przykład nie jest wyssany z palca. Ów scenariusz napisało i niestety w dalszym ciągu gdzieś w zakamarkach jakiegoś parkingu pisze samo życie.
Pomijam już osobników parkujących gdzie tylko chcą. Zastawiłem przejście dla pieszych? Przeszkadzam rowerzystom? Oni są mniejsi więc na pewno mnie wyminą, a ja przecież nie mogę zaparkować zbyt daleko od wejścia do Biedronki. Przecież nie będę dźwigał kupionych buraków (słowo użyte nieprzypadkowo) przez pół miasta! Dla osób tak myślących lub raczej niemyślących za wiele szkoda miejsca w tym artykule.
Oddzielny akapit poświęcę natomiast jednostkom, które ubóstwiają czasy PRL-u i nie mogą obyć się bez wszędobylskich karteczek (niestety o niewielkiej wartości). Zastawiłem Cię? Nie możesz wyjechać? Znaj moje dobre serce i zerknij za szybę mojego auta. Karteczka z zapisanym numerem telefonu. Rozwiązanie na pierwszy rzut oka praktyczne i mało szkodliwe. Niestety wszystkie pierwsze rzuty oka mają to do siebie, że kolejne spojrzenia na daną sytuację mają ukryte dno. Dzień dobry, dzwonię do Pani bo nie mogę wyjechać. Ok już schodzę tylko dokończę skanować ważne dokumenty (czyt. dokończę pić kawę ewentualnie opowiem kawał koleżance). Po pięciu minutach oczekiwania ów łaskawca zjawia się na miejscu, przestawia swój samochód i problem rozwiązany. Polubownie, bez jakichkolwiek utarczek słownych.
A co w przypadku, gdy nie mam tych pięciu minut? Zaczynamy rodzić, spieszy nam się do szpitala, na ważne spotkanie lub nasz piec za chwil kilka zwróci swój obiad na nasz dywan? Dzień dobry, dzwonię do Pani bo nie mogę wyjechać. Dodam, że straż miejska oraz laweta są już w drodze po Pani samochód. Czas start! Bip, bip, bip! Uwierzcie mi, zawsze działa.
Drodzy kierowcy! Parkowanie naprawdę jest banalnym manewrem. Niestety jak to często w życiu bywa, podczas wykonywania jakiejś banalnej czynności wyłączamy myślenie. Robimy coś z automatu nie zastanawiając się za bardzo nad drugim dnem owej czynności. Pamiętajcie jednak, że podobnie jak na ruchliwej ulicy również na parkingu nie jesteście sami. Nie myślcie tylko o sobie. Myślcie także o innych. Wystarczy na kilkanaście sekund pobudzić swoje szare komórki, a zarówno Wam jak i innym użytkownikom miejsc parkingowych o wiele rzadziej będzie podskakiwało ciśnienie.
Szerokości! Nie tylko na parkingach.