Kierowco dokształcaj się!
Iluż to z nas w wieku lat nastu stresowało się przed, wydawać by się wówczas mogło, najważniejszym egzaminem w życiu? Iluż to z nas niestety powtarzało ten sam egzamin kilkakrotnie, zawsze z nadzieją, że tym razem uda się zaparkować między tymi diabelskimi biało - czerwonymi słupkami i w końcu zdać ten egzamin? Iluż to z nas "fajka" i "koperta" śniła się po nocach? Iluż to z nas cieszyło się jak dzieci, gdy Pani w Wydziale Komunikacji wydawała nam wymarzony dokument - prawo jazdy. Dokument, który umożliwiał nam legalne poruszanie się autem po drogach publicznych i dokument potwierdzający nasze umiejętności, jako kierowcy. Jednak czy oby na pewno to ostatnie?
System szkolenia kierowców w Polsce, ale i w większości krajów Starego Kontynentu, niestety odbiega od ideału. W realiach XXI wieku najważniejszym zadaniem stawianym przed kandydatem na kierowcę jest zdanie egzaminu. Nie to, by posiadł wiedzę jak bezpiecznie jeździć autem i wychodzić z opresji, ale to by zdał egzamin składający się z manewrów między słupkami lub autami na parkingu. Osobiście znam przypadek osoby, która po zakończonym pomyślnie egzaminie na prawo jazdy z ust egzaminatora usłyszała słowa: „To, że Pani zdała egzamin wcale nie oznacza, że potrafi Pani jeździć samochodem. Sprostała Pani wymaganiom administracyjnym na uzyskanie prawa jazdy, jednak nic ponad to. Od teraz już we własnym zakresie musi Pani nauczyć się jak być dobrym kierowcą.”
Na polskich drogach rok rocznie ginie kilka tysięcy osób. Mimo, że na przestrzeni ostatnich 3 – 4 lat liczba ofiar śmiertelnych wypadków drogowych spadła, to jednak w dużej mierze jest to zasługa coraz bezpieczniejszych aut, a nie coraz wyższych umiejętności kierowców. Te ostatnie niestety od wielu lat pozostają na jednakowym poziomie. Co więcej, systemy wspomagania kierowców, takie jak ESP, ABS, TCS, BAS wręcz sprawiają, że umiejętności kierowców… spadają!
Zdecydowana większość tragicznych zdarzeń drogowych ma miejsce na terenach pozamiejskich, na których kierowcy poruszają się z wyższymi prędkościami. Wyprzedzanie, omijanie przeszkód, radzenie sobie z wysokim natężeniem ruchu, śliską nawierzchnią, nadsterownością, podsterownością… To tylko niektóre z okoliczności, przy których dochodzi do najtragiczniejszych zdarzeń drogowych. Jednak w czasie kursu przygotowawczego do egzaminu na prawo jazdy uczeni jesteśmy jak… parkować z dokładnością od 20 – 30 cm! Absurd.
Skoro ustawodawca nie potrafi w należyty sposób zadbać o nasze bezpieczeństwo, musimy uczynić to sami. Skoro na kursach dla kierowców nie uczy się nas jak radzić sobie z nadsterownością i podsterownością, to powinniśmy sami zadbać o naszą edukację w tym zakresie. Istnieją różnego rodzaju kursy doszkalające, kursy bezpiecznej jazdy, w ramach których kierowcy instruowani są jak radzić sobie z samochodem, nad którym tracimy panowanie na skutek poślizgu. Koszt takiego kursu to zazwyczaj kilkaset PLN, jednak są to pieniądze, które warto zainwestować we własne bezpieczeństwo.
Jeśli ktoś nie chce wydawać 400 – 500 PLN na kurs doszkalający, to powinien przynajmniej samemu poćwiczyć zachowanie auta na śliskiej nawierzchni. Najlepiej czynić to w okresie zimowym, na zamkniętych placach. Śliska nawierzchnia, łatwość wprowadzenia auta w poślizg sprawiają, że tego typu „testy” nie odbijają się negatywnie na stanie technicznym auta i ogumienia, a nasza wiedza na temat zachowania się samochodu w czasie jazdy wzrasta. Nadsterowność, podsterowność, hamowanie, omijanie przeszkód, ruszanie na śliskiej jezdni, wychodzenie z poślizgu, prędkość przy której auto traci przyczepność – wszystkie te sytuacje sprawiają, że nasze umiejętności jako kierowców wzrastają, a tym samym wzrasta nasze bezpieczeństwo na drodze.
Z pewnością niejeden z nas na drodze przeżył niebezpieczną sytuację. Ryzykowne wyprzedzanie, przesadzenie z prędkością w łuku, opóźnione hamowanie przed tirem, wyprzedzanie kawalkady aut „na styk” – nikt z nas nie chce się do tego przyznać, ale każdy z nas popełnia błędy. Najważniejsze, to przyznanie się do nich przed samym sobą. Samochód to ogromna masa. Mimo, że na co dzień nie zdajemy sobie z tego sprawy, to jednak te 1.5 tony porusza się w specyficzny sposób i podlega prawom fizyki. Warto czasami w sposób kontrolowany, w miejscach do tego przeznaczonych, przekraczać te granice przyczepności auta, by nauczyć się jego reakcji. Samochód to tylko maszyna, która reaguje na nasze polecenia. Nie myśli za nas – to my musimy myśleć i przewidywać. I nieustannie się dokształcać. Bo nikt inny za nas tego nie uczyni.