Czy warto się spieszyć?
"Cóż za trywialne pytanie? Ależ oczywiście, że tak! Czas to pieniądz!"Tak mniej więcej odpowiedzą najbardziej aktywni przedstawiciele handlowi, dla których każda przepracowana godzina i każdy szybciej pokonany kilometr w dłuższej perspektywie przekładają się na lepszy obraz słupków sprzedaży w zestawieniu kwartalnym. I podejścia takich osób do tematu zmienić nie sposób. Jednak warto zwrócić im uwagę na coś zupełnie innego...
Owszem, dzisiejszy rynek pracy oraz realia zatrudnienia zostały tak skonstruowane, że czas liczy się bardziej, niż cokolwiek innego. Wysokie kary pieniężne za obsunięcia terminów na rynku budowlanym, kary za nieterminowe dostarczenie przesyłek w firmach kurierskich, kary za niezrealizowanie planu sprzedaży w bankach i innych podmiotach gospodarczych, kary za zbyt duży pośpiech na drodze... Wszędzie wokół nas krążą KARY!
Jednak prawda niestety jest taka, że spiesząc się udowadniamy zwierzchnikom, że nierealne terminy przy niehumanitarnym wysiłku są możliwe w realizacji. Tym sposobem wysyłamy im sygnał do tego, by poprzeczkę stawiać jeszcze wyżej. Realizując za wszelką cenę nierealne terminy sami sobie szkodzimy, bo tym samym pokazujemy, że mocno przyciśnięci do ściany jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Czy to dobrze?
I tak, i nie. O ile w zdrowym pośpiechu i stawianiu sobie coraz poważniejszych wyzwań nie ma niczego nieodpowiedniego i o ile nie wpływa to negatywnie na nasze samopoczucie, to wszystko jest ok. Jednak gdy presja czasu sprawia, że nierozwaga i brawura przesłaniają nam rozsądek, wówczas należy zatrzymać się i ponownie przekalkulować nasz system wartości. Bo warto się spieszyć, ale jeszcze ważniejsze jest to, by wyznaczyć sobie samemu pewne nieprzekraczalne granice.
Większość tragedii na drogach niestety wynika z brawury i prób oszukania fizyki. Owszem, połowiczną winą zawsze można obarczyć stojące zbyt blisko drogi drzewo, niedostatecznie dobrze oznakowaną jezdnię, nierzetelnie i niesprawnie pracujące służby drogowe, czy też nazbyt wolno rozwijającą się infrastrukturę drogową. Jednak u podstaw każdej tragedii drogowej niemal zawsze leży błąd ludzki najczęściej wynikający z brawury. Komentarze przedstawicieli policji z miejsc oględzin tragedii drogowych niestety najczęściej rozpoczynają się od słów „niedostosowanie prędkości do panujących warunków drogowych”. I na dobrą sprawę lepsza jakość dróg może nie zmienić tej sytuacji o ile nie zaczniemy rozsądniej podchodzić do kwestii prędkości i bezpieczeństwa na drodze. A, że szef każe się spieszyć? Warto zastanowić się nad tym co owy szef powie, gdy w wyniku naszego pośpiechu i nierozwagi rozbijemy samochód, który tenże szef użyczył nam do realizacji wyznaczonych przez niego celów. Czy wówczas także będzie on tak wyrozumiały?
Być może w krótkowzrocznym bilansie pośpiech popłaca. Jednak prawa fizyki, metafizyki, a przede mentalność ludzka sprawia, że nasze „przewinienia” powracają do nas niczym bumerang. Osoby nagminnie nieprzestrzegające przepisów drogowych, nagminnie łamiące ograniczenia prędkości z czasem zaczynają brawurę traktować jako swoją „normalność, powszedniość”. W takim momencie powinna się im zapalić czerwona lampka ostrzegawcza, gdyż lekceważącą brawurę od tragedii na drodze dzieli bardzo cieniutka linia. Jej przekroczenie zwykle kończy się dramatycznie.
Być może wszyscy dookoła mówią nam, że warto się spieszyć. Być może pracodawca przekonuje, że pośpiech popłaca, a wysoka premia czeka tuż za progiem. Jednak w tym całym „wyścigu szczurów” należy pamiętać o sobie i swoim bezpieczeństwie. Nikt o nasze bezpieczeństwo i bezpieczeństwo naszych rodzin nie zadba równie dobrze, jak my sami. Jednak by móc zapewnić szczęście swoim najbliższym, należy żyć. A poddając się bezsensownemu „wyścigowi szczurów” i coraz bardziej zapędzając się w macki szaleńczego wyścigu sami sobie nie dajemy na to gwarancji…