Auto, które trzeba prowadzić z tylnej kanapy - Opel Signum
W klasie wyższej nie ma miejsca dla producentów popularnych aut - tylko marki premium mogą liczyć tam na uwagę klientów. Boleśnie przekonał się o tym, między innymi, Opel, którego, skądinąd bardzo udana, Omega nie zapracowała na swojego następcę. Niemcy chcieli jednak pokazać, że nie było to jeszcze ich ostatnie słowo i zaryzykowali mały eksperyment - zaprezentowali model Signum.
Prosty przepis na auto luksusowe
Recepta na sukces w klasie wyższej jest prosta – przestronne nadwozie typu sedan, nowoczesna technika, mocne silniki, dużo gadżetów i wysokiej jakości materiałów. No i prestiż. Opel nie mógł stworzyć tylko tego ostatniego, ale postanowił zrezygnować również z niemal wszystkich pozostałych wyróżników. W zarządzie firmy zgodnie uznano, że odpowiedzią na potrzeby rynku aut luksusowych będzie zbudowanie, na bazie Vectry kombi,… hatchbacka. Ponieważ Vectra kombi ma większy rozstaw osi od sedana i liftbacka, takie rozwiązanie miało zapewnić bardziej przestronne wnętrze. Tak też było w istocie, a wrażenie to potęgowała przesuwana tylna kanapa, pozwalająca uzyskać spory bagażnik (550 l) albo ogromną ilość miejsca na nogi w drugim rzędzie siedzeń. Aby umilić sobie podróż, można było ponadto zrezygnować ze środkowego siedziska i za dopłatą zamontować pomiędzy pojedynczymi fotelami lodówkę oraz odtwarzacz DVD. Idealne auto dla biznesmena, który nie chce rzucać się w oczy? Nie do końca…
Luksusowy hatchback?
Po pierwsze biznesmeni lubią sedany. Prawdziwy gentleman jeździ „limuzyną”, więc tego typu samochód stanowi ważny element czyjegoś wizerunku. Hatchback pasuje do dwudziestolatka, a nie kogoś na poważnym stanowisku. Drugim problemem był brak jakiejkolwiek nobilitacji w porównaniu do zwykłej Vectry – ten sam przód, ta sama deska rozdzielcza oraz silniki. Jaki zatem sens miało kupowanie Signum, skoro z punktu widzenia właściciela bardziej logiczny wydawałby się zakup właśnie Vectry sedan, będącej tym samym samochodem, tylko z bardziej reprezentacyjnym nadwoziem?
Opel oczywiście nie negował tego toku myślenia, ale zwracał uwagę na wyróżnik Signum – wspaniałe warunki podróżowania z tyłu. Tylko kto miałby tam siedzieć? Nie będą to dzieci przykładowego biznesmena, bo jeśli je ma, wybierze bardziej praktyczną Vectrę kombi. Zresztą Opel w swoich zapewnieniach i materiałach prasowych zdawał się sugerować niezwykle abstrakcyjny koncept – ktoś, kto kupi Signum będzie jeździł nim siedząc z tyłu! Problem tylko w tym, że większość właścicieli, na przykład Mercedesów klasy S, jeździ nimi samodzielnie. Dzieje się tak, ponieważ nie kupują ich, bo chcą być wożeni, tylko dlatego, że pragną najwyższej jakości materiałów, najnowocześniejszych rozwiązań technicznych i prestiżu, jaki daje poruszanie się największym z modeli stuttgartckiej marki. Ilość osób, które mają szofera jest zatem znacznie mniejsza od tych, które mogą sobie pozwolić na jego zatrudnienie. A jeśli ktoś kupuje Opla klasy średniej, to raczej nie po to, żeby woził go szofer. Głównie ze względu na to, że go na taki luksus nie stać. Kto zatem mógłby być zainteresowany tego typu samochodem? Chyba jedynie polityk chcący być w czasach kryzysu politycznie, nomen omen, poprawnym i sprawiać wrażenie, że jeździ zwykłym hatchbackiem. A kiedy nikt nie patrzy popijać szampana schłodzonego w lodówce i oglądać filmy na DVD.
