W imię syna
Alfredo miał być następcą i spadkobiercą imperium swojego ojca, Enzo Ferrariego. Alfredino lub Dino, jak pieszczotliwie nazywał go Enzo, od najmłodszych lat pasjonował się motoryzacją. Niestety zmarł w wieku 24 lat. Jego imieniem i na jego cześć Ferrari nazwał jeden z najsłynniejszych modeli swojej marki.
Niedokończone dzieło Alfredo
Dino pracował nad sześciocylindrowym silnikiem, który mógłby znaleźć zastosowanie w wyczynowych autach Ferrari. Pomagał mu w tym Aurelio Lampredi, słynny włoski konstruktor przez wiele lat współpracujący z włoską marką. Na początku lat pięćdziesiątych Ferrari junior nakłonił ojca do produkcji serii wyścigowych wozów. Część z nich miała być napędzana stworzoną przez niego jednostką. Plany Alfredino zniweczyła jednak ciężka choroba. Umarł 30 czerwca 1956 roku na dystrofię mięśni. Silnik, który przygotowywał przez lata, ukończył ktoś inny...
Dwanaście lat po śmierci syna, Enzo postanowił wystawić swoje samochody w klasie Formuła 2. Pod maski bolidów F2 miały trafić silniki V6 wymyślone przez Dino. I gdy wszystko było już niemal gotowe, okazało się, że Ferrari nie spełnia podstawowego wymogu homologacyjnego. Jednostki napędowe stosowane w tej kategorii wyścigowej powinny były zostać użyte w pięciuset modelach seryjnych. Wtedy Enzo poprosił Fiata, by partycypował w przygotowaniu sportowego auta, w którym można byłoby wykorzystać silnik Dino. I w ten sposób, dzięki swoistego rodzaju współpracy joint-venture, narodził się tylnonapędowy Fiat Dino. Montowano w nim dwulitrową wersję jednostki V6 zaprojektowanej przez Alfredo. Dzięki temu wybiegowi, Ferrari mógł przystąpić do rywalizacji w Formule 2.
Dino w pogoni za Miurą
W 1966 roku motoryzacyjny świat zaszokował lokalny rywal Enzo, Ferruccio Lamborghini, który jeszcze kilka lat wcześniej zajmował się jedynie produkcją ciągników rolniczych, palników olejowych i agregatów do urządzeń klimatyzacyjnych. W Genewie Lamborghini zaprezentował Miurę – pierwszy na świecie seryjnie produkowany samochód, w którym silnik został umieszczony centralnie, dokładnie pomiędzy fotelami i tylną osią. Ferrari myślał o takim rozwiązaniu od dawna, jednak obawiał się jednego – że auta tego typu nie będą zbyt bezpieczne w rękach klientów. W końcu jednak ustąpił i zlecił Sergiemu Pininfarinie zbudowanie prototypu z centralnie montowaną jednostką napędową. Debiut tego modelu przygotowano na targi samochodowe w Paryżu w roku 1965.
Na stworzenie wersji produkcyjnej konstruktorzy Ferrari potrzebowali jeszcze ponad dwa lata. Enzo zastrzegł, że samochód będzie nosił jedynie nazwę Dino i nie będą uznawane za oficjalne produkcje Ferrari. Dopiero później wszystkie modele i generacje Dino wyprodukowane w fabryce w Maranello otrzymały emblemat z rozbrykanym czarnym koniem i nazwisko signore Enzo.
Jeden z najpiękniejszych w rodzinie Ferrari
Warto dodać przy tym, że szef legendarnej włoskiej marki był ponoć zachwycony dziełem Pininfariny. Od początku nie miał wątpliwości, że ten samochód powinien trafić do salonów sprzedaży. Postanowił przy tym, że pod jego maską znajdzie się mniejszy, sześciocylindrowy silnik – ten sam, nad którym pracował jego syn. Dzięki temu auto miało bezpieczniejsze, a przy tym nieco tańsze.
Pierwsza seria tego modelu była oznaczona liczbą 206. To właśnie ją uważa się za najpiękniejszą w rodzinie Dino. Wielu ekspertów zalicza ten samochód do najbardziej urodziwych i najbardziej stylowych wśród wszystkich Ferrari z silnikiem zamontowanym centralnie. Jeszcze dalej poszedł magazyn Motor Trend Classic, który umieścił Dino 206 na siódmym miejscu w plebiscycie na Najwspanialsze Ferrari Wszechczasów. Natomiast Sports Car International dwa lata temu zaliczył ten model do największych sportowych aut lat siedemdziesiątych. Dino sklasyfikowano na szóstym miejscu. Triumfowało... Ferrari Daytona, drugi był Nissan 240Z, a na kolejnych miejscach dwa Lamborghini: Countach i Miura. Za Dino uplasowały się takie legendy, jak choćby Porsche Carrera RS, czy BMW M1.
Pierwsze popularne Ferrari
Samochód ten od samego początku miał być dużo tańszy od topowych aut Ferrari. Niższą cenę udało się osiągnąć dzięki wykorzystaniu części stosowanych w innych, bardziej popularnych modelach. Była to bardzo podobna strategia do tej zastosowanej przez Porsche przy produkcji modelu 914. Efekty tej oszczędności nie zawsze były zadowalające. Wielu klientów narzekało na rdzewiejącą karoserię, którą pokryto jedynie cienką warstwą ochronnego lakieru.
Pierwsze egzemplarze Dino były wyposażone w sześciocylindrowe silniki o pojemności dwóch litrów. W kolejnej serii tego modelu nazwanej 246, jednostka napędowa powiększyła się do 2,4 litra, a jego moc wzrosła do 195 KM. Dzięki perfekcyjnie przygotowanemu zawieszeniu, kultowe Ferrari od dnia, w którym trafiło do sprzedaży, wyrobiło sobie opinię doskonałego w prowadzeniu. Kierowcy podkreślali, że Dino jeździ niewiele gorzej od znacznie mocniejszych wozów włoskiej marki. Świetnie spisywał się również układ hamulcowy z wentylowanymi tarczami. Nic dziwnego, że sprzedaż tego modelu była najlepsza w długiej historii Ferrari. W ciągu tylko pierwszych pięciu lat, Dino znalazły ponad cztery tysiące nabywców. Był to pierwszy samochód Ferrari, który sprzedał się w tak okazałych ilościach.
Powrót Dino?
W ubiegłym roku motoryzacyjny świat obiegły plotki o wskrzeszeniu tego kultowego modelu. Pojawiły się nawet pierwsze zdjęcia rzekomego prototypu nowego Dino. Czy autentyczne? Nie wiadomo. Szefowie Ferrari niczego jeszcze nie zdementowali. A skoro Lamborghini przygotowuje nową Miurę, to całkiem prawdopodobne, że niebawem usłyszymy oficjalne wiadomości na temat powrotu Dino.