Bilans Świąt Bożego Narodzenia 2011
Niestety, kolejny już raz najczarniejszy scenariusz się ziścił. Sprzyjająca kierowcom pogoda, tzn. nieoblodzone i niepokryte śniegiem drogi, podczas tych krótkich trzech dni Świąt Bożego Narodzenia, zamiast sprzymierzeńcem, kolejny już raz stała się zarzewiem wielkich tragedii drogowych. Dlaczego tak jest, że sprzyjające warunki zamiast nam pomagać, szkodzą? Cóż takiego jest w nas Polakach, że nawet dobrą kartę, jaką bez wątpienia była pogoda, potrafimy swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem zmarnować i przekuć w tragedię?
Policyjne statystyki przerażają – pierwsze dane o liczbie wypadków drogowych i liczbie osób w nich poszkodowanych przyprawiają o dreszcze. Szczególnie w zestawieniu z danymi zeszłorocznymi, kiedy to w czasie trzech dni Świąt wydarzyło się „tylko” 125 wypadków drogowych, w których śmierć poniosło 10 osób. W tym roku wydarzyło się aż 301 wypadków, w których śmierć poniosły 44 osoby, a ponad 400 zostało rannych! Czterdzieści cztery ofiary śmiertelne – to tak, jakby piłkarze czterech drużyn piłkarskich nagle zniknęli z powierzchni ziemi! Przerażające.
A teoretycznie zapowiadało się, że będzie lepiej – synoptycy zapowiadali sprzyjającą aurę, drogi miały być czyste i niepokryte śniegiem. Jednak jak pokazują statystyki z lat ubiegłych, dobra pogoda niekoniecznie bywa sprzymierzeńcem polskich kierowców. Bardzo często doskonałe warunki drogowe stają się impulsem do tego, by zdecydowanie mocniej wcisnąć pedał gazu i przyspieszyć. A to niestety nigdy dobrze się nie kończy.
W latach ubiegłych, kiedy warunki drogowe były ciężkie, my, Polacy, jeździliśmy zdecydowanie wolniej i bezpieczniej. Mniej osób poniosło śmierć, mniej było rannych, Policja miała zdecydowanie mniej pracy. Śliska i bardzo nieprzyjazna kierowcom nawierzchnia na dobrą sprawę okazała się błogosławieństwem, bo zmusiła kierowców do zdjęcia nogi z gazu i uniemożliwiała szybszą jazdę. Czyli gorsze warunki drogowe poprawiły bezpieczeństwo na drogach – czyż nie?
Obecnie jakość polskich dróg, sieć autostrad i dróg ekspresowych w opinii wielu ekspertów przyczynia się do tego, że na polskich drogach rocznie ginie ok. 4 – 6 tys. osób. To jakieś 14 osób dziennie! W ambitnych planach kolejnych opcji politycznych zasiadających w ławach poselskich jest rozbudowanie sieci autostrad i dróg ekspresowych w Polsce, poprawa nawierzchni i dalsze podnoszenie komfortu i bezpieczeństwa podróżowania na terenie Polski. Tylko, że patrząc na te ambitne plany i zestawiając je ze statystykami z ostatnich Świąt czy oby na pewno możemy być pewni tego, że lepsza infrastruktura drogowa poprawi bezpieczeństwo na polskich drogach? Czy oby na pewno infrastruktura jest głównym winowajcom tych wszystkich tragedii drogowych?
Niestety nie. Niestety, o tym jak bezpiecznie jest na naszych drogach w największym stopniu decydujemy my, kierowcy. I lepsza jakoś dróg niekoniecznie poprawi nasze bezpieczeństwo. Dopóki nie zmieni się nasza mentalność, dopóki nie zaczniemy szanować siebie nawzajem na drodze, dopóki nie zaczniemy myśleć bardziej perspektywicznie, to nawet siedmiopasmowe autostrady nam nie pomogą. Póki nie wyzbędziemy się drogowego cwaniactwa, dopóki nie zaczniemy poważnie traktować kwestii bezpieczeństwa na drodze, to na naszych drogach nie będzie bezpiecznie. I nie łudźmy się, że lepsze drogi rozwiążą problem „polskich dróg”. Bo tak naprawdę to nie drogi są tutaj problemem, lecz nasza mentalność, która zawsze podpowiada nam „a jakoś się uda, dam radę, przecież ja jeżdżę szybko, ale bezpiecznie”.
Być może warto rozważyć przesunięcie części środków przeznaczonych na budowę dróg na kampanie społeczne i szkolenia kierowców, które uświadomią im, że to oni sami w największym stopniu determinują bezpieczeństwo na drogach? Być może warto zainwestować więcej w ludzi, a mniej w tony asfaltu i betonu? Bo to ludzie wzajemnie się zabijają jeżdżąc zbyt szybko i brawurowo! Drogi – są jakie są, i do nich trzeba się dostosować. I tyle. Zresztą…
Liczba pijanych kierowców zatrzymanych przez Policję w czasie tych trzech dni Świąt mówi sama za siebie – 990 osób! Zatrzymanych! A ilu „się udało”? O tym się nie mówi, ale z pewnością liczba ta byłaby jeszcze bardziej zatrważająca. I bardzo często byli to kierowcy podróżujący z całymi rodzinami, z dziećmi, z rodzicami… Zatem zanim zaczniemy zmieniać drogi, zmieńmy mentalność ludzi! Bo jeśli ta się nie zmieni, to jedyny pożytek z nowych dróg będzie taki, że… będziemy nadal ginąć, ale na nowych drogach…