Jazda na oparach - kosztowne oszczędzanie
W dobie astronomicznych cen paliw na stacjach benzynowych i pogłębiającego się spowolnienia polskiej gospodarki każdy zaczyna coraz skrupulatniej liczyć zasobność własnego portfela. Szukanie oszczędności i chęć zatrzymania przy sobie gotówki na dłużej sprawia, że wielu kierowców wyrobiło w sobie nawyk jazdy "na oparach", czyli na prawie pustym baku. Na pytanie dlaczego nie tankują do pełna, odpowiadają, że z oszczędności. Ale czy oby na pewno jest to najbardziej trafiony sposób na oszczędzanie?
Przed dwoma tygodniami, podczas porannego spaceru, spotkałem na parkingu zrozpaczonego sąsiada, który miał problemy z uruchomieniem swojego auta, Mazdy 6 z 2005 roku wyposażonej w benzynowy silnik 2.0 l o mocy 141 KM. Auto to, szczególnie wersja poliftingowa (sierpień 2005), cieszy się doskonałą opinią. Owszem, „szóstki” miewają problemy z korozją (szczególnie podwozia i rantów błotników tylnych), tak jak wszystkie inne Mazdy, jednak mechanicznie japońskim konstrukcjom trudno cokolwiek zarzucić.
Jednak ta doskonale utrzymana Mazda miała nieszczęście trafić w ręce wyjątkowo wyliczonego właściciela, człowieka, który przed wydaniem każdego pensa czterdzieści cztery razy kalkuluje czy faktycznie warto go wydać. Jak się po tygodniu okazało, winną problemów z uruchomieniem auta była pompa paliwa.
Niestety, w modelu tym pompa paliwa znajduje się w baku i zintegrowana jest z niewymiennym filtrem paliwa (?). Teoretycznie, zarówno pompa jak i filtr, to elementy bezobsługowe, które mają żyć równie długo, co całe auto. Ale jak pokazuje praktyka, pompa paliwa w Mazdzie 6 nierzadko odmawia posłuszeństwa już w 6 – 7 letnich autach. Cena nowej części w serwisie Mazdy, bo tylko tam można tę część nabyć, to niespełna 300 funtów, czyli ok. 1 500 PLN!
Sąsiad, zresztą jak wielu innych znanych mi kierowców, miał zwyczaj tankować co tydzień 10 – 15 litrów paliwa. Auto niemal nieustannie poruszało się z niskim stanem paliwa w baku. Teoretycznie tym sposobem udawało mu się zatrzymać gotówkę dłużej przy sobie, jednak w praktyce tego typu „oszczędność” kosztowała go blisko 400 funtów (pompa paliwa + koszt wymiany). Ponadto auto było unieruchomione przez ponad tydzień. Zatem czy oby na pewno warto oszczędzać na tankowaniu?
Zdecydowanie nie! Elektryczne pompy paliwa w nowoczesnych autach to konstrukcje niezwykle delikatne, smarowane przepływającym przez nie paliwem. Gdy w baku znajduje się mnóstwo benzyny urządzenie działa w optymalnych warunkach i nie jest narażone na negatywne działanie zanieczyszczeń znajdujących się na dnie zbiornika. Jednak gdy motorycznie doprowadzamy do sytuacji, w której bak niemal całkowicie zostaje osuszony z paliwa, pompa wraz z resztkami paliwa zasysa zanieczyszczenia znajdujące się w baku. Zanieczyszczony filtr paliwa stawia coraz większy opór i naraża pompę na wytężoną pracę. W takich warunkach pompa paliwa długo „nie pociągnie”.
Jeśli i ten argument nie przemawia do oszczędnych, to może warto posłużyć się liczbami. Tankowanie co kilka dni 10 – 15 litrów paliwa faktycznie uszczupla portfel o mniejsze sumy. Jednak w perspektywie oszczędność taka okazuje się… generowaniem wyższych kosztów. Dlaczego? Być może osobom tym nie szkoda swojego czasu i nie mają nic przeciwko poświęcaniu 5 – 15 minut co kilka dnia na wycieczkę na stację benzynową. Jednak czas to nie wszystko. Przyjmijmy, że do stacji benzynowej, na której dany kierowca tankuje jest 5 kilometrów. Dojazd tam i z powrotem (10 kilometrów) to wydatek ok. 5 PLN, przy założeniu, że auto zużyje ok. 8 l/100 km, a cena paliwa to 5.7 PLN. Zatem pozorna oszczędność w rzeczywistości okazuje się… rozrzutnością.