Wąż który nigdy nie chowa się do koszyka
Jeśli popularność samochodu byłaby mierzona przez liczbę replik, które stworzono na jego wzór, zwycięzca mógłby być tylko jeden – AC Cobra.
Na całym świecie istnieje kilkadziesiąt firm (w tym kilka w Polsce), które oferują zbudowanie wiernej kopii tego słynnego samochodu sportowego. Zamówić możemy zarówno gotowy pojazd, jak i zestaw kit-car, na bazie którego każdy miłośnik Cobry może własnoręcznie złożyć auto swoich marzeń. Wystarczy, że dołożą do niego... przednie zawieszenie z Forda Granady, tylne z Forda Scorpio oraz pedały i pompę hamulca z Mercedesa 123. Cena takiej repliki waha się pomiędzy 70, a 180 tysiącami złotych. Dużo? Niezbyt, jeśli porównamy go z oryginałem, za którego trzeba zapłacić grubo ponad... 500 tysięcy dolarów!
Być może słysząc te słowa, właściciele Porsche, Corvette, czy Maseratti jedynie wzruszą ramionami, jednak każdy z nich mniej lub bardziej ochoczo przyzna, że Cobra, jest jednym z najsłynniejszych sportowych wozów wszechczasów. Choć trudno w to uwierzyć, jej powstanie i sukces nie byłyby możliwe, gdyby nie pewna mała angielska firma i pewien emerytowany kierowca rajdowy.
Mała angielska firma...
W 1901 roku w południowym Londynie założony zostaje Autocars & Accesories Ltd. – późniejszy producent małych, trójkołowych samochodów osobowych i dostawczych. W 1911 w A&A powstaje pierwszy czterokołowiec – kabriolet AC 10 HP. Niebawem rozwój firmy zahamowała pierwsza wojna światowa, w czasie której w jej fabryce produkowano... naboje i granaty. Po jej zakończeniu przedsiębiorstwo zmieniło nazwę na AC Cars. Właśnie pod tym szyldem w 1953 roku zbudowano dwuosobowy kabriolet AC Ace – pierwowzór słynnej Cobry. Przez najbliższe kilka lat brytyjska firma zajmowała się produkcją sportowych aut na zamówienie.
... i kierowca emeryt o barwnym życiorysie
Życiorys drugiego z „ojców” słynnego samochodu, Carrolla Shelby’ego był tak barwny, że na jego podstawie można byłoby nakręcić kilkugodzinny film. Rodowity Teksańczyk, syn Warrena Halla Shelby’ego przyszedł na świat 11 stycznia 1923 roku w Leesburg. W czasie wojny zajmował się szkoleniem pilotów, stacjonował w bazie niedaleko San Antonio. Podczas lotów treningowych Carroll w dość nietypowy sposób korespondował ze swoją przyszłą żoną, Jeanne Fields. Przelatując nad jej farmą, zrzucał jej z samolotu... listy miłosne. W grudniu 1943 państwo Jeanne i Carroll byli już małżeństwem.
W sierpniu 1945 roku Shelby rozkręca swój pierwszy biznes – w Dallas zakłada firmę handlującą ciężarówkami. W 1949 roku inwestuje w... kurzą fermę. Po kilku pierwszych miesiącach drób przynosi mu kilka tysięcy dolarów zysku. Niebawem jednak bankrutuje, po tym, jak cała jego hodowlę zaatakowała epidemia.
Zniechęcony takim obrotem sprawy Shelby postanawia wrócić do samochodów. Tym razem jako kierowca. W styczniu 1952 za kierownicą Forda V8 startuje w swoim pierwszym wyścigu na jedną czwartą mili. Cztery miesiące później jego kariera nabiera rozpędu. Podczas zawodów w Oklahomie Carroll dokonał rzeczy niezwykłej – wygrał dwa różne wyścigi, w dwóch różnych samochodach tego samego dnia. Kolejne lata to pasmo jego sukcesów w najróżniejszych konkurencjach od Le Mans do Formuły 1 okraszone dwoma tytułami „Kierowcy Wyścigowego Roku” nadawanymi przez prestiżowy magazyn „Sports Illustrated”.
„Dajcie pieniądze, zanim kogoś pobiję!”
Do pierwszego spotkania Shelby’ego z Cobrą (wtedy jeszcze AC Ace) doszło na początku lat sześćdziesiątych. Carroll był zachwycony tym samochodem – jego piękną sylwetką, a także sportowymi osiągami. Nie był w tym zachwycie odosobniony – za to samo Cobrę cenili również inni kierowcy. Gdy we wrześniu 1961 roku okazało się, że autu potrzebny jest nowy silnik, Shelby napisał do AC Cars, że jest w stanie załatwić go u jednego z amerykańskich producentów. Charles Hurlock, właściciel firmy wyraził zgodę i upoważnił go do rozmów we własnym imieniu.
W głowie Shelby’ego rodziła się idea stworzenia samochodu zdolnego do walki z takimi potentatami, jak Porsche, czy Ferrari. Zaraz po pozytywnej decyzji Hurlocka, udał się na rozmowy do Forda.
– Poszedłem do Iacocca (wiceprezydent Forda) i powiedziałem: za dwadzieścia pięć tysięcy dolarów zbuduje dla was samochód, który da Fordowi prestiż i będzie w stanie wygrać na torze z Corvette – opowiada Shelby. – Gdy nie widziałem zdecydowania w ich odpowiedziach, wyjaśniłem wprost żeby dali mi pieniądze, zanim kogoś pobiję!
Samochód sam się nazywa
Argumentacja Shelby’ego ostatecznie przekonała szefów Forda i już kilka tygodni później Cobra została wyposażona w potężny 4,2-litrowy silnik V8. W połączeniu z lekkim nadwoziem dało to znakomity efekt. Na koniec auto poddano kilku przeróbkom – między innymi: udoskonalono zawieszenie, nieco zmieniono karoserię oraz dodano hamulce tarczowe zarówno na przednich, jak i tylnych kołach. Gdy samochód wzbogacono dodatkowo o dyferencjał zapożyczony z Jaguara E-Type, brakowało mu już tylko nazwy.
– Wpadłem na nią w nocy – wspominał po latach Shelby. – Właściwie nigdy się o nią nie martwiłem, gdyż to samochód tworzy nazwę dla samego siebie. Jeśli auto nie jest dobre, nie ma znaczenia jak je nazwiesz – i tak nikogo nie zainteresuje.
Zdobyte Daytona, Sebring...
Prototyp Cobry gotowy był już jesienią 1962 roku. Pod koniec roku konstruktorzy Forda zaopatrzyli go w jeszcze mocniejszy, 4,7-litrowy silnik o mocy 268 KM. Auto rozpędzało się do prędkości 230 km/h. Nadano mu przydomek 289 (od pojemności silnika, która wynosiła dokładnie 289 cali sześciennych). Do 1963 zbudowano ponad pięćdziesiąt samochodów marki Cobra.
Podczas swojego wyścigowego debiutu na torze Riverside w Kalifornii Cobra wzbudziła ogromne zainteresowanie. I choć nie ukończyła rywalizacji, kilkakrotnie pokazała swój spory potencjał. Do 1964 roku, kiedy samochód sięgnął po mistrzostwo świata SCAA wśród producentów, miał już na swoim koncie wygrane w Sebring, Daytonie i Nurburging z takimi sławami, jak Ferrari, Aston Martin i Lotus. Kilka miesięcy później marka otrzymała nadawany przez Międzynarodową Federację Samochodową tytuł Międzynarodowego Mistrza Świata Konstruktorów w Formule GT. Na królewskim tronie Cobra zdetronizowała Ferrari! Kolejnym celem był 24-godzinny wyścig Le Mans.
... i Le Mans
– Zdecydowaliśmy się zbudować Cobrę 427. Musieliśmy wykonać sto aut, aby spełnić wymagania FIA. Kiedy w 1965 policzono wyprodukowane pojazdy, było ich 57 i wszystkie części łącznie z silnikami do budowy brakujących 43 aut. Jednak Federacja stwierdziła , że nie muszę ich składać, skoro Enzo Ferrari zbudował dopiero... dwie sztuki Ferrari 250 LM, choć pisemnie obiecał sto. Tak więc miałem z głowy te czterdzieści trzy sztuki – opowiada Shelby.
– Mieliśmy wszystko do produkcji brakujących wozów, za wyjątkiem kilku detali podwozia, dlatego zarejestrowaliśmy w Kalifornii całą setkę. Kilkanaście lat później postanowiłem skompletować auta i w ciągu pięciu lat przygotowałem produkcję. W latach sześćdziesiątych nie było czasu na dopracowanie szczegółów więc niektóre elementy podwozia nie nadawały się do przeniesienia ogromnych mocy silników. Dlatego kilka części wykonałem na nowo z uwzględnieniem lotniczych norm wytrzymałości. Do roku 1995 przygotowaliśmy tylko siedem takich aut. Produkcja dwóch, trzech samochodów rocznie wystarcza nam w stu procentach – dodaje ojciec chrzestny Cobry.
Gdy w czerwcu 1964 Cobra zwyciężyła w morderczym wyścigu Le Mans, na stałe wpisała się do annałów motoryzacji. Tym samym stało się jasne, że samochód ten wygrał niemal wszystko, co było do wygrania w wyścigowej rywalizacji.
Cobra XXI wieku?
Cobry, jak nakazuje tradycja wytwarzane są ręcznie. Z zewnątrz auto nie różni się praktycznie niczym od swoich niezapomnianych poprzedników. Za to we wnętrzu oferuje kierowcy nowoczesne rozwiązania techniczne i ultraluksusowe wykończenie. Każda Cobra ma polerowane aluminiowe nadwozie, chyba, że klient zażyczy sobie inny kolor. Wyposażona jest w potężny silnik V8 o mocy 425 KM i pojemności 7 litrów! Każdy z egzemplarzy powstaje przy uwzględnieniu sugestii klientów.
Być może spadkobiercą tradycji Cobry będzie jej następca, którego prototyp stworzyli konstruktorzy Forda. Auto ma nazywać się Shelby Cobra. Oprócz tego, że znakomicie wygląda, ma oferować swoim nabywcom m.in. diabelnie mocny 600-konny silnik! Ten wąż nigdy nie chowa się do koszyka!