Budżetowy luksus
Dowód na to, że żadnej z osób kupujących Signum nie pociągała jednak wizja wbudowanej chłodziarki, znajdziemy sprawdzając rynek aut używanych. Wszystkie oferowane samochody mają z tyłu standardową kanapę. Właściwie to nie kanapę, a dwa pojedyncze fotele rozdzielone mikroskopijnym siedziskiem, które można obrócić do góry nogami, aby uzyskać miejsce na drobiazgi i uchwyty na kubki. Rozwiązanie interesujące, ale bynajmniej nie dlatego nikt nie zdecydował się na zamiany go na lodówkę. Opel bowiem, choć chciał zaoferować swoim klientom posmak luksusu, postanowił zrobić to tanim kosztem. Gdybyśmy zatem zamówili Signum z lodówką i DVD, jeden z pracowników Opla, po tym kiedy auto zjechałoby już z taśmy montażowej, wsiadłby do niego i na półeczce między fotelami postawiłby lodówkę obitą plastikiem w kolorze zamówionej tapicerki. Mówię serio – spójrzcie na zdjęcia. Pomimo „wbudowanej” lodówki, auto nadal ma trzeci zagłówek i podłokietnik, którego nie można rozłożyć! Jeszcze lepszy jest jednak „odtwarzacz DVD” – każdy inny producent montuje monitory w zagłówkach przednich foteli. Projektanci Signum chyba jednak zbyt szybko wyczerpali fundusze, jakie otrzymali i na system DVD zwyczajnie ich zabrakło. Poszli zatem do pobliskiego sklepu RTV, kupili pierwszy z brzegu przenośny odtwarzacz i postawili go na lodówce. No i proszę – kłopot z głowy i do tego jak tanio! Ciekaw jestem ile osób, które mimo wszystko zdecydowało się na te niewątpliwie interesujące dodatki (bo chyba jednak było ich choć kilka), reklamowało swoje nowe Signum sądząc, że w fabryce zapomnieli zamontować DVD, więc diler zorganizował „zastępstwo”.
Próbę rozwikłania zagadki auta, którego właściciel musi siedzieć za kółkiem, ale kupuje go, by relaksować się z tyłu, podjął Jeremy Clarkson. W jednym z odcinków Top Gear’a przeprowadził karkołomny eksperyment, mający pokazać, iż możliwe jest połączenie tych dwóch, zdawałoby się, niewykonalnych symultanicznie czynności. Polecam obejrzenie tego wyczynu, ale ostrzegam – nie próbujcie tego w domu!
Dlaczego nie wyszło?
Na zakończenie i na pewne usprawiedliwienie marketingowców Opla, trzeba zaznaczyć, że wprowadzenie na rynek Signum uzasadnione było stosownymi badaniami rynku. Biorąc pod uwagę marne wyniki sprzedaży i bezsensowność całej koncepcji, pomińmy może milczeniem spekulacje, co do doboru próby i jej reprezentatywności w tym badaniu. Warto również zaznaczyć, że nie tylko Opel dał się ponieść wizji hatchbacka klasy średniej. W swojej ofercie miało go również Daewoo – niestety tę odmianę nadwoziową Nubiry pożegnano już po dwóch latach przy okazji faceliftingu. Mało kto pamięta jednak, że podobne plany snuło też… Audi. Lata temu pojawiły się wstępne plany i projekty, aby rozszerzyć ideę nadwozia sportback na inne, poza A3 modele. Powstać miały dynamiczne, sportowo usposobione odmiany A4 i A6. Projekt jednak zarzucono i pojęcie sportbacka zredefiniowano w klasie średniej i wyższej na liftbacki o linii nadwozia wzorowanej na coupe. Patrząc na sukces, jaki obecnie odnoszą A5 i A7 Sportback, można odnieść wrażenie, że Signum samo w sobie nie było takim złym projektem. Opel jednak powinien był postawić na dynamikę i styl, a nie lodówkę między siedzeniami.
PS. Pomimo tych niepowodzeń, niedawno na rynek trafił nowy, ekskluzywny hatchback – Citroen DS5. Jego projektanci poszli jednak nieco inną drogą, niż ci, odpowiedzialni za Signum. Luksus zdefiniowali jako wspaniałej jakości materiały wykończeniowe, a ekskluzywność jako niesamowitą stylistykę. O efekcie możecie przeczytać tutaj, w naszej relacji z jazd testowych DS5.