Typ wyszukany
Jeździli nim Marylin Monroe i Elvis Presley. Cadillac De Ville to samochód wielki i potężny zbudowany bez kompromisów, po prostu amerykański. Doprawdy trudno się dziwić, że porusza się nim prezydent Stanów Zjednoczonych.
Forteca na czterech kołach
Pierwszym prezydentem od czasów Kennedy’ego, który przesiadł się z Lincolna do Cadillaca był Bill Clinton. W De Ville gustuje też jego następca, George W. Bush. Prezydencka limuzyna jest prawdopodobnie najnowocześniejszym i najbezpieczniejszym samochodem na świecie. Tak naprawdę, bardziej od seryjnego auta, przypomina jednak jeżdżącą fortecę. Wystarczy dodać, że określa się ją lądowym odpowiednikiem Air Force One, zaś trzy egzemplarze prezydenckiego De Ville kosztowały, bagatela, równe 10 milionów dolarów! Jeden z nich na stałe przebywa w Waszyngtonie, zaś dwa pozostałe latają z prezydentem po świecie. Gdy prezydent USA wsiada na pokład swojego samolotu, jego dwa Cadillaki ładowane są do wojskowego transportowca C47, który poprzedza przylot Air Force One.
To pewnie jedyny samochód na świecie wyposażony w noktowizor. Kamera systemu Night Vision ukryta jest w niewiadomym miejscu. W specjalnym schowku na głowę Białego Domu czeka walizeczka mieszcząca kody uruchamiające wyrzutnie rakietowe z bronią nuklearną. Z tego auta George Bush może rozmawiać z całym światem, połączenie zapewnia pięć anten. Inżynierowie Cadillaca opracowali supertajny system opancerzenia pojazdu. Każdy centymetr jego nadwozia naszpikowany jest materiałem kuloodpornym. Drzwi zabezpieczają płyty o grubości pięciu cali (!), przełożone warstwami kevlaru.
Wnętrze auta zabezpieczone jest przed atakiem chemicznym i bakteriologicznym, ba, dysponuje dodatkowo wyrzutnią gazu łzawiącego. Opony Goodyear wytrzymują nawet wielokrotne przestrzelenie. Duże powierzchnie nieopuszczanych okien pokrywa ciemne, kuloodporne szkło pozwalające na widzenie sylwetek pasażerów. W celu uzyskania we wnętrzu samochodu efektu dziennego, zamontowano w nim dwunastowoltowe, fluoroscencyjne lampy.
Wystarczy? Jak widać, prezydencki De Ville dość mocno różni się od wizji samochodu osobowego, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni.
Najdłuższy na świecie
Z drugiej strony, seryjna wersja tego auta nigdy nie należała do mikrusów, zaś jej silniki i wyposażenie były niedościgłym marzeniem nie tylko kierowców, ale i całej niemal konkurencji. Dowodem tego jest choćby Sedan De Ville z roku 1973 – najdłuższy samochód produkowany w Stanach Zjednoczonych po drugiej wojnie światowej i jedno z najsłynniejszych wcieleń tego modelu. Prawie sześć metrów długości i ponad dwa szerokości oraz... waga 2262 (!) kilogramów – te gabaryty mówią same za siebie.
Auto napędzał potężny silnik o pojemności 7,8 litra i mocy 345 KM. W standardowym wyposażeniu De Ville posiadał między innymi: klimatyzację, elektrycznie opuszczane szyby, elektrycznie ustawianą kanapę przednią, centralny zamek, radio z funkcją automatycznego wyszukiwania fal (stacje można było zmieniać... naciskając nogą przycisk zamontowany w podłodze) oraz system samoczynnego włączania świateł po zmroku.
Spotkanie z luksusem i elegancją
Tego roku sprzedaż Cadillaków osiągnęła rekordową ilość blisko 310 tysięcy egzemplarzy. 27 czerwca z taśmy produkcyjnej zjechał również pięciomilionowy egzemplarz auta amerykańskiej marki. Spory udział w tym miał oczywiście De Ville, określany mianem „najlepszego przykładu szykowności i elegancki Cadillaka”. W roku 1973 rozszedł się on w liczbie blisko 150 tysięcy egzemplarzy. W tamtym roku była to prawie połowa wszystkich sprzedanych Cadillaków.
„To doskonały wybór. Każda, nawet krótka przejażdżka De Ville to wysmakowane spotkanie z luksusem, elegancją i niepowtarzalnym charakterem” – głosiło jedno z haseł reklamowych tego modelu. Nie mniejszą popularnością cieszył się równie kultowy, opiewany w filmach i piosenkach dwudrzwiowy Coupe De Ville. „Już za pierwszym razem zdasz sobie sprawę, dlaczego ten samochód jest niezwykły i dlaczego inni kierowcy są wobec niego tak lojalni” – to slogan CDV.
Nieograniczony środek transportu
Początki dziejów tego modelu sięgają czasów powojennych. Po raz pierwszy pokazano go światu w styczniu 1949 roku, w wynajętej sali balowej w superekskluzywnym hotelu Waldort Astoria. Jego prezentację oglądało dobrych kilkaset osób. Coupe De Ville (był to model dwudrzwiowy, wersja Sedan pojawiła się na rynku dopiero w roku 1954) określono mianem „nieograniczonego środka transportu”, przed którym nie ma barier nie do pokonania. Auto zbudowano na podwoziu równie słynnego modelu Sixty Special. Pomimo swoich rozmiarów, Coupe De Ville zachwycało swoimi osiągami. Do prędkości 100 kilometrów na godzinę rozpędzało się w 12 sekund. „Z takim silnikiem Cadillac zdystansuje każdy samochód na świecie. I gabaryty nie mają tu nic do rzeczy” – pisał po prezentacji tego modelu Tom McCahill, dziennikarz „Mechanix Illustrated”.
Właśnie tym, premierowym De Ville przez długi czas jeździł Charles Wilson, prezes General Motors z przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Co ciekawe, kilka lat później Wilson podarował cennego Cadillaka swojemu osobistemu sekretarzowi. Auto jeździ do dziś – obecnie znajduje się w rękach prywatnego kolekcjonera z Zachodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych.
De Ville tkwi w szczegółach
De Ville zawsze ceniono za wyszukanie i styl. Eksperci zwracali uwagę nawet na najmniejsze szczegóły, które w Cadillakach zawsze były tworzone ze smakiem. W roku 1965 jeden z dziennikarzy nazwał charakter tego modelu „bardzo tiffanowskim”. Pomimo upływu lat De Ville do dziś jest najbardziej reprezentatywną limuzyną amerykańskiej marki. Dziś samochód ten ma już jednak „tylko” pięć metrów długości, a pod jego maską pracuje „zaledwie” 4,6-litrowy silnik o mocy 279 lub 305 KM